ďťż

174 Upewniwszy się, że komunikacja jest możliwa, Olmy raz jeszcze sprawdził wszystkie zabezpieczenia...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Umieścił jarta w jednym ze swoich implantów, częściowego reprezentanta swojej osoby w innym, a następnie oddzielił je od siebie wzmocnionymi barierami. Jego reprezentant prowadził wstępne badanie i donosił o osiągniętych wynikach. Superszybkie operacje wykonywane przez implanty umożliwiły zakończenie wstępnych prac w ciągu dziesięciu minut od przekazania jarta. Reprezentant ocenił, że psychika jarta jest nieuszkodzona, to znaczy że jej podstawowe czynności przebiegają zgodnie z regułami inteligentnych zachowań. Nie uległy one fragmentacji. Czynności mniej istotne nie były tak dobrze zorganizowane, ale reprezentant postanowił chwilowo powstrzymać się od wydawania opinii. Nigdy nie należy zakładać, że jakaś część bomby jest bezużyteczna, zanim nie zbada się i nie pozna mechanizmu działania całości. W ciągu pierwszej godziny reprezentant Olmy'ego zlokalizował ślady doświadczeń w pamięci jarta. Pierwsze próby ich ożywienia zaniepokoiły stwór. Fragmenty jego psychiki nagle się obudziły z wielowiekowego snu i ponownie wygenerowały niespokojną kakofbniczną wiadomość: "Polecenie niejasne. Obecność arbitra poleceń. Niezdolny do zlokalizowania (jaźni?). Obrzydzenie." Potem, na szczęście, jart znów zapadł w sen. Odkryte wspomnienia nie były ani jasne, ani łatwe do przetłumaczenia. Narządy zmysłów jarta różniły się znacznie od ludzkich odpowiedników. Oczy były wrażliwe zarówno na światło, jak i na dźwięk. Łączyły oba rodzaje sygnałów w jednolite doznanie. Nie to było jednak głównym powodem trudności; algorytm odczytywania danych zmysłowych znany był od ponad stulecia. Zastanawiało go i niepokoiło zarazem (a dokładniej - jego reprezentanta), 175 że osobiste doznania podlegały ogólnokulturowemu warunkowaniu. Prywatny punkt widzenia jarta był prawie zupełnie bez znaczenia. Wiele dowodów przemawiało za tym, że zachowywał się bardziej jak zdalnie sterowany czujnik, niż jak obdarzona własną wolą osoba. Z drugiej strony, inne świadectwa zdawały się temu przeczyć. Jart miał silną, niezależną procedurę motywacyjną, która w terminologii ludzkiej nazywałaby się ego. Były z nią skojarzone ogromne ilości społecznych i hierarchicznych reakcji, które zazębiały się z jego własną motywacją. Miał silną wolę, lecz w pewnych sytuacjach, gdy znajdował się w swym społecznym środowisku, stawał się skrajnie uległy i posłuszny, niemal pozbawiony woli. Nie dostrzegał przy tym żadnej sprzeczności między tymi stanami. Nie było różnicy między posłuszeństwem a kierowaniem się własną wolą, choć Olmy nie miał wątpliwości, że jartowie nie byli wyposażeni w zbiorowy umysł; w każdym razie nie ten. Być może, miał wbudowaną symulację struktury społecznej, rodzaj urządzenia kontrolującego, czyli sumienie. Przez pewien czas Olmy, który otrzymywał informacje przez pojedyncze łącze ze swoim reprezentantem, zastanawiał się, czy jest możliwe, by zmagazynował w sobie kilka odrębnych osobowości. Taka sprzeczność w czynnościach jednej psychiki była niedorzecznością. Reprezentantowi udało się w końcu odnaleźć ciąg wspomnień, który mógł być przetłumaczony na ludzki język. Jak można się było spodziewać, najbardziej wyraziste dotyczyły momentu schwytania potwora. Olmy zobaczył Drogę - płaską i pozbawioną kolorów - z wieloma jaskrawymi obiektami na pierwszym planie, uchwyconymi z niezwykłą dokładnością. Szczegóły zmieniały się tak często, że zaczynał wątpić, czy jego reprezentant nie popełnia błędu przy tłumaczeniu. Ten, przewidując jego reakcję, zapewnił, że błędu nie ma. 176 Jart spostrzegał świat z wielu niezależnych punktów widzenia, lecz nie tak, jak Picasso w okresie kubistycznym. Przetwarzał dane spostrzeżeniowe za pomocą różnych procedur. Olmy zorientował się, a jego reprezentant potwierdził to domniemanie, że jart posługiwał się interpreterami sen-sorycznymi wytworzonymi przez inne gatunki i dostosowanymi do swej struktury pojęciowej. Dzięki temu posiadał wiele wizualnych "mózgów". Gdy go chwytano, korzystał kolejno z różnych interpreterów, starając się odkryć, jakie widzenie świata było najbliższe jego wrogom, czyli ludziom. Czy to wyjaśniało zagadkę ego i procedur motywacyjnych? Czy jart rzeczywiście wchłonął psychiki innych gatunków i posługiwał się nimi jak użytecznymi narzędziami? Jak wiele inteligentnych istot i całych kultur pokonali jartowie? I co się z nimi potem stało? Olmy przez całą godzinę starał się zrozumieć znaczenie wspomnień wizualnych. W końcu udało mu się odtworzyć w miarę przejrzystą historię jego schwytania. Pierwszy poziom interpretacji (być może naturalny sposób widzenia jarta): "Wszystko jest czarne jak smoła i zimne, brak dźwięków. Pierwszy plan wypełniają gorące, hałaśliwe i szybko poruszające się przedmioty. To maszyny, ale jartowie nie budują takich (tu następuje obraz siania i wzrostu, podobny do rozwoju wirusa)." Drugi poziom interpretacji sensorycznej (obcy?): "Tło wypełniają szczegóły, ostre, rozpraszające; pierwszy plan jest nieważny, pominięty. Ta procedura w ogóle nie widzi maszyn, a nawet bliskich obiektów." (Czy ta procedura, zastanawiał się, została zaprojektowana w celu wzmocnienia lub uzupełnienia pozostałych? Nie mogła odgrywać ważnej roli w ramach całości.) Olmy bez 177 trudu rozpoznał Drogę. Pola trakcyjne przecinały ogromne obszary, ozdabiając je fioletowymi i czerwonymi pasmami. "Niektóre pola rozpadają się na strzępy pod naporem penetrujących wiązek promieniowania. Wiązki przecinają się -jak poprzednio, procedura nie dostrzega maszyn." (Dziwny defekt, myślał, spostrzeganie przypomina myślenie, a mimo to gatunek, od którego "pożyczono" sposób widzenia, nie miał pojęcia o technice.) Trzeci poziom (podobny do pierwszego): "Zachowanie przedmiotów na pierwszym planie jest dokładnie rozumiane na poziomie abstrakcji. Każda maszyna jest dokładnie opisana i nakreślona." Olmy rozpoznał wyprodukowane przez ludzi zbrojne penetratory (bezzałogowe, jeśli nie liczyć częściowych reprezentantów) i automatyczne niszczyciele, małe i wielkie, wszystkie jednakowo wstrętne i czarne, kipiące energią zabójczych pól. Wzdrygnął się. Zawsze nienawidził takiej broni. Była prosta, bezpośrednia i nic nie mogło się jej przeciwstawić. Automaty niszczyły wszystko, co znalazło się w zasięgu ich rażenia, rozbijały na atomy, zamieniały na promienie cieplne i promienie gamma. Jart spotkał się z nimi - i mimo to, przetrwał. Był na pierwszej linii w tym starciu, gdziekolwiek i kiedykolwiek miało ono miejsce; tam, gdzie ludzie wysyłali tylko automaty i reprezentantów osobowości. Czy ten jart jest naturalnym organizmem czy sztucznym? Ludzie, którzy go schwytali, podejrzewali, że jego wygląd może nie być typowy dla całego gatunku
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.