ďťż

Laura byBa tak rozpalona, |e miaBa wra|enie, i| wszystko wokóB niej chwieje si i dr|y

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Gdy mama zdejmowaBa z niej ubranie, objBa j mocno za szyj i bBagalnym gBosem poprosiBa, by powiedziaBa, co si staBo. - Uspokój si, Lauro, wszystko bdzie dobrze - odparBa mama pogodnym gBosem. Laura wsunBa si pod koBdr, a mama dobrze j opatuliBa. W Bó|ku poczuBa si lepiej. Mama przesunBa chBodn, delikatn dBoni po jej czole i powiedziaBa: - Ju| dobrze. Spóbuj teraz zasn. Laurze wydawaBo si, |e wcale nie zasnBa, lecz jednocze[nie pragnBa przebudzi[ si ze snu, który zdawaB si nie mie koDca. W gorczkowej malignie widziaBa, jak tatu[ w nocy wstaje i na czworakach skrada si do pBoncego na kominku ognia. Czasami o[lepiaB j ostry blask sBoDca, a kiedy otwieraBa oczy, mama karmiBa j rosoBem z By|eczki. Wewntrz niej co[ powolutku niknBo, robiBo si coraz mniejsze i mniejsze - tak tycie, jak tylko mo|na sobie wyobrazi. A potem to co[ rosBo i rosBo, i stawaBo si najwiksze ze wszystkiego na [wiecie. Jakie[ gBosy nawoBywaBy si i przekrzykiwaBy z szalon prdko[ci, potem za[ jeden z nich zwalniaB, niósB si coraz wolniej i wolniej, a| wreszcie zupeBnie zamieraB. Tu| obok Laury le|aBa w gorczce Mary. Czasem zrzucaBa z siebie koBdr, a wtedy Laura zaczynaBa pBaka, |e jej zimno. Potem znów pBonBa z gorczki, a tatu[ trzsc si rk podawaB jej w kubku wod. Troch wody rozlaBo si i spBynBo po szyi Laury. Jej zby zaszczekaBy o [cianki blaszanego kubka. Rka mamy nacigajca koBdr paliBa jak ogieD. 94 - PoBó| si, Caroline. - PowiedziaB tatu[. - Ty jeste[ bardziej chory, Charles. - OdpowiedziaBa mama. Laura otworzyBa oczy i ujrzaBa jasne [wiatBo sBoDca. UsByszaBa pBacz Mary. - Wody! Dajcie mi pi! Potem zobaczyBa, |e na podBodze, tu| obok du|ego Bó|ka le|y tatu[. StaB przy nim pies, uderzaB go Bap i skomlaB. Potem chwyciB zbami za rkaw tatusia i potrzsnB jego rk. Ten uniósB z trudno[ci gBow i wyszeptaB: - Musz wsta. Musz, Caroline. Dziewczynki... Po chwili jego gBowa znów opadBa na podBog i tatu[ nie poruszyB si wicej. Jack uniósB Beb i gBo[no zawyB. Laura usiBowaBa si podnie[, zbyt jednak byBa wyczerpana. UjrzaBa rozpalon twarz le|cej na Bó|ku mamy. Mary nie przestawaBa woBa o wod
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.