ďťż

- Korzystamy z nich tylko do polowań na stworzenia, które zamierzamy zjeść...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
- Cóż - mruknął z lekkim powątpiewaniem Ulath. - Przypuszczam, że dałoby się zjeść trolla. Nie gwarantuję jednak smaku. - Nie powtórzę tego, panie Ulathu! - wykrzyknęła Ehlana. - Spytaj ją, czy Atani akceptują oszczepy - podsunął Tynian. - O tak - odrzekł Norkan. - Sam widziałem, jak trenowali rzuty. Betuana zaczęła mówić coś bardzo szybko. - Jej wysokość poprosiła, abym tłumaczył własnymi słowami - wyjaśnił Norkan. - Słońce już wzeszło i wie, że powinniście ruszać w drogę. Oscagne twierdzi, że zamierzacie skierować się do Lebas w Tamulu. Atańska społeczność dzieli się na klany, z których każdy ma własne terytorium. W miarę jazdy na wschód będziecie przekazywani w ręce kolejnych klanów. Przekroczenie granicy terytorium uważa się za poważne naruszenie etykiety, a tu, w Atanie, starannie unikamy podobnych incydentów. - Ciekawe, dlaczego - mruknął Stragen. - Oscagne - ciągnął Norkan - gdy tylko dotrzecie do cywilizacji, przyślij mi tuzin cesarskich wysłanników na szybkich koniach. Jej wysokość pragnie w czasie kryzysu utrzymywać bliski kontakt z Matherionem. - Doskonały pomysł - zgodził się Oscagne. Wówczas Betuana wstała, górując nad wszystkimi zebranymi. Czule uścisnęła Ehlanę, a po niej Mirtai, dając znak, że czas już, aby goście ruszyli w dalszą drogę. - Zachowam tę wizytę we wdzięcznej pamięci, droga Betu-ano - powiedziała władczyni Elenii. - Podobnie jak ja, najdroższa siostro królowo - odparła Betuana w niemal bezbłędnym eleńskim. Ehlana uśmiechnęła się. - Zastanawiałam się, jak długo będziesz ukrywać fakt, że znasz nasz język. - Wiedziałaś? - w głosie Betuany zabrzmiało zdziwienie. Jasnowłosa Elenka skinęła głową. - Trudno jest utrzymać w bezruchu twarz i oczy, nie zdradzając niczego, kiedy czeka się na tłumaczenie. Czemu ukrywałaś swą znajomość eleńskiego? - Czas potrzebny tłumaczowi do przełożenia twoich słów na ludzki język pozwala mi w spokoju rozważyć odpowiedź. - Betuana wzruszyła ramionami. l - Wyśmienita taktyka - rzekła z podziwem Ehlana. - Żałuję, że nie da się jej wykorzystać w Eosii, ale tam wszyscy mówią po eleńsku, więc nikt by mi nie uwierzył. - Zabandażuj sobie uszy - zaproponował Ulath. - Czy on naprawdę musi to robić? - westchnęła Ehlana, zwracając się do Sparhawka. - To tylko sugestia, najjaśniejsza pani. Udawaj, że jesteś głucha, i każ jakimś ludziom, żeby wywijali palcami, jakby tłumaczyli. Spojrzała na niego. - Przecież to absurd, Ulathu. Czy masz pojęcie, jak niewygodne byłyby takie rozmowy? - Powiedziałem, że to tylko sugestia, najjaśniejsza pani -odparł łagodnie. - Nie twierdziłem wcale, że jest dobra. * * * Po uroczystym pożegnaniu, którego główną bohaterką raz jeszcze stała się Mirtai, królowa i jej świta wyruszyli na wschód gościńcem prowadzącym do Lebas. Kiedy znaleźli się poza murami miasta, Oscagne - tego dnia wyjątkowo dosiadający konia -zaproponował Sparhawkowi, Stragenowi i Vanionowi, żeby podjechali naprzód, by naradzić się z resztą rycerzy. Tynian właśnie zabawiał swych towarzyszy długą i skomplikowaną opowieścią o przygodzie miłosnej, stanowiącej najpewniej wytwór jego wyobraźni. - Co się dzieje? - spytał Kalten, kiedy Sparhawk i pozostali dołączyli do grupy. - Sparhawk i ja rozmawialiśmy wczoraj wieczorem z Se-phrenią i Zalastą - wyjaśnił Vanion. - Uznaliśmy, że powinniście wysłuchać naszych wniosków - z daleka od uszu Ehlany. - To brzmi groźnie - zauważył jasnowłosy pandionita. - Niezupełnie - stary mistrz uśmiechnął się. - Nie doszliśmy do niczego pewnego i na razie nie ma sensu niepokoić królowej. - A zatem jest to coś, co może budzić niepokój, panie Va-nionie? - spytał Talen. - Kiedy człowiek się uprze, zawsze znajdzie sobie powód do zmartwienia - wyjaśnił bratu Khalad. - Uznaliśmy, że najprawdopodobniej mamy do czynienia z bogiem - oznajmił Vanion. -. Jestem pewien, że sami także doszliście do podobnych wniosków. - Czy naprawdę musiałeś zabierać mnie ze sobą, Sparhaw-ku? - mruknął z wyrzutem Kalten. - Niezbyt dobrze sobie radzę z bogami. - A kto sobie radzi? - Tobie w Zemochu poszło całkiem nieźle. - Pewnie to tylko szczęście. - Oto jak się przedstawia nasza linia rozumowania - ciągnął dalej Vanion. - Znów kilkakrotnie widzieliśmy cień i chmurę. Przynajmniej pozornie są dowodem boskiej obecności. Do tego owe armie z przeszłości - Lamorkowie i Cyrgai. Żaden śmiertelny człowiek nie zdołałby ich przywołać. Zalastą powiedział nam, że kiedyś próbował, ale wszystko poszło na opak. Jeśli on nie zdołał tego dokonać, możemy być pewni, że nikt inny także nie ma dostatecznej mocy. - To logiczne - rzekł z aprobatą Bevier. - Dziękuję. Jakiś czas temu wszystkie trolle opuściły Thalesię i zaczęły pokazywać się tu, w Atanie. Zgadzacie się chyba, że nie zrobiłyby tego, gdyby nie rozkazywał im ktoś, kogo słuchają. W połączeniu z cieniem wszystkie fakty wskazują na bogów trolli. Sephrenia nie jest pewna, czy zostali na zawsze zamknięci we wnętrzu Bhelliomu, należy więc przyjąć, że w jakiś sposób udało im się uciec
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.