X


- Tam do tysi�ca diab��w, Hiszpanie oszcz�dzaj�, a swoi t�uk�! - zawo�a� Janek...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
- Hola, wy tam! Z jakiego oddzia�u? Nie s�yszycie? - Niech �yje don Czacho! - krzykn�� J�ziek. By�y to jedyne s�owa, jakich poczciwy J�zef nauczy� si� przez czas swej wojaczki; zrobi�y jednak wra�enie, gdy� paru powsta�c�w zatrzyma�o si�. - Kto tu jest z oddzia�u don Czacha? - krzykn�� jeden z nich. - My! - zawo�ali jednocze�nie wszyscy trzej. - Co tu robicie? - Bijemy si� - odpar� Siekierka. - Uciekajcie, bo Hiszpanie nas goni�! Zadali�my im pieprzu. - Siadaj�e ze mn�! - rozkaza� inny kawalerzysta wyci�gaj�c r�k� do J�zka. - A ty ze mn�! Pr�dzej! Po chwili wszyscy trzej znale�li si� na siod�ach poza kawalerzystami, kt�rzy dawszy ostrog� spienionym koniom, pogalopowali �ladem towarzysz�w. Niebawem dopadli lasu, i w sam� por�, bo w�a�nie dragoni hiszpa�scy zwart� kolumn� wysun�li si� za nimi od prawego skrzyd�a. - Co�cie za jedni? - pyta� zaciekawiony Siekierka swego zbawcy. - Karmazynowi - odpar� powstaniec kr�tko. - Doprawdy? - zawo�a� Janek uradowany. - Du�om s�ysza� o was, ale teraz si� przekona�em, �e nie na pr�no uwa�aj� was za zuch�w. Nagrzewali�cie Hiszpan�w, a� serce ros�o! Rozmow� przerwa� �wist kuli, kt�ra sp�oszy�a konia, przeleciawszy mu tu� ko�o ucha; zwierz� spi�o si�, lecz Siekierka, obejmuj�c towarzysza wp� obiema r�kami, nie spad�; po chwili zaszumia�y liany i li�cie, zrobi�o si� ciemno jeszcze bardziej ni� przedtem. Karmazynowi znale�li si� w puszczy i pozwolili zwolni� kroku zm�czonym wierzchowcom. - Niechaj nas goni� - rzek� kawalerzysta. - Nie b�d� �mieli, bo nie wiedz�, �e o pi��set krok�w st�d le�y obszerna polana, gdzie si� mamy zgromadzi�. Powstaniec m�wi� prawd�; po dziesi�ciu minutach uci��liwego i niebezpiecznego dla oczu przedzierania si� przez zaro�la, drzewa rozwar�y si� i u g�ry zamigota�y gwiazdy. Na przestrzeni poros�ej pojedynczymi, rozproszonymi palmami roi�y si� cienie konnych postaci szykuj�cych si� w kolumn� czw�rkami. Odbywa�o si� to, pomimo nie sprzyjaj�cych warunk�w, z szybko�ci�, kt�ra dowodzi�a, �e karmazynowi posiadali ju� du�� rutyn� w tym kierunku. Siekierka i jego towarzysze, kontenci z nadarzonej sposobno�ci, nie opuszczali go�cinnych siode�; pochlebia�o im niezmiernie, �e si� znajdowali pomi�dzy s�awnymi na ca�� wysp� karmazynowymi; wytrzeszczali wi�c oczy, �eby si� im lepiej przypatrzy�. Nie mieli jednak na to czasu, bo oddzia�, sformowawszy si�, niezw�ocznie ruszy� k�usem drog� le�n�. Kawaleria hiszpa�ska obawiaj�c si� snad� zasadzki cofn�a si� na stanowiska, dawszy kilka salw w g��b puszczy, kt�re zreszt� nie wyrz�dzi�y �adnej szkody powsta�com. Taki marsz bez odpoczynku trwa� do samego �witu. Przez ca�y ten czas" nasza tr�jka usi�owa�a dowiedzie� si� czegokolwiek o don Czachu i jego oddziale. Ale karmazynowi odpowiadali niech�tnie; nie wiedzieli czy te� nie nabrali jeszcze zaufania do Siekierki i Kos�w, do�� i� zbywali ich kr�tkim "tak" lub "nie". O �wicie oddzia�, licz�cy najwy�ej dwie�cie koni, zatrzyma� si� w lesistej dolinie nad rzek� i tutaj roz�o�ono biwak. Teraz dopiero nasi wojacy mieli ujrze� s�awnego wodza karmazynowych, o kt�rym kr��y�y najdziwniejsze, najnieprawdopodobniejsze historie. Opowiadano sobie, �e to prawdziwy szatan zemsty, zaprzysi�ony, bezlitosny wr�g Hiszpan�w i wszystkiego, co hiszpa�skie, nieszcz�liwy, op�akuj�cy krwawymi �zami strat� ukochanej �ony, matki i ojca - zamordowanych nieludzko przez tyran�w... Szeptano sobie na ucho, �e don Diego - tak go poufale nazywano na wyspie - �lubowa� sobie nie z�o�y� dop�ty broni, dop�ki hiszpa�ska pora�ka nie zag�uszy gorzkich wspomnie� i rozpaczy. Powtarzano sobie nies�ychane, prawie nadnaturalne jego czyny: bitwy, w kt�rych w�asnor�cznie k�ad� dziesi�tki, setki nieprzyjaci�, a sam pozostawa� zawsze nietkni�ty - bo w�osy zabitej �ony chroni�y go od kuli i pa�asza - zasadzki, obmy�lane z piekieln� zr�czno�ci�, w kt�rych znika�y bez �ladu kompanie i szwadrony... Jego oddzia� sk�ada� si� z takich samych jak on, nie znaj�cych, co to wywczas, syto��, sen spokojny, odwa�nych i zuchwa�ych jak lwy, chytrych i podst�pnych jak lisy, nieugi�tych i nie pozostawiaj�cych �lad�w jak ptak. Nigdy si� nie zdarza�o, aby Hiszpanie pojmali �ywcem karmazynowego; na polu bitwy znajdowano tylko trupy i dogorywaj�cych rannych, z no�em w sercu lub kul� znalezion� w skroni, obok kuli hiszpa�skiej... Nikt nie wiedzia�, gdzie w danej chwili przebywa� oddzia�; widywano go w kr�tkich odst�pach, to pod Hawan�, prawie przy portach tamtejszych, to w Santiago de Cuba, to w Matanzas; spada� jak piorun z czystego nieba na nieprzyjaciela, kt�ry go si� wcale nie spodziewa�, i znika� jak r�j duch�w. Genera�owie kr�lowej regentki wpadali we w�ciek�o��, ile razy wspomniano wobec nich o tym �mia�ku, zuchwalcu, kt�ry drwi� sobie z ich dzia� i kartaczy, z dalekono�nych magazyn�wek, z liczby �o�nierzy. W ko�cu wyznaczono sto tysi�cy nagrody za jego g�ow�, chocia� bezskutecznie, bo nie znalaz� si� nawet pomi�dzy zbrodniarzami tak pod�y, kto by zechcia� pokusi� si� o te judaszowe srebrniki. Kiedy Kuba�czycy ponosili pora�ki, kiedy powstanie s�ab�o, duch upada� - karmazynowi krzepili w�tpi�cych, odbijali przegran� jakim� �wietnym zwyci�stwem, jak�� sztuk� nieprzewidzian�, zadan� dziesi��kro� pot�niejszemu nieprzyjacielowi. Nic wi�c dziwnego, �e don Diego powoli stawa� si� jak�� legendarn� postaci�, bohaterem, do kt�rego uciekano si� my�l� w nieszcz�ciu jak do zbawcy... I tego cz�owieka Kosowie z Siekierk� mieli za chwil� ujrze�! Nareszcie dano im zna�, �eby si� stawili u wodza, kt�ry czeka� na nich przed swym namiotem, siedz�c na siodle zdj�tym z konia. Na jego widok ogarn�o ich zdumienie. By� to bowiem m�czyzna lat pi��dziesi�ciu kilku, szpakowaty, �redniego wzrostu, o twarzy zacienionej chmur� g��bokiego smutku i powagi, dowodz�cej zamkni�cia si� w sobie. Z pomarszczonego, nakrytego do po�owy kapeluszem panamskim czo�a �atwo odczyta� mog�e� jakie� straszne przej�cia, b�le, kt�re zostawi�y niezatarte �lady; z g��bi oczu, ocienionych wspaniale zarysowanymi brwiami, wygl�da�o co�, jakby mi�o��, wsp�czucie, troskliwo��, zaparcie si� - jednym s�owem, nieograniczona dobro�, kt�ra poci�ga�a nieprzepart� si��. Teraz Siekierka zrozumia�, dlaczego ten cz�owiek by� tak uwielbiany, tak czczony. �aden z naszych ochotnik�w nie �mia� spojrze� d�u�ej w te oczy dobre, a jednak rozsiewaj�ce trwog�..
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.

Drogi uĚźytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.