ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Spojrzała na niego.
Nie. Byłam też podekscytowana i rozbawiona.
Wcale się nie dziwię. Wspaniale odegrałaś swoją rolę. Zwiodłaś ich wszystkich: Deirusa,
Palllna, Werrrenta.
Mam nadzieję, że było warto.
Wiesz, że tak. Zneutralizowaliśmy podstępnego intryganta, Bronnna Palllna, i groźnego
wroga, Olnnna Rydddlina, który, jak wielu Bashkirów, i boi się mnie, i nienawidzi za moje
zainteresowanie Korrushem. Popatrzył na nią. Opowiedz mi o swoim strachu.
Marethyn pomyślała o chwili, kiedy to przesunęła palcem po zakurzonych półkach w składzie,
a Sornnn tak szarmancko zadbał o to, by tego więcej nie zrobiła. Bo to nie był skład SaTrrynów, a
on nie chciał, żeby ktokolwiek zanim pułapka się zatrzaśnie wiedział, że tu byli.
A ty mi powiedz, jak ci się udało wnieść tę broń do składu Bronnna Palllna.
Zastanawiał się przez chwilę.
To nie było trudne. Bronnn Pallln nie płaci zbyt dobrze wielu swoim pracownikom, w tym i
nadzorcy załadunku w składzie. Toteż z przyjemnością przyjął on hojną zapłatę zaoferowaną mu
przez mojego człowieka za godzinę nieobecności. Sornnn przechylił głowę. A teraz o twoim
strachu.
O co chodzi, Sornnnie?
Chcę wiedzieć, czy nie będziesz się zbytnio bała, ponownie odgrywając podobną rolę.
O ile to będzie w słusznej sprawie.
Bo masz silny instynkt samozachowawczy. Pochylił się bardziej. Twój strach będzie cię
chronił. Sprawi, że będziesz jasno myślała w każdej sytuacji.
Marethyn uważnie przyglądała się tancerzom w ekstazie, bo nagle się wystraszyła, że tak nie
będzie. W stroboskopowych światłach i pulsującym rytmie było coś pierwotnego i potężnego,
zsynchronizowanego z płynącą w jej żyłach krwią, odciągało ją to od wszystkiego, od sekretu,
który teraz nosiła w sercach. Jego sekretu. Bo wiedziała, że chodzi tu o coś więcej niż tylko o
Bronnna Palllna i Kurgana Stogggula, o coś więcej niż życie Sornnna, tak przecież dla niej ważne.
Lecz teraz nic mu o tym nie powie. Bo to on musi zacząć mówić.
Sornnn zdobył skądś drinki i przeszli na galeryjkę nad ogromną salą. Uderzył w nich żar setek
roztańczonych ciał. Perliło się kadzidło, powietrze było aż gęste. Owalna plama światła,
towarzysząca stalowoszarej prędze, zmieniła kolor na jasny brąz.
Stali oparci o balustradę i patrzyli w dół na obszerną salę i kłębiący się tłum, aż Marethyn
trochę się zakręciło w głowie. Może był to skutek tego konwulsyjnego rytmu lub ekscytacji
pobytem tutaj, w sekretnym klubie tanecznym, w którym Vornnowie i Kundalanie bawili się
razem, bez śladu wrogości. Nie chciała się bać, więc przytuliła głowę do ramienia Sornnna.
Jednego tylko żałuję powiedziała że wykorzystałam moją przyjaźń z Kirlllem Qanddą.
Jest taki dobry dla Terrettta, on jeden w Błogosławiącym Duchu. Tak, byłam podekscytowana i
rozbawiona, ale też się wstydzę.
Młodzi na dole wyglądali jak lśniąca wielonoga bestia lub jak jednokomórkowa istota,
amorficzna i anonimowa. Marethyn wyczuwała płynący przez klub strumień energii, była
świadoma, że ona i Sornnn są obserwatorami, stojącymi z boku, osamotnionymi. Obudziła się w
niej dziwna tęsknota, niczym ból.
Z Kirllla Qanddy i tak chcieli coś wydusić. Spójrz na to z tej strony. Może informacje od
ciebie uratowały mu życie.
Kiedy tak na nich patrzyła tańczących ekstatycznie, zapamiętale, zahipnotyzowanych rytmem
pojęła nagle, ile ryzykują, zbierając się tutaj. Vornnów i Kundalan złączyło wspólne działanie
wspólny bunt. Tak jak to przepowiadał Eleusis Ashera, kiedy proponował odbudowę Za Haraat,
miasta w Korrushu, w którym Vornnowie i Kundalanie mogliby żyć jak równi sobie. I dlatego go
zamordowali, do czego podżegał jej własny ojciec.
Ale jeżeli się o niego martwisz, to porozmawiaj z nim doradził Sornnn.
I co mu powiem?
Przez galeryjkę przeszedł młody Vornn w czerni i srebrze, jego miedzianoskóra czaszka lśniła
od potu; niczym we śnie wtopił się w cienie przy ścianie. Marethyn oderwała wzrok od tancerzy.
Młodziak oparł się ramieniem o ścianę i zapalił laaga. Głęboko się zaciągnął gryzącym dymem.
Pamiętaj, że nie możesz się z niczym zdradzić.
Potaknęła.
Twoje czyny przyniosły wspaniałe rezultaty. Sornnn wziął ją za rękę. To się nazywa
wyzwolenie.
Światła przygasły, muzyka stała się kojąca, kołysała łagodnie, stała się wytchnieniem, ciszą
przed kolejną muzyczną burzą, która wstrząśnie klubem. Sornnn się rozglądał, jakby się
spodziewał kogoś wypatrzyć w tym kontrolowanym szaleństwie.
Jest coś, co chciałbym ci powiedzieć szepnął Marethyn na ucho. Nadal się rozglądał. O
moim ojcu.
Od śmierci Tettsie nie rozmawiali o ojcu Sornnna
|
WÄ
tki
|