ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Żaden okręt nie może marzyć o wyprzedzeniu go.
Dopłynie do
Świętej Heleny, żeby zabrać stamtąd Napoleona, a on, Hornblower, nie jest w
stanie przekazać
ostrzeżenia. Trzeba działać teraz lub nigdy. To on, Hornblower jest winien, że
sprawy przybrały
taki obrót. W Nowym Orleanie wystrychnięto go kompletnie na dudka. Dał się
wyprzedzić
Cambronne'owi. Teraz musi być gotów na każdą ofiarę, jakiej żąda od niego
sytuacja, absolutnie
każdą ofiarę, żeby uratować pokój na świecie. Crab nie może nic zrobić, żeby
zatrzymać
Daring. Może to zostać osiągnięte tylko jego osobistym wysiłkiem.
Panie Harcourt odezwał się Hornblower ochrypłym, bezdźwięcznym głosem.
Chciałbym, jeśli łaska, mieć łódź rufową przygotowaną do opuszczenia na wodę.
Proszę
wyznaczyć pełną załogę, po dwóch na wiosło.
Tak jest, milordzie.
Kto nią popłynie, milordzie? spytał Gerard.
Ja odrzekł Hornblower.
Załopotał grotżagiel, bom przesunął się ze skrzypieniem ku środkowi okrętu,
potem na
zewnątrz i z powrotem. Podmuch wiatru znowu zamierał. Jeszcze przez kilka minut
Crab sunął
swoim kursem, a potem bukszpryt zaczął się odwracać od Daring.
Nie mogę utrzymywać go na kursie, sir zameldował sternik.
Hornblower omiótł wzrokiem widnokrąg w jaskrawym blasku popołudnia. Nie było
oznak następnego powiewu. Nadeszła decydująca chwila. Zatrzasnął futerał lunety.
Panie Harcourt, wezmę teraz łódź.
Milordzie, niech mi pan też pozwoli płynąć odezwał się Gerard z nutką
protestu
w głosie.
Nie syknął Hornblower.
Nie chciał mieć bezużytecznego obciążenia, gdyby wiatr zaczął wiać w ciągu
najbliższych trzydziestu minut, w trakcie pokonywania dwumilowej odległości.
Przyłóżcie się porządnie powiedział do załogi łodzi, gdy odbili od burty.
Pióra
wioseł zanurzyły się w bardzo niebieskiej wodzie, połyskując złociście na jej
tle. Odprowadzana
zaniepokojonymi spojrzeniami łódź okrążyła rufę Craba. Hornblower wychyli!
rumpel
i skierował się prosto na Daring. Płynęli to wznosząc się na łagodnej fali, to
opadając. Po
każdym wzlocie i opadnięciu Crab robił się coraz mniejszy, a Daring coraz
większy,
wspaniały w popołudniowym świetle, w którym, jak mówił sobie w duchu Hornblower,
mijały
ostatnie godziny jego zawodowej kariery. Podpływali do Daring coraz bliżej, aż
wreszcie przez
rozgrzane powietrze dobiegło ich obwołanie.
Łódź, ahoj!
Przybywam na pokład! odkrzyknął Hornblower. Stanął na ławce rufowej, żeby
dobrze było widać jego admiralski, lamowany złotem mundur.
Nie zbliżać się: rozległ się czyjś głos, lecz Hornblower dalej szedł swoim
kursem.
Nie uzbrojona łódka, przywożąca admirała w pojedynkę na unieruchomiony ciszą
okręt,
nie mogła stać się przedmiotem incydentu na skalę międzynarodową. Skierował łódź
w stronę
podwięzi wantowych stermasztu.
Nie zbliżać się! powtórzył ktoś, był to głos Amerykanina.
Hornblower wykonał łódką manewr dochodzenia do burty okrętu.
Wiosła złóż! rozkazał.
Łódź podeszła rozpędem do Daring. Hornblower obliczył w czasie, najlepiej jak
potrafił, swoje ruchy, z poprawką na swój brak zwinności. Skoczył ku podwięziom,
nabierając
wody w jeden but, lecz utrzymał się i zaczął wciągać się w górę.
Odbijcie i czekajcie na mnie krzyknął do załogi, a potem odwrócił się i
wciągnął się
przez nadburcie na pokład.
Wysoki, szczupły mężczyzna z cygarem w ustach to pewnie dowódca amerykański, a
ten
krzepki człowiek obok niego to jeden z oficerów pokładowych. Działa były
odmocowane, choć
nie wytoczone, a marynarze amerykańscy stali przy nich, gotowi otworzyć ogień.
Czyś pan nie słyszał, panie, jak mówiłem, żeby się nie zbliżać? spytał
kapitan.
Muszę przeprosić, sir, za to najście odparł Hornblower. Jestem
kontradmirał
Horatio Hornblower w służbie jego brytyjskiej królewskiej mości i mam bardzo
pilną sprawę do
hrabiego Cambronne.
Przez chwilę stali mierząc się wzrokiem na zalanym słońcem pokładzie, a potem
Hornblower zobaczył, że podchodzi Cambronne.
Ach, hrabia powiedział Hornblower i przechodząc na francuski dodał: Jak to
miło
znów spotkać pana, Monsieur le Comte.
Zdjął trójgraniasty kapelusz i przyłożywszy go do piersi zgiął się w niezdarnym,
jak
wiedział, ukłonie.
Czemuż to zawdzięczam, milordzie? spytał Cambronne. Stał sztywno
wyprostowany, kocie, szczecinowate wąsiki sterczały mu w obie strony.
Muszę z żalem oznajmić, że przybywam z najgorszą nowiną, jaką mógłbym
przynieść
panu odrzekł Hornblower. W ciągu wielu bezsennych nocy powtarzał sobie tę
przemowę.
Teraz usiłował nadać jej naturalne brzmienie. A także, aby wyświadczyć panu
przysługę,
hrabio.
Co pan chce przez to powiedzieć, milordzie?
Zła nowina.
Jaka?
Hrabio, muszę powiadomić pana z najgłębszym żalem o śmierci pańskiego cesarza.
Nie!
Cesarz Napoleon zmarł na Świętej Helenie w ubiegłym miesiącu. Składam panu,
hrabio, wyrazy współczucia.
To nie może być prawda!
Zapewniam pana, hrabio, że to prawda.
Muskuł w policzku hrabiego przy purpurowej szramie zadrgał niespokojnie. Jego
twarde,
wyłupiaste oczy wbiły się w Hornblowera jak świdry.
Otrzymałem tę wiadomość dwa dni temu w Port of Spain ciągnął Hornblower.
I w związku z nią odwołałem wydane przeze mnie zarządzenie zaaresztowania tego
okrętu.
Cambronne nie mógł się domyślić, że Crab nie potrafiłby przebyć tej drogi tak
szybko,
jak by to wynikało ze słów Hornblowera.
Nie wierzę panu powiedział jednak. Taką właśnie bajeczkę można było
wymyślić,
żeby zatrzymać Daring w jego podróży.
Sir! odparł Hornblower wyniośle. Wyprostował się jeszcze bardziej,
odgrywając,
najlepiej jak potrafił, rolę człowieka honoru, którego słowa zostały poddane w
wątpliwość
|
WÄ
tki
|