ďťż

Jeżeli moją żonę spotka jakakolwiek krzywda, wypowiem ci wojnę...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
To powiedziawszy, rzucił się biegiem w stronę drzwi. Sprintem pokonał salę restauracyjną i wyskoczył na pokład, tuż przy burcie, do której zwykle cumowały sampany. Słyszał za sobą szybkie kroki Sonny’ego Wonga. I wtedy kuchnia eksplodowała z głuchym hukiem. Rip Buckingham stał samotnie na skraju pokładu. Łodzi już nie było. Ogień buchał przez kuchenne drzwi i główna sala pływającego lokalu szybko wypełniała się dymem. - Spadamy - rzucił Jake w stronę Ripa. Potem spojrzał po raz ostatni na Wonga i zanurkował w czarne odmęty. Buckingham skoczył za nim. ROZDZIAŁ 11 Kiedy Eaton Steinbaugh wrócił mikrobusem do domu po kolejnej turze radioterapii, jego żona, Babs, czekała już przy krawężniku. Czuł się fatalnie. Babs musiała pomóc mu wejść do domu. Marzył, by jak najszybciej znaleźć się w gabinecie i położyć na kanapie. Tym razem pozwoliła mu na to; zazwyczaj nalegała, żeby szedł od razu do sypialni i kładł się w łóżku. - Dostałeś e-mail - powiedziała. - Wydrukowałaś? - szepnął. - A czy kiedyś nie wydrukowałam? Podała mu kartkę papieru. Wiadomość nadano z Hongkongu, z adresu poczty elektronicznej, który widział po raz pierwszy. Tekst był serią przypadkowych liter, tworzących jedno długie słowo. Steinbaugh policzył znaki. Dwanaście. Mogło się wydawać, że to jakiś szyfr - i tak było w istocie, ale treścią wiadomości nie były zakodowane litery, lecz ich liczba. Dwanaście. Oddał wydruk Babs. - Powiesz mi, co to znaczy? - spytała ostro. - W ciągu czterech godzin. - Cole? - Tak. - Wiesz, Steinbaugh, dziwny jesteś. Nawet choroba nie przeszkadza ci w mieszaniu się w nie swoje sprawy. I to na całym świecie, choćby i w Chinach. - Nie. - Mogą cię zamknąć. - Za co? - A skąd mam wiedzieć? Ale za coś na pewno mogą. - Już raz to zrobili - odparł mąż. - Wiele lat temu. Jako dwudziestolatek spędził dwa lata w więzieniu federalnym za włamanie do ściśle tajnych baz danych Pentagonu. Za ten hakerski wyczyn wyrzucono go oczywiście z uniwersytetu i już nigdy tam nie powrócił. To było dziesięć lat wcześniej. - Jak widać, więzienie niczego cię nie nauczyło - rzuciła przez ramię i odeszła z opuszczoną głową. Mąż umierający na raka był dla niej wielkim brzemieniem. Doceniał to. Babs nie miała już zbyt wielu powodów do radości. Virgil Cole! Więc jednak coś naprawdę miało się wydarzyć. Cole obiecywał, że tak się stanie. - Nie trać wiary - powiedział kiedyś. - Nadejdzie czas. - Możliwe, że prędzej umrę - odparł Eaton Steinbaugh. Wtedy jeszcze nie wykryto u niego nowotworu. Może były to prorocze słowa? - Możliwe, że wszystkich nas Pan wezwie wcześniej do swego domu. Najważniejsze jest to, żebyś w decydującym momencie dobrze wykonał swoją robotę. - Przeciwnik może przecież zmienić kody. Może zmienić cały system. - Jeżeli to zrobi, to trudno, takie jest życie. Niczego nie zamierzam gwarantować. Po prostu zrób swoje, a my bez względu na rezultat postaramy się jakoś z tym żyć. Babs jest w cholernie głębokim błędzie co do umiejętności, których rzekomo nie nabyłem w pudle, myślał z satysfakcją. Podjął się tam prowadzenia kursu komputerowego dla współwięźniów. Każdego dnia spędzał samotnie przed monitorem długie godziny, oficjalnie przygotowując lekcje. W rzeczywistości większość czasu poświęcał na włamywanie się do sieci i baz danych na całym świecie. Nie robił tylko jednego: nie zmieniał niczego w zasobach, do których udało mu się wejść. To dlatego nikt nigdy go nie poszukiwał. Zamknięty w czterech ścianach bez intelektualnej pożywki, w hakerstwie znalazł sposób na pozostanie przy zdrowych zmysłach. Tak było kiedyś. Teraz włamanie do cudzej sieci było znacznie trudniejsze. Istniały liczne programy zabezpieczające, które ostrzegały właścicieli danych o obecności intruza. Projektanci systemów komputerowych wreszcie zaczynali zdawać sobie sprawę z zagrożenia. Ale i Eaton Steinbaugh nauczył się paru rzeczy przez te wszystkie lata. Jedną z nich była prosta prawda, iż znacznie łatwiej włamać się do programu, do którego już w fazie jego pisania wbudowało się „tylne drzwi”. I tak został specjalistą od tylnych drzwi. Gdy tylko wyszedł z więzienia, stał się jednym z bardziej poszukiwanych ekspertów; polowała na niego większość firm z branży informatycznej. Przez lata wybierał te zlecenia, które go interesowały, a wyjątkowa jakość jego usług sprawiała, że oferowano mu doskonałe stawki. W każdy fragment oprogramowania sieciowego, które współtworzył lub udoskonalał na życzenie swoich klientów, dla własnej satysfakcji wpisywał tylne drzwi, które umożliwiały mu łatwy dostęp i dowolną ingerencję w kod programu. Pracował właśnie dla Virgila Cole’a, gdy pewnego dnia sam szef wezwał go do siebie. Jak się okazało, Cole znalazł jedne z implantowanych przez Eatona tylnych drzwi - był pierwszym człowiekiem, któremu udała się ta sztuka. Steinbaugh przekonał się szybko, że jego szef jest nie tylko wyjątkowo bystry, ale także twardy jak walcowana stal. Nigdy dotąd nie spotkał kogoś takiego. Cole nie wyrzucił go wtedy z roboty
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.