ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Starszą z panien Skinner, Lavinię, można by nazwać głównym pracownikiem przedsiębiorstwa. Młodsza, Emily, spędzała większość czasu w łóżku, uskarżając się na różne dolegliwości, które w opinii mieszkańców St Mary Mead po prostu sobie wymyślała. Jedynie panna Lavinia wierzyła w cierpienia siostry i doceniała jej cierpliwość w chorobie. Chętnie spełniała polecenia, wędrując do wioski po sprawunki, na które siostra nabrała nagle ochoty.
Zdaniem St Mary Mead gdyby panna Emily cierpiała choć w połowie tak, jak twierdziła, dawno już posłałaby po doktora Haydocka. Lecz kiedy podsunięto to pannie Emily, przymknęła oczy i z wyższością oświadczyła słabym głosem, że jej przypadek nie należy do prostych, że najlepsi specjaliści w Londynie nie wiedzieli, co począć. Dodała, że pewien cudowny nowy lekarz poddał ją radykalnej terapii i ma nadzieję, iż jej zdrowie się polepszy. Żaden przeciętny internista nie połapałby się w jej chorobie.
A według mnie mądrze robi, że po niego nie posyła oświadczyła otwarcie panna Hartnell. Drogi doktor Haydock z właściwą mu jowialnością powiedziałby, że nic jej nie jest i że ma wstać i skończyć z grymaszeniem! To by jej bardzo dobrze zrobiło.
Mimo tych opinii panna Emily nadal polegiwała na sofie, otoczona pudełkami podejrzanych pigułek, i z reguły odmawiała zjedzenia tego, co dla niej przygotowano, prosząc o inną potrawę, zazwyczaj pracochłonną i ze składników niełatwych do zdobycia.
*
Drzwi otworzyła Gladdie. Panna Marple nigdy nie przypuszczała, że Gladys może być aż tak zgnębiona. W salonie (zajmującym czwartą część dawnego pokoju, podzielonego obecnie na jadalnię, pokój dzienny, łazienkę i spiżarnię) powitała ją panna Lavinia.
Lavinia Skinner była kobietą koło pięćdziesiątki, wysoką, chudą i kościstą. Cechowała ją pewna szorstkość w obejściu i niski, burkliwy głos.
Miło panią widzieć powiedziała. Emily położyła się. Kiepsko się dziś miewa, biedactwo. Mam nadzieję, że będzie pani mogła do niej zajrzeć. To by ją podniosło na duchu. Czasami nie czuje się na siłach widzieć kogokolwiek. Biedactwo, ma tyle cierpliwości.
Panna Marple odparła coś uprzejmie. Głównym tematem dyskusji w St Mary Mead była służba, więc bez trudu poprowadziła rozmowę w tym kierunku. Napomknęła, że podobno ta miła dziewczyna Gladys Holmes odchodzi.
Panna Lavinia przytaknęła.
W przyszłą środę. Wszystko tłukła. Nie mogę ha to pozwolić.
Panna Marple westchnęła i zauważyła, że w dzisiejszych czasach wszyscy musimy wiele znosić. Trudno ściągnąć służącą na wieś. Czy według panny Skinner roztropnie jest pozbywać się Gladys?
Wiem, że trudno zdobyć służącą przyznała panna Lavinia. Devereuxowie nie mają nikogo. Choć ja się temu nie dziwię. Te ciągłe kłótnie, jazz po nocach i posiłki o byle której godzinie. Ta dziewczyna nie ma pojęcia o prowadzeniu domu. Żal mi jej męża. A Larkinowie właśnie stracili pokojówkę. No, ale przy temperamencie sędziego i żądaniach chota hazri, jak on to nazywa, o szóstej rano, i przy pani Larkin wiecznie robiącej zamieszanie
Nawet mnie to nie dziwi. Janet przylgnęła na dobre do pani Carmichael, ale według mnie to okropnie nieprzyjemna kobieta, dosłownie sterroryzowała starszą panią.
Może więc rozważy pani jeszcze swoją decyzję? Gladys jest naprawdę miłą dziewczyną. Znam całą jej rodzinę. Są bardzo uczciwi i dobrze wychowani.
Panna Lavinia potrząsnęła głową.
Mam swoje powody oświadczyła z ważną miną.
Podobno zgubiła pilni broszkę
zaczęła cicho panna Marple.
A kto pani powiedział? Pewnie ta dziewczyna. Szczerze mówiąc, jestem niemal pewna, że to ona ją wzięła. Potem przestraszyła się i odłożyła na miejsce. No ale oczywiście nie można nic powiedzieć, jeśli nie ma się absolutnej pewności. Niechże pani wejdzie na górę i zajrzy do Emily zmieniła temat. Na pewno dobrze jej to zrobi.
Panna Marple poszła potulnie za gospodynią. Lavinia Skinner zastukała do drzwi i usłyszawszy proszę wprowadziła gościa do najlepszego w całym mieszkaniu pokoju. Było w nim dość ciemno, gdyż zasłony zaciągnięto do połowy. Panna Emily leżała na łóżku, najwyraźniej zadowolona z półmroku i własnych nieokreślonych cierpień.
Przyćmione światło ukazywało chudą, niepewną siebie istotę o gęstych siwożółtych włosach, nieporządnie upiętych wokół głowy i opadających w lokach na ramiona
|
WÄ
tki
|