ďťż

– Wszystko wskazuje, że na północ...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Gdziekolwiek to może być, przynajmniej żyje. – Dowiemy się później, kiedy przestaniemy się zadawać z księciem Florianem. – Kasai splunął dla podkreślenia swojego niezadowolenia. Snolli znów wziął lunetę, marszcząc brwi. – Florian? Nie zaskoczyłoby mnie, gdybym się dowiedział, że nasz obwieszony koronkami książę macza w tym palce, obojętne w jaki sposób. – To dziwne – wtrącił Kasai. – Odkładamy podpisanie traktatu, ponieważ sądzimy, że Obern nie żyje, a potem Obern się pojawia, żywy, wieziony pod strażą na północ przez otulonego mgłą mężczyznę i kobietę o włosach tak jasnych, jakby posrebrzanych... – Równie dobrze ten mężczyzna może pracować dla księcia Floriana. – Snolli energicznym ruchem złożył lunetę i wstał. Do tego czasu tajemniczy Rendelianin i jego więźniowie – bo na pewno nimi byli – odjechali tak daleko, że Morscy Wędrowcy nie musieli się obawiać, iż tamci ich odkryją. – Nie możemy ufać temu księciu. To wiem na pewno. W głębi serca czuję, że nas oszukał. 21 Królowa Ysa, pomimo silnej woli i zdecydowania, jeszcze nie wróciła całkowicie do zdrowia po strasznej próbie rzucania czarów. Od czasu do czasu, nieoczekiwanie, zatrzymywała się w pół kroku lub nagle dostawała zawrotów głowy, tak że omal nie spadała z krzesła. Przedtem zawsze miała wilczy apetyt, a teraz czasem jej dopisywał, a czasem nie. Co takiego wezwałam, że tak mnie poraziło? – zastanawiała się niejeden raz. Mogła tylko mieć nadzieję, że nie będzie chorować do końca życia. Wystarczająco martwił ją stan zdrowia króla, pogarszający się z dnia na dzień. Nie była też wcale gotowa na to, że książę Florian zajmie jego miejsce. Florian był w najtrudniejszym wieku; jeszcze nie uważano go za dość dorosłego do rządzenia krajem – nigdy taki nie będzie! – ale Rada Regentów nie mogła już zatwierdzać wszystkich jego posunięć. A co do możliwości, że to matka będzie nim kierowała... Ysa roześmiała się do siebie. Musiałaby chyba go zabić, żeby się trzymał z dala od tronu. Sama myśl o tym powinna obudzić we mniej zgrozę, powiedziała sobie w duchu. To świadczyło, jak głęboką pogardę ma dla syna, że zastanawiała się już nawet, jak to zrobić i nie wplątać się w ten czyn. – Kraj jest najważniejszy – powiedziała do siebie, zaciskając ręce tak, żeby potrzeć palcami Pierścienie. – Zawsze tylko kraj. My, królowie i królowe... tak, i również książęta... przychodzimy i odchodzimy, ale kraj musi przetrwać. Dyskretne stukanie do drzwi przerwało jej rozmyślania. Podniosła oczy, ciesząc się z chwili wytchnienia od coraz bardziej ponurych myśli. Weszła Grisella. – Pani Marcala przybyła z zamku Cragden i prosi o posłuchanie – powiedziała z szacunkiem. – Poproś, żeby weszła! – poleciła Ysa. To było jeszcze przyjemniejsze urozmaicenie, niż się spodziewała, żadnych spraw związanych z dworem, więc nie musi udawać zainteresowania. – Przynieś grzane wino i ciastka z korzeniami, a potem zostaw nas same. Kiedy Marcala weszła, Ysę jeszcze raz uderzyło, jak bardzo Królowa Szpiegów wczuła się w rolę arystokratki... całkiem jakby się nią urodziła. Marcala ukłoniła się i usiadła na niskim krześle wskazanym przez królową. Wzięła dzban grzanego wina od Griselli i napiła się z przyjemnością. – Rankiem powietrze nadal jest zimne – powiedziała – choć popołudnia są dość ciepłe. Dziękuję za twoją troskliwość, pani. – Wnosisz wesele i blask na nasz dwór – odparła Ysa, pomna, że Grisella jeszcze nie zamknęła za sobą drzwi. – A teraz powiedz mi, co słychać u naszego lojalnego przyjaciela, hrabiego Harousa. Drzwi zamknęły się ze szczękiem i Marcala rozejrzała się wokoło, żeby się upewnić, iż nikt ich nie podsłucha. – Słyszałam, że do zamku Cragden ma przybyć inny gość – powiedziała cicho. – A właściwie dwoje bardzo ważnych gości. Jeden to dama. Hrabia Harous przysłał posłańca, każąc mi przygotować dla nich apartament. – A jak ta dama się nazywa? – Jeszcze nie wiem, oprócz jednego: że Harous wraca z ostatniej wyprawy myśliwskiej – powiedziała z lekkim niesmakiem – i że ona mu towarzyszy. W orszaku Harousa przybywa jeszcze pewien mężczyzna, którego imienia też nie znam
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.