ďťż

Przesłuchał wszystkich trenerów...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Ściągnął policyjnego plastyka, by stworzyć obraz pamięciowy tajemniczego Japończyka, który w dniu morderstwa odwiedził ośrodek. Nikt tego człowieka wcześniej ani później nie spotkał, nikt nie wiedział, skąd pochodzi. Jedynie trener aikido przypomniał sobie, że przedstawił się jako Hideoshi, ale dla Croakera to nie był żaden ślad. Możliwe, że człowiek ten był mordercą albo miał z tą sprawą coś wspólnego. Było już po czwartej, gdy stamtąd wyszedł. W domu Terry’ego znaleziono wyłącznie ślady palców obojga zamordowanych, ale i tak kazał ekipie zebrać wszystkie odciski w ośrodku. Nie należało nigdy pomijać żadnej ewentualności, choćby nie wiadomo jak mało prawdopodobnej. Kto wie, pomyślał, może będziemy mieli szczęście i na coś wpadniemy. Potem rozkazał jednemu z detektywów przesłuchać wszystkich sąsiadów z bloku. Może któryś z nich widział tajemniczego mężczyznę. Gdy był już w biurze, zadzwonił do Irenę. Torby foliowe z ubraniami i rzeczami osobistymi Terry’ego i Eileen rzucił w kąt. Sprawdził, czy coś do niego przyszło, ale nie było nic nowego. Miał właśnie rozwiązać jeden z worków, gdy przez drzwi wpadła ciemna postać Vegasa. Był to potężny facet z gęstą brodą i przeszywającym wzrokiem. Czerń jego skóry nabrała błękitnego połysku w jarzeniowym oświetleniu pomieszczeń posterunku. — No, cześć - powiedział Croaker, odwracając się w jego stronę. — Co to? - Jego głos był niczym grom słyszany z oddali. — Słyszałem, że mnie szukałeś. — Ta-jes. — Siadaj. Vegas usiadł pochrząkując. Miał na sobie wytarte dżinsy, wysokie kowbojskie buty i szaroczarną flanelową koszulę z perłowymi zatrzaskami. — Chcę stamtąd odejść - powiedział. Miał na myśli dział narkotyków. - Bo inaczej, kurwa, zwariuję. — Czy ma z tym coś wspólnego Sallyson? — Masz na myśli kapitana Ahaba? - Vegas odburknął. - Ten chuj pierdolony nadaj się tylko do czubków. - Nachylił się do przodu, opierając łokcie na swych długich udach. - Słuchaj, Lew, chcę się przenieść tutaj, do działu zabójstw. Croaker spojrzał na swego przyjaciela. Znali się do dawna, wiele razy łączyli swe siły w najśmielszych operacjach, wyświadczali sobie przysługi, robiąc to z pełnym zaangażowaniem. — Finnigan jest niezłym sukinsynem, chłopie - rzekł całkiem serio Croaker. - Też jest, kurwa, wredny. — Facet, nie szukaj problemów - powiedział Vegas. - Chcę być po prostu z dala od tych narkotyków, to już mnie nie bawi. Croaker zerknął na niego. - Pomyślmy. Dział zabójstw to nie jedyna możliwość. Mógłbyś iść bez problemu do kryminalnego. Twarz Yegasa wydała się zmartwiona. — Kurwa! Jasne, mógłbym mieć niezłą sumkę biorąc swoją działę co miesiąc. Jest tylko jeden problem, te skurwysyny nie pozwolą, by jakiś czarnuch załapał się na taką robotę, kapujesz? Oni mnie tam nie przyjmą. — Ale, Vegas, nie mam, do diabła, pojęcia, czy Finnigan by ciebie zechciał. — Facet, przecież wiesz, że on, kurwa, nie ocenia ludzi po skórze. Co, nie chcesz ze mną pracować? Croaker zaśmiał się. — Jasne, że bym chciał, tylko ostatnio nie jestem ze starym w najlepszych układach. — Przecież tu nie chodzi o coś wielkiego. Sam wiesz, jak jest. Jak rozwiążesz kolejną poważną sprawę i burmistrz da mu kolejną pochwałę, znów ci będzie właził po palcu do dupy. Croaker uśmiechnął się. - Może i tak. - Facet, nie mam żadnych wątpliwości w tym temacie. Croaker chciał opowiedzieć Vegasowi o sprawie Didion, swoich podejrzeniach i etapie, na jakim się znajdował. Byłaby to sprawa pragmatyki, przy podejmowaniu każdego działania zawsze powinien być ktoś w odwodzie. Ale nie mógł tego zrobić, nie żeby mu nie ufał, zbyt wiele razy ratowali sobie życie, by w ogóle rozważać taką możliwość. Po prostu nie chciał go skrzywdzić. Czym innym było bowiem ryzykowanie samemu, a czym innym wplątywanie kolegi, nawet w dobrej wierze. Croaker wyciągnął rękę i klepnął Vegasa w nogę. - Dobra, masz to jak w banku. Pójdę z twoją sprawą do Finnigana, gdy tylko wyczuję właściwy moment i będę pewien, że nie urwie mi za to głowy. Vegas uśmiechnął się. — Kapuję. - Wstał i popatrzył z góry na Croakera. - Ustaw go odpowiednio i zobaczymy, co powie
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.