ďťż

Ale ma ona i swą, zrośniętą z tamtą, wyższą od niej, dziedzinę socjalną...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Niepokój ten ma i swą stronę świadomą lub prawie świadomą dziedzinę uczuć, pożądań, jakichś ogólnych, mglistych idei, ma żądzę wyłamania się z niewoli socjalnej i politycznej. Ta żądza zrodzona z cierpienia pokoleń, podsycana nienawiścią wieków, występuje jako wola zrzucenia wszelkiej władzy i wszelkich praw, żywiołowy anarchizm. Jeśli przyświecające tej dziedzinie hasło w o l a ma charakter zaprzeczny, negatywny, to drugie hasło: ziemia – stawia przed ludem cel pozytywny, fizycznie osiągalny; zagarnięcie przez lud ziemi nie chłopskiej, a więc obszarniczej, cerkiewnej, klasztornej, apanażowej, państwowej. To jest głucha żądza zaboru wewnętrznego, która nurtuje nieustannie, a do głębi, olbrzymi organizm, i która stanowi osobliwy odpowiednik tej innej, a co do swej natury, zbliżonej żądzy, jaka nurtuje górne, polityczne, oświecone warstwy narodu, żądzy zaboru obcych ziem, żądzy niszczenia wewnątrz państwa obcych wyznań, obcych narodowości. Wielki niepokój trawi to państwo od nizin do wierzchołka, wśród pozornego spokoju cmentarza: żądza zaboru rośnie jako główna namiętność wśród głuszy i pustki, wśród barbarii i ciemnoty, wśród złowrogiego uśpienia siły twórczej narodu. Nie tworzyć, nie uprawiać, nie użyźniać upartym trudem tego, co moje, lecz sięgać po to, co obce, co uprawione cudzym trudem. Forma, kształt, obiekt tej magistralnej żądzy, odmienna w warstwie oświeconej i w ciemnej; głęboka, tajemna natura żądzy ta sama tu i tam. Ciemnota mas, skwapliwie konserwowana, podminowywała cały gmach, nadawała mu cechę kruchości, niestałości. Carat związał swe istnienie z ciemnotą mas, uważał, że oświata mas jest dla niego wyrokiem śmierci, a nie był w stanie pojąć ponurej grozy barbarzyństwa. Potęgę ciemnoty uznał za swego sojusznika; nie wiedząc z jakim sojusznikiem się wiąże; cieszył się, że ten sprzymierzeniec może być zawsze spuszczony z łańcucha przeciwko oświeconym wrogom caratu, a nie chciał wiedzieć, że spuszczony z łańcucha wychowaniec pożre i swego opiekuna. Z ciemnoty chłopa rosyjskiego zdawano sobie sprawę i w Rosji i na Zachodzie, ale właśnie w jego pierwotności widziano rękojmię jego spokoju i wiecznej rezygnacji. Urabiano sobie dowolne pojęcia o chłopie, podsuwane przez naiwny optymizm i uważano, że w karbach posłuszeństwa, w pokorze wobec władz trzyma go nie tylko żelazny przymus, lecz i wewnętrzne, ślepe, religijne oddanie carowa i cerkwi prawosławnej. Nie zadano sobie trudu zastanowienia się nad tym, czym był car w pojęciu ludu i jakie były istotne skutki socjalne wiary chłopa we wszechmoc cara. Zapomniano, że klasa oświecona i lud żyły obok siebie w Rosji, odległe od siebie o parę stuleci rozwoju umysłowego i że kardynalne pojęcia polityczne i socjalne mogły mieć tę samą nazwę dla oby- 45 dwóch warstw, a wręcz odmienną treść. Bóg, car, ojczyzna – te pojęcia lud rozumiał po swojemu. Car chłopa, to nie był car Dierżawina, Karamzina, Puszkina, Gogola, Orłowa i Mienszykowa. A już gdy Mikołaj I w rozmowie z deputacją szlachty moskiewskiej nazywa siebie pierwszym szlachcicem swego państwa, stosując zresztą ten termin średniowieczny do Rosji, wbrew dziejowej prawdzie i wbrew naturze swego urzędu, wówczas określenie carskie a chłopska idea cara – to antypody. To wielkie nieporozumienie kryje w sobie zaród wielkiego niebezpieczeństwa. Wyobraźnia chłopa utworzyła sobie ideę cara na modłę swych odwiecznych najśmielszych, najtajniejszych pragnień. Car to władza dobroczynna, życząca ludowi szczęścia, a nie mogąca dotąd ziścić swych chęci wskutek tego, że między carem a ludem wznosi się przeklęta przegroda – s r e d o s t i e n i j e – panowie i urzędnicy. Bóg wysoko, car daleko, ale z tej oddali patrzy na chłopa dobrotliwie, jak Bóg chrześcijański na ubogich i uciśnionych. W śnie chłopa o lepszym jutrze car jest mścicielem krzywd chłopskich, obrońcą przeciwko urzędnikom, pogromcą panów. Czasem chłopi zrywają się ze swych siedzib, jak chłopi witebscy w roku 1847, i ciągną tłumami do rezydencji cara, aby mu powiedzieć prawdę o swej krzywdzie, dostają batogi, muszą wracać na swe miejsca i nadal snują sen o carze, o tym niemym bogu, który nigdy do nich nie przemówi. Wglądając w treść legendy mużyckiej o carze, podziwiamy spokój ludzi, którzy wierzyli w to, że Rosja carska spoczywa na granitowej podstawie wierzącego carowi ludu. To złudzenie szerzył wymownymi słowy Dostojewski, który dopatrywał się zarazy rewolucyjnej tylko w „biesach” inteligencji, zakażonych teoriami Zachodu. Cała nienawiść chłopska przeciwko panom i urzędom wyglądała z otuchą ku carowi. Ten car wymarzony to zupełnie inna istota niż ta, która rezyduje w Pałacu Zimowym. Chłop, słysząc śpiew ku czci cara, „panuj na strach wrogom, carze prawosławny”, myślał i o swym wrogu wewnętrznym, o swym gnębicielu i pokładał ufność w srogim panu panów. Nurtująca duszę chłopa-niewolnika żądza odwetu na panach obiera sobie cara za patrona, rozruchy chłopskie kojarzą się zawsze z pogłoską o tym, że car, najwyższy szafarz ziemski, dał już ludowi ziemię i wolność, lecz hramota carska utajona została przed ludem; nieraz zaczyna krążyć wersja, że car każe ludowi rolnemu rzucić się na panów, buntowników przeciwko woli carskiej i ciemiężycieli chłopa. Gdy agitatorzy chłopscy, nieustannie jak spod ziemi skądś się wydobywający, wzywają chłopa do walki i czytają mu jakieś rzekome manifesty, wtedy przypomina się arcywzór takich odezw: „Z Bożej łaski, my Piotr III, imperator i samodzierżca wszechrosyjski, stanowimy tym naszym ukazem imiennym, iż włościanie, którzy dotąd byli w poddaństwie panów, zostają wprost poddanymi naszej korony, i nie żądając poboru rekruta, podatku pogłównego ani innych poborów pieniężnych, darujemy im posiadanie ziem, lasów, łąk, rybołóstwa, bez zapłaty i bez czynszu i uwalniamy od wszelkich opłat, dotąd ściąganych przez złoczyńców-szlachtę, przez miejskich gnębicieli i przez sędziów”..
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.