ďťż

– Błogosławię tych, którzy dziś poprzez te kamienie przemówili do nas tak silnie, a zarazem tak miękko...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Następnego ranka nie było już śladu po pielgrzymach i podróż do Sakkary odbyła się zupełnie inaczej niż zaplanowałem. Wybraliśmy się tam w piątkę. Nie był już potrzebny żaden tłumacz, a mój Sejjid Omar był bardzo dumny z tego, że jest naszym jedynym służącym. Po powrocie do Kairu już wszystkie wycieczki robiliśmy wspólnie, aż ja, jako pierwszy, by- łem zmuszony się odłączyć. Moje przygotowania dobiegły końca – ciągnęło mnie w górę Nilu, do Sudanu. Gdy przekazałem moim towarzyszom, że pojutrze nieodwołalnie zdecydowałem się wyruszyć, Fu zaproponował, aby ostatni wieczór spędzić razem przy piramidach, a inni chętnie się na to zgodzili. W hotelu nie było wielu gości i bez kłopotów dostaliśmy ten sam pokój, który zajmo- waliśmy poprzednio. Kolację spożyliśmy na owej wysokiej wydmie przed moim mieszkaniem. Lecz księżyca tym razem nie było. W zamian za to silny blask gwiazd oświetlał nam zarysy piramid. W żadnym razie nie było moim zamiarem wnikać w tajemnice obydwóch Chińczyków, lecz pewna uwaga Fu dała mi do zrozumienia, że jest dyplomatą. Tsi opowiadał szczerze, przynajm- niej nam, że przez dłuższy czas studiował najpierw w Berlinie, potem w Paryżu, aby porównać poglądy Zachodu i Wschodu, aby potem wyrobić sobie zdanie na temat ich wzajemnych stosun- ków. Szczególnie zajmował się naukami medycznymi. Lecz jego ulubionym przedmiotem była psychologia. Jak to się stało, że Waller, odkąd zaczął przestawać z nami, nie poruszał swego ulubionego tematu? Wydawało się nawet, że całkowicie zapomniał o istnieniu pogańskich świątyń, które należałoby zniszczyć. Czy przyczyna tego leżała tylko w nim, czy i my także mieliśmy na to wpływ? Fu i Tsi byli osobami, w obecności których nie wypadało być agresywnym. Ze strony Amerykanina nie padły już więcej żadne żenujące słowa. Mary była wzruszająco szczęśliwa. A 38 ------------------------------------------------------------- page 39 gdy na za kończenie tego pięknego wieczoru żegnaliśmy się serdecznie, życzyliśmy sobie, aby- śmy mogli się jeszcze gdzieś i kiedyś spotkać. 39 ------------------------------------------------------------- page 40 Na Cejlonie Mój Sejjid Omar okazał się niezawodny. Wprawdzie nadal każde drzwi, przez które przecho- dził, zostawiał otwarte, lecz był uczciwy, prawdomówny, wierny, bystry, odpowiedzialny i – czego zupełnie nie podejrzewałem, miał prawdziwy talent językowy. W Sudanie, w Arabii i tak długo, jak przemierzaliśmy okolice, w których posługiwano się arabskim, nie zauważyłem jego zdolności, a nawet z pewnym sceptycyzmem podchodziłem do jego przydatności, ponieważ uwa- żał, że jedynie jego arabski jest prawidłowy i za każdym razem, gdy usłyszał jakiś inny dialekt, zwykł machać lekceważąco rękę mówiąc: – I oni myślą, że to prawdziwy arabski! Przecież nie umieją mówić w tym języku! Prawidło- wego hhchchh i właściwie hhkghhh wymawia porządnie tylko urodzony w Kairze. Lecz gdy po długiej, trwającej miesiące wędrówce, dotarliśmy od strony Bagdadu do granicy indyjskiej i znaleźliśmy się w angielskiej strefie językowej wyszło, jak to się mówi, szydło z worka. Już w Karaczi, gdzie zatrzymaliśmy się przez parę dni, dziwiłem się, że tak mało się o mnie troszczy. Widziałem go tylko po parę chwil dziennie i, gdy zażądałem wytłumaczenia, wy- jaśnił: – Sahib, przedwczoraj, wczoraj i dzisiaj przebywałem przez cały czas z angielskimi maryna- rzami i zapisałem sobie całą ich mowę. Muszę przecież mówić po angielsku, bo inaczej nie będę ci przydatny. Studiowałem nawet nocami. To proste. Tylko nie mogę sobie poradzić z tymi ich hhsssshhhh i thhhsssshhh bo akurat ci Anglicy też nie umieją mówić poprawnie. Masz tutaj ich język! Wyciągnął pakiet ponad dwudziestu zapisanych drobno arkuszy papieru i podał mi go. Zawierał on angielskie słowa i zwroty oraz ich arabskie tłumaczenie, wszystko napisane oczywi- ście po arabsku, na moje oko czysty nonsens, w którym zupełnie nie mogłem się rozeznać. Ale ponieważ po moim poczciwym Omarze widać było, że oczekuje ode mnie słów uznania, powie- działem: – Jesteś bardzo pracowity. Potrafisz także wymówić te wszystkie angielskie słowa? Przytaknął. – I wiesz także co znaczą? Znowu przytaknął, a na jego twarzy odmalowało się najwyższe zadowolenie. – Jeśli tak jest rzeczywiście, to dzielny z ciebie facet! Wtedy zakrzyknął: – Przeegzaminuj mnie, sahib! Wolno mi powiedzieć, jak masz to zrobić? – Tak. No, więc? – Jesteś angielskim sklepem z papierosami. Ja jestem angielskim Sejjidem Omarem z Liwer- bulu i kupuję dla mojego niemieckiego sahiba papierosy, ponieważ on nie umie po angielsku. Zgadzasz się? Mam to odegrać? 40 ------------------------------------------------------------- page 41 – No dobrze! Ja jestem angielskim sklepem z papierosami, a ty jesteś z Liverpoolu. Możemy zaczynać! Wyszedł z pokoju, zamknął za sobą drzwi po czym zaskrobał w nie po swojemu. – Come in! – krzyknąłem. Wszedł do środka, ukłonił się uprzejmie i chciał rozpocząć scenkę. Ale ja zawołałem: – Zamknij drzwi za sobą, zanim zaczniesz! Żaden Anglik nie zostawi za sobą otwartych drzwi
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.