ďťż

Rzecz jasna nie wiedziały wszystkiego...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
- Co z Aes Sedai? Czy dzięki tej rzeczy je również można kontrolować? - Rhiale i Tion przestały wpatrywać się w przestrzeń. Brwi Belinde zadrżały, a Meira po prostu spojrzała wprost na nią. Sevanna mogła tylko przeklinać brak samokontroli u tamtych. Caddar był jednak równie ślepy jak wszyscy mieszkańcy mokradeł. Odrzucił głowę do tyłu i roześmiał się. - Chcesz powiedzieć, że nie udało ci się z al’Thorem, ale złapałaś Aes Sedai? Próbowałaś schwytać orła, a w ręku zostało ci tylko kilka skowronków! - Czy możesz dostarczyć coś takiego dla Aes Sedai? -Miała ochotę zgrzytać zębami. Poprzednim razem potrafił okazać jej stosowną grzeczność. Wzruszył ramionami. - Być może. Jeśli cena okaże się odpowiednia. - W tej chwili, jak nigdy przedtem, cała sprawa była zupełnie bez znaczenia. A skoro już o tym mowa, Maisia również straciła wszelkie zainteresowanie. Dziwne, jeśli rzeczywiście była Aes Sedai. A przecież nie mogła być nikim innym. - Twój język ciska kwieciste słowa na wiatr, mieszkańcu mokradeł - orzekła Tion bezbarwnym głosem. - Jaki masz dowód na to, co mówisz? - Chociaż raz Sevanna nie miała pretensji, że któraś odezwała się za nią. Twarz Caddara skurczyła się nagle, jakby był co najmniej wodzem klanu, jakby potrafił zrozumieć obrazę, ale w jednej chwili uśmiech znów powrócił na jego usta. - Jak sobie życzysz. Maisia, zabaw się ze szkatułką foniczną na ich użytek. Someryn poprawiła spódnice i przycisnęła mocno kłykcie do uda Sevanny, a wtedy szara kostka uniosła się w powietrze, na wysokość kroku. Zaczęła podskakiwać w tę i we w tę, jakby podrzucana wieloma dłońmi, potem przekrzywiła się i zawisła na osi przechodzącej przez jeden z rogów niczym bąk, wirując coraz szybciej i szybciej, póki jej kontury nie zaczęły się zamazywać. - Może chciałabyś zobaczyć, jak balansuje nią na swoim nosie? - zapytał Caddar, wyszczerzając zęby w uśmiechu. Smagła kobieta przymrużyła oczy, patrzyła prosto przed siebie, uśmiech na jej twarzy był już wyraźnie wymuszony. - Sądzę, że pokazałam już dość, Caddar - oznajmiła chłodno. Za to kostka... szkatułka foniczna?... nie przestawała wirować. Sevanna powoli odliczyła do dwudziestu, wreszcie przemówiła. - Wystarczy. - Możesz już przestać, Maisia - powiedział Caddar. -Odłóż ją z powrotem na miejsce. - Dopiero wówczas kostka powoli opadła i osiadła na ziemi, w miejscu gdzie początkowo spoczywała. Mimo smagłej skóry twarz kobiety wyraźnie pobladła. Z wściekłości. Będąc sama, Sevanna roześmiałaby się i zatańczyła z radości. W obecnej sytuacji musiała bardzo się starać, by żadne z przepełniających ją uczuć nie odbiło się na twarzy. Rhiale i pozostałe były zbyt zajęte pogardliwą obserwacją Maisii, by cokolwiek zauważyć. Co działało na jedną kobietę posiadającą dar, będzie też działać na inne. Nie będzie tak w przypadku Someryn i Modarry, być może jednak dla Rhiale i Theravy... Nie mogła jednak wyglądać na zbyt zadowoloną, skoro tamte wiedziały przecież, że nie istnieją żadne pojmane Aes Sedai. - Oczywiście - ciągnął dalej Caddar - zajmie mi trochę czasu, zanim będę mógł wam dostarczyć wszystko, co chcecie. - Jego oczy rozświetlił chytry błysk, daremnie próbował go skryć. Być może inny mieszkaniec mokradeł niczego by nie dostrzegł. - Ostrzegam was jednak, cena nie będzie niska. Sevanna mimowolnie pochyliła się do przodu. - A sposób, dzięki któremu dostałeś się tutaj tak szybko? Ile chcesz za to, żeby ona nas nauczyła? - Udało jej się zachować głos pozbawiony całkowicie wyrazu, jednak obawiała się, że pogarda, którą czuła w tej chwili, może być słyszalna. Mieszkańcy mokradeł zrobią wszystko dla złota. Być może mężczyzna ją usłyszał. Wyraźnie widziała, jak jego oczy rozszerzyły się z zaskoczenia, dopiero po chwili odzyskał panowanie nad sobą. Przynajmniej w takim stopniu, na jaki było go stać. Przez chwilę wpatrywał się w swoje dłonie, a kąciki jego ust wygięły się nieznacznie. Dlaczego więc jego uśmiech wciąż był tak pełen zadowolenia? - To nie jest coś takiego, czego ona byłaby w stanie dokonać - powiedział głosem tak delikatnym jak skóra na jego dłoniach - przynajmniej nie sama z siebie. To coś w rodzaju szkatułki fonicznej. Mogę dostarczyć wam kilka, jednak cena będzie jeszcze wyższa. Wątpię, by to, co zgromadziłyście w Cairhien, wystarczyło. Na szczęście, możecie wykorzystać, hm... szkatułki podróżne, aby przenieść waszych ludzi na bogatsze ziemie. Nawet Meira musiała bardzo się starać, żeby na jej twarzy nie było widać targającej nią żądzy. Bogatsze ziemie spowodują, że nie trzeba będzie walczyć z tymi głupcami, którzy poszli za Randem al’Thorem. - Opowiedz mi o nich więcej - chłodno zażądała Sevanna. - Bogatsze ziemie mogą nas zainteresować. - Jednak nie na tyle, by zapomniała o Car’a’carnie
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.