ďťż

Spodziewam się, iż w dowód wdzięczności dla niej zaczniecie się prowadzić porządniej niż dotąd...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Gottlieb Hartmann zorientował się, że nic już więcej nie zdoła wytrząsnąć z tego rogu obfitości, toteż bez wahania podpisał papiery. Tego samego zabiegu musiał dokonać Henryk jako prawowity spadkobierca. Dopiero wyrażona na piśmie zgoda tych dwóch mężczyzn umożliwiała szybkie załatwienie wszelkich pozostałych formalności. Narzeczeni pożegnali się z Hartmannami. Cała czwórka odprowadziła ich do samochodu, który Hanka wprost pożerała spojrzeniem. Poprosiła Walę, aby zezwoliła jej usiąść na chwilkę obok siebie. Ulokowawszy się na miękkich poduszkach, aż zapiszczała z uciechy, Karol pomógł siostrze przy wysiadaniu. Hanka twierdziła później, że był to najwspanialszy moment w jej życiu, kiedy siedziała tak sobie wygodnie w eleganckim aucie. Waleria i Fred mieli już odjeżdżać, gdy dwaj lokaje przynieśli właśnie kufer z rzeczami dla panny Hartmann. Wala obdarowała ją bardzo hojnie. Nie musiała zresztą oszczędzać, albowiem dziadek wyznaczył jej pokaźną sumę miesięczną na "drobne wydatki". - Weź również kufer, żebyś miała gdzie trzymać sukienki - zawołała na odjezdnym Waleria. Hanka, dumna niczym paw, udała się wraz z lokajami, dźwigającymi kufer, do swego pokoiku na poddaszu, którego nie musiała już z nikim dzielić. * * * Tymczasem Henryk pojechał do majątku barona von Hallera, aby powitać jego żonę i córkę, które wróciły z kuracji w Kissingen. Po długich namowach udało mu się skłonić Kitty do spaceru po parku we dwoje. - Jakże się pani bawiła w Kissingen, panno Klaro? - Bardzo dobrze. - Pewno otaczał panią rój wielbicieli? Kitty zerknęła na niego spod oka. Serce jej uderzało prędko i mocno, mimo to odpowiedziała oschle jak zazwyczaj: - Owszem, było ich mnóstwo. - I żaden nie znalazł łaski w oczach pani? Kitty wyniośle uniosła głowę. Co też sobie myśli ten Henryk? Może przypuszcza, że ona tylko czeka na to, aby raczył jej się oświadczyć? O, nie! Kitty już go nauczy rozumu i pokory! - Nie zdecydowałam się jeszcze, któremu z nich przyznam palmę pierwszeństwa. Mimo iż Henryk znał ją dobrze i właściwie wiedział, że udaje, to jednak z trudem opanował wzburzenie. Odparł na pozór spokojnie: - Życzę szczęścia, panno Kitty! Spodziewam się, że dokona pani dobrego wyboru. A gdyby przypadkiem usłyszała gdzieś pani, że obecnie w zamku mieszka pewna śliczna panienka, proszę uwierzyć, bo to szczera prawda. Zresztą przy okazji pozna pani osobiście tę uroczą istotę, która już niebawem będzie się nazywała von Waldheim. Kitty przystanęła nagle z niemal pobielałą twarzyczką. W jej oczach odmalowało się tyle autentycznego smutku, rozżalenia i bólu, że Henryk zrezygnował z dalszego eksperymentowania. Nie tracąc czasu porwał ją w objęcia i rzekł z uśmiechem: - Widzę, że wszystko w porządku, Kitty. Przepraszam, że zachowałem się tak grubiańsko, ale obawiałem się, iż gdybym postąpił inaczej, ty byłabyś gotowa dręczyć mnie jeszcze przez lata. Nie zniósłbym tego dłużej! I uniemożliwiając dziewczynie jakąkolwiek odpowiedź, przycisnął wargi do jej ust. Gdy wreszcie zdołała się uwolnić z uścisku, wykrzyknęła: - Po raz pierwszy w życiu zdarza mi się widzieć podobne zuchwalstwo! Henryk zaśmiał się triumfalnie. - Przyznaję, że zależało mi bardzo, aby być tym pierwszym, któremu wolno cię pocałować! - Wolno? A kto właściwie dał ci... dał panu pozwolenie? - Zdawało mi się, że ty. Skoro jednak się gniewasz, to natychmiast oddam ci tego skradzionego całusa... Kolejny pocałunek sprawił, iż Kitty się roześmiała, choć oczy miała mokre od łez. - I jeszcze na domiar złego zmyśliłeś historyjkę o pannie, która wkrótce będzie nosić twoje nazwisko - powiedziała z urazą. - Przysięgam ci, Kitty, że nie zełgałem ani trochę. Hej, kozaczku, poczekaj! Zaraz opowiem ci wszystko. Potem pójdziemy do twoich rodziców, bowiem przysiągłem sobie, że wyjdę stąd jako narzeczony albo wcale. To nie jest życie, moja kochana. Wyobraź sobie, że w zamku mamy młodą parę, która się ciągle całuje po kątach. Czy mogę na to patrzeć bez zawiści? Pocałował ją znowu i opowiedział w skrócie historię Walerii. Do zamku powrócił z tarczą, czyli już jako oficjalny narzeczony Kitty. Nazajutrz przyszła następna informacja z agencji. Okazało się, iż doktor Siebert pracował w internacie zaledwie dwa lata. Podczas jakiegoś buntu młodzieży, którego on był przyczyną, został ugodzony w czoło ciężkim kamieniem
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.