ďťż

Zebrała się w sobie i ciągnęła dalej: — Simon zamknął Christinę w piwnicy razem z jej ukochanym psem...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Doskonale wiedział, że ona panicznie boi się ciemnej, pozbawionej okien i wilgotnej piwnicy. W jakiś sposób udało jej się rozniecić ogień. Często musiałam obszukiwać ją sprawdzając, czy nic ma przy sobie zapałek. Fascynowały ją płomienie. Często mówiła, że wtedy, gdy gaśnie płomień, to unoszący się ku niebu dym jest jego duszą, która wędruje do nieba. Ciotka Tessa uśmiechnęła się gorzko na to wspomnienie. Lecz prawie natychmiast na jej twarzy pojawił się znowu melancholijny smutek. — Może to była rzeczywiście tylko zabawa, a może zrobiła to celowo, aby przestraszyć Simona i skłonić go, aby wypuścił ją z piwnicy. Ale ogień wymknął się spod kontroli i zaczął gwałtownie się rozprzestrzeniać. Westchnęła i podjęła przerwany wątek: — Kiedy wraz z Robertem wróciłam ze stacji, piwnica była w płomieniach. Simon siedział przy otwartych drzwiach i szlochając pokazywał ręką ogień. Słyszeliśmy przeraźliwe krzyki Christiny i wycie Tropiciela. Robert wskoczył do piwnicy, nie zważając na gorąco i płomienie... Koła samochodu najechały na grubą gałąź, która pękła z głośnym trzaskiem. Ash wzdrygnął się. Ciotka jakby wcale tego nie słyszała. — Po chwili z piwnicy wynurzyły się dwie postacie. Pierwszą była Christina. Jej ubranie płonęło. Jedną stronę jej ciała trawiły płomienie. Stara kobieta zamknęła oczy wspominając to zdarzenie, a Ash niespokojnie zerknął na drogę przed nimi, po czym z powrotem na nią. Znowu patrzyła przed siebie, panując nad pojazdem. — Wybiegła tak szybko i minęła nas. Byliśmy zaszokowani widokiem... tej drugiej postaci. Robert był cały w ogniu. Nie... nie wiem nawet, jak zdołał wejść na schody... padł u naszych stóp w agonii... Boże, jak on cierpiał... Próbowaliśmy go ratować, ugasić płomienie. Ale nie udało się. Był płonącą pochodnią. Krzyczał... wciąż słyszę nocami jego krzyki. Nawet wtedy, gdy biorę środki nasenne, to słyszę te przerażające krzyki. — Potem znalazła pani Christinę... — zaczął Ash. — Tak, panie Ash. Wskoczyła do stawu i utonęła. Tak jak już panu mówiłam, musiała być zbyt osłabiona, żeby wydostać się z wody. Ash opadł ciężko na oparcie siedzenia, zakrywając oczy ręką. — O, Jezu... — wyszeptał. — Wtedy mieliśmy jeszcze w domu służbę i jakoś udało im się opanować pożar do czasu przybycia straży pożarnej. Inaczej Edbrook spłonąłby doszczętnie. To mogłoby być błogosławieństwem. Znowu zobaczył na jej twarzy ten sam, nieobecny uśmiech, który jednak zaraz zniknął. — Simon nie potrafił się pogodzić z tragedią. Winił siebie za śmierć rodzeństwa. Widzi pan, pomimo że Christina często się z nim droczyła, to jednak czuł się bardzo z nią związany, szczególnie po śmierci rodziców. Simon powiesił się w kilka tygodni później. Pomimo tego, co przeszedł, Ash popatrzył na starą kobietę z wyrazem niedowierzania. Zastanawiał się, czy Tessa Webb jest przy zdrowych zmysłach. — To niemożliwe — powiedział — Nic z tego, co pani powiedziała, nic jest prawdą. Przecież widziałem ich, rozmawiałem z nimi. Na Boga. jadłem z nimi. Christina wiozła mnie samochodem! Ciotka Tessa potrząsała głową. — Christina... — Ash nie ustępował. — ...dotykałem jej! My... przecież była ze mną! — lecz tu przypomniał sobie lodowaty chłód pościeli w miejscu, w którym leżała. — Nie rozmawiał pan z żywymi istotami. Byliśmy w domu sami — tylko pan i ja. Choć nie całkiem. Byli z nami Robert, Simon i Christina. lecz niejako żywi ludzie. Tropiciel też nam towarzyszył — biedaczysko, jest zupełnie zdezorientowany. — Pani zwariowała — powiedział Ash beznamiętnym tonem. W jej uśmiechu pojawiło się jeszcze coś innego niż poprzednio. — Czy czuł się pan wewnętrznie osłabiony, gdy był pan w domu, panie Ash? Czy przy całej pańskiej parapsychologicznej wiedzy nie zdawał, pan sobie sprawy, że ktoś korzysta z pańskiej energii psychicznej? Zrobili z panem to samo, co robią ze mną od wielu lat. Właśnie dzięki tej energii mogą zaistnieć. Nie rozumie pan tego, panie Ash? Co jakiś czas wracają do Edbrook, karmiąc się moją energią — kochanej cioci Tessy, strażniczki domowego ogniska, opiekunki dzieci w godzinie życia i śmierci — czyniąc psoty, tak jakby to właśnie one jednoczyły ich dusze. Sądzę, że zabawę, w którą wciągnęli pana, uważają za najlepsze swoje osiągnięcie. Mam nadzieję, modlę się o to, że będzie to ich ostatnia. Ash odezwał się, lecz jego słowa nie zabrzmiały przekonująco: — Przecież oni byli naprawdę... — Tylko w pańskiej wyobraźni. A ludzki umysł to bardzo tajemnicze miejsce, chyba równie dziwne jak tamten świat, w którym oni przebywają. Wykorzystali pański umysł, dotarli do jego najgłębszych pokładów i robili użytek z pańskich ukrytych myśli. Potrząsnął głową z niedowierzaniem. — Ma pan przy sobie ten malutki magnetofon? — zapytała. Pogrążony w myślach, Ash sięgnął do kieszeni marynarki i wyjął magnetofon. — Proszę go włączyć, panie Ash — powiedziała i zaskoczył go jej pewny siebie uśmieszek. — Proszę odtworzyć to, co pan nagrał w Edbrook. Wcisnął przycisk przewijania, czekając, aż taśma przesunie się na początek
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.