ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Nikt nie powinien się domyślić, co szykujemy, więc będą musiały poczekać.
Gdy wszyscy znajdą się na pozycjach i będziemy gotowi, prześlemy im kod
uzbrojenia.
Tylko my go znamy. Gdy go nadamy, wszystkie androidy wzniecą błyskawiczną
rewolucję.
Wiedział, że androidy potrafią działać szybko i bez skrupułów usuwać wszystkich,
którzy
staną im na drodze. Na dodatek, w odróżnieniu od istot biologicznych, są też
niewiarygodnie
cierpliwe. Bez słowa skargi zaczekają, aż nadejdzie ich czas.
IV
Po dwóch standardowych miesiącach intensywne imperialne poszukiwania utknęły
w miejscu nie udało się trafić na żaden ślad zbuntowanych androidów. Nadzorca
Gurdun nie
miał najmniejszych powodów do zadowolenia.
Gdy jego asystent, Minor Relset, wszedł do ponurego jak loch gabinetu nadzorcy
mieszczącego się w jednym z rządowych budynków Imperiał City, Gurdun z miejsca
zażądał
meldunku o postępach poszukiwań.
Jak idzie polowanie? Kiedy będę miał je z powrotem? Młody Relset splótł
nerwowo palce
i pochylił głowę. Wolał nie patrzeć w płonące gniewem nad monumentalnym organem
powonienia oczy przełożonego.
Mam przygotować szczegółowy raport, sir? I dostarczyć go w trzech
egzemplarzach?
Nie warknął Gurdun. Po prostu powiedz. Chcę wiedzieć.
Hmm... Niech się zastanowię...
Nie jesteś na bieżąco?
Oczywiście, że jestem. Nie wiem tylko, od czego zacząć.
Gurdun wzniósł oczy do sufitu, gdzie migotał panel oświetleniowy, powodujący u
niego
większy ból głowy niż zwykłe lampy. Grube płyty ścian biura były pomalowane na
nijaki, szary
kolor, wszędzie sterczały wielkie jak pięść łby bolców mocujących je do muru.
Gurdun miał
nadzieję, że do tej chwili będzie już po operacji, że zajmie się
rekonwalescencją, ale niestety.
Władze Imperium wciąż odmawiały mu kuracji.
No i? rzucił, gdy cisza się przeciągała, i potarł nos.
Obawiam się, że mam złe wieści, sir. Wszystkie cztery androidy najwyraźniej
zniknęły.
Piąty, IG-72, pojawił się kilka razy tu i ówdzie i wyeliminował kilka celów,
które dobrał według
własnego, nieodgadnionego klucza, jednak tamta czwórka nie dała w ogóle znaku
istnienia.
Najłatwiej byłoby przyjąć, że uległy zniszczeniu, na przykład dostały się w
obręb sfery
eksplozyjnej supernowej czy coś takiego. Nie oczekiwałbym po androidach
zabójcach, że
przyczają się gdzieś i zejdą wszystkim z oczu.
Gurdun spojrzał na bałagan panujący na jego biurku, zrobił na blacie miejsce na
łokcie
i wsparł głowę na złożonych dłoniach.
Ale te maszyny są diabelnie przebiegłe, Relsted. Zostały zaprojektowane
zgodnie z moimi
wskazówkami, a sam wiesz, jaki potrafię być czasem wytrwały. Niedocenianie ich
może się
zemścić.
Z pewnością, sir stwierdził młodzieniec. Mamy szpiegów w każdym godnym
uwagi
miejscu, ale cóż, dużo więcej nie możemy zrobić. Nasze środki me są
nieograniczone. Przecież
trwa rebelia.
Całkiem zapomniałem o wojnie mruknął Gurdun. Jakby mało było... Potarł
palcami
przesłaniający część widoku na biurko nos, odkopnął stos sześcianów
informacyjnych,
czekających na wypełnienie elektronicznych formularzy, zapotrzebowań, próśb o
przeniesienie
i listów kondolencyjnych do rodzin tych pechowców, którzy zginęli podczas
ćwiczeń
z przestarzałym i zawodnym sprzętem.
Stojący przy drzwiach Minor Relset przestąpił z nogi na nogę.
Coś jeszcze? warknął Gurdun.
Jedno pytanie, sir. Czy mógłbym spytać, dlaczego odnalezienie tych androidów
jest aż tak
istotne? Koniec końców, to tylko maszyny, a nakłady, jakie ponosimy na ich
poszukiwania, są
absolutnie niewspółmierne do ich wartości. Dlaczego tak nam na nich zależy?
Gurdun parsknął i znów spojrzał na migoczący panel.
Ponieważ wiem, do czego są zdolne.
Na Mechisie III android zarządzający od dłuższej chwili kręcił się tu i ówdzie
w bezskutecznym poszukiwaniu IG-88. Chciał przekazać mu pewne niepokojące
wiadomości.
W końcu odnalazł go na rampie wysyłkowej, gdzie trwał załadunek tysiąca
androidów
transportowych przeznaczonych na Coruscant.
Szybko zwrócił na siebie jego uwagę i przekazał mu kodem dwójkowym cały zestaw
nowin.
IG-88 dysponowały własnymi kanałami wywiadu i wiedziały dzięki temu, że
imperialni
szpiedzy szukają ich we wszystkich zakątkach galaktyki. Jak dotąd bez
powodzenia, ale tego
ranka skierowali swoje zainteresowanie również ku Mechisowi III.
Stateczek zwiadowczy, który zbliżył się do planety, bardziej przypominał
składnicę złomu
niż sprawny próbnik. Cięcia budżetowe zmusiły Imperium do wynajmowania do
podobnych
zadań najtańszych agentów, którzy zwykle nie byli też specjalnie inteligentni.
Na Mechisa III
posłano Ranata. Przekazał na dół serię nagranych wcześniej pytań do
administratora planety,
Hekisa Durumma Perda Kolokka Baldikarra Thuna
|
WÄ
tki
|