ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Chociaż nie mogła powiedzieć, żeby praca za biurkiem była tutaj nudna - wręcz przeciwnie.
Podczas pobytu w Pentagonie, komandor podporucznik Hunter zdążyła już przyjrzeć się bliżej i ocenić ponad tuzin scenariuszy operacyjnych, pamiętając, że wszystko, czego się tu dowiaduje i czyta, musi pozostać ściśle tajne. Informacji tych nie będzie mogła nigdy z nikim omówić, chyba że wyżsi rangą oficerowie ponownie zechcą skorzystać z jej wiedzy. Krótko mówiąc, oczekiwano, że przeczyta, oceni, a następnie zapomni wszystkie te dane. Na zawsze.
Ale od kiedy jej syn opowiedział jej pozornie szaloną historię spotkania swojego najlepszego przyjaciela uwięzionego w VR, i twierdzącego, że jest politycznym więźniem we własnej ojczyźnie, zaczęły Marissę prześladować wspomnienia operacji, której plany przeczytała i oceniła kilka tygodni wcześniej.
Operacji Skorpion.
Komandor podporucznik Hunter wiedziała, że nie powinna nawet pamiętać kryptonimu tej operacji. A teraz żałowała, że kiedykolwiek usłyszała o niej i poznała nazwisko pułkownika Maxa Stegara, który nią dowodził.
Jednak było już za późno na żale i Hunter zdawała sobie z tego sprawę. Już ugryzła zatrute jabłko, jak z upodobaniem określał to jej mąż.
Kiedy Marissa Hunter pomyślała o swojej rodzinie, zwolniła kroku, wciąż targana wątpliwościami, czy powinna zrobić to, co zamierza.
Czy słusznie postępuję? - zastanawiała się.
Komandor podporucznik Hunter zatrzymała się przed drzwiami gabinetu. Podniosła wzrok i zobaczyła tabliczkę z nazwiskiem Max Stegar.
Jeśli zapukam w te drzwi, nie będzie już odwrotu, pomyślała ponuro.
A następnie wzięła głęboki oddech, podniosła rękę i energicznie zapukała.
***
- Wejść - polecił pułkownik Korpusu Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych, słysząc pukanie. Miał szorstki głos, ponieważ po raz pierwszy od rana podniósł głowę znad sterty dokumentów, rozrzuconych na biurku.
Drzwi otworzyły się, do gabinetu weszła Hunter i zasalutowała energicznie, dając do zrozumienia, że nie przyszła na pogawędkę.
Stegar również zasalutował. To Marissa Hunter, przypomniał sobie. Pilot Marynarki, który pomagał opracowywać fazę ewakuacyjną nadchodzącej operacji.
Oficer piechoty morskiej zdecydował, że lepiej będzie jej wysłuchać.
- Co mogę dla pani zrobić, pani komandor? - spytał.
- Proszę o pozwolenie rozmowy nieoficjalnej, sir - powiedziała kobieta.
Stegar odłożył długopis na biurko i zmarszczył brwi. - W moim biurze nic nie dzieje się nieoficjalnie, pani komandor - powiedział. - Proszę mówić albo wyjść i zapomnimy o sprawie.
- W takim razie proszę o pozwolenie na rozmowę, sir.
- Na jaki temat? - spytał Stegar.
- Na temat operacji specjalnej, która może się obecnie znajdować w fazie finalnych przygotowań, sir. - Mówiąc te słowa, odważnie spojrzała Stegarowi w oczy.
- Zdaje sobie pani sprawę, że nie powinna pani omawiać operacji specjalnych, kiedy wychodzą poza fazę wstępnych przygotowań? - spytał pułkownik Stegar.
- Weszłam w posiadanie nowych informacji, sir - odpowiedziała.
- Nowych informacji na temat?
- Na temat Skorpiona, sir - odpowiedziała.
Pułkownik zmarszczył brwi. - W porządku, zainteresowała mnie pani. Proszę mi powiedzieć wszystko, co pani wie.
Marissa Hunter wzięła głęboki oddech i opowiedziała mu o przygodach swojego syna i jego młodego przyjaciela Julio Corteza w VR oraz wnioskach Matta. Stegar, słuchając szalonej opowieści, czuł, jak zaciska mu się węzeł w żołądku. Pomiędzy informacjami, które mogłyby stanowić powód dumy każdego autora fantastyki, dostrzegł kilka nowych elementów, które potwierdzały dane zdobyte z trudem przez wojskowy wywiad w Corteguay. To one sprawiły, że zaczął się zastanawiać, czy nie powinien uważnie wysłuchać tej historii. Cała sprawa była dla Stegara niezmiernie ważna.
W najbliższej przyszłości będzie ryzykował w Corteguay życiem swoim i swoich ludzi.
Hunter skończyła mówić i teraz stała naprzeciw pułkownika Stegara, czekając na jego reakcję.
Ten zaś siedział w milczeniu, zastanawiając się co robić. Co powinien - co ma prawo - zdradzić tej kobiecie. Dysponowała tak wysokim dopuszczeniem do prac tajnych, że można było jej powiedzieć wszystko i na to właśnie Stegar się w końcu zdecydował. Dla dobra swoich ludzi musi wykorzystać każdy dostępny sposób działania.
- W toku jest - zaczął - operacja ewakuacji kilku obywateli amerykańskich, przetrzymywanych obecnie w Corteguay. Siedem miesięcy temu, dwóch emerytowanych członków personelu wojskowego - z których jeden to były SEAL6 - pojechało wraz z nadgorliwym chrześcijańskim misjonarzem do corteguańskiej dżungli. - Stegar włączył mapę, wmontowaną w blat jego biurka. - Dopłynęli i zakotwiczyli tutaj - pokazał palcem położenie - w bezludnej zatoczce, z dala od jakichkolwiek skupisk ludzkich. Ukryli łódź i zaczęli wędrówkę na południowy wschód przez tropikalną dżunglę.
Na płaskim, poziomym ekranie na mapę Corteguay został nałożony obraz kraju, rejestrowany w czasie rzeczywistym przez satelity szpiegowskie, nieprzerwanie przekazujące obrazy komputerom w Pentagonie. Obydwa obrazy - ciemnych granic i nazw geograficznych oraz projekcji w czasie rzeczywistym - doskonale się uzupełniały na ekranowej mapie.
- Doktor Price - misjonarz, dowodzący wyprawą - z nieoficjalnych źródeł dowiedział się, że komunistyczny reżim Corteguay prześladuje plemię nazywane Huertos - ciągnął pułkownik. - Oczywiście Pricea i tych dwóch pojmano.
- Wygląda na to, że wiedzieli, w co się pakują - zauważyła komandor podporucznik Hunter.
Stegar kiwnął głową. - To fakt, że sami się tak urządzili - zgodził się
|
WÄ
tki
|