ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Przestraszyło
to dziewczynę. Pokiwała głową.
- Ale przecież zaciągnąłeś mnie tutaj i ja...
- Dziwi mnie, że nie poczułaś, jak się przypalają - przerwał jej z furią. - Zauważyła to cała reszta obozu. Do diabła, pewnie nawet Hiszpanie wywąchali ten swąd! - krzyknął i zbliżył się do niej.
Starała się powstrzymać drżenie. Znowu miał czerwony kark, nieomylny znak, że wszystko, czego się tknęła, obracało się w perzynę.
- Przyszyjesz wszystkie guziki. - Rzucił jej pudełko na łóżko.
- Szukałaś zajęcia, więc proszę bardzo. Roboty starczy ci do wieczora. - Odwrócił się na pięcie, przeszedł szybko przez pokój i zniknął za drzwiami.
Lollie patrzyła za nim jeszcze przez chwilę, potem rzuciła okiem na stertę bielizny i otworzyła pudełko. Znajdowała się w nim szpulka czarnych nici i duża puszka z igłami i szpilkami. Wzięła koszyk i schyliła się, aby pozbierać porozrzucane guziki.
Godzinę później koszyk był wypełniony mieszaniną guzików, a odzież czekała w osobnej stercie. Zmarszczyła brwi patrząc na pranie, po czym westchnęła z rezygnacją. W jednym Sam się nie myli, ma teraz sporo roboty.
Po pięciu godzinach odgryzła nitkę przy ostatnim guziku dwudziestej siódmej koszuli i podniosła ją przyglądając się swojej pracy. Tylko trzy na osiem guzików było odpowiedniej wielkości. Nic na lo nie poradzi. Wcześniej przeszukała cały koszyk, ale nie udało się jej znaleźć kompletów mniejszych guzików do spodni, a większych do koszul; wszystkie były różne i zupełnie pomieszane. Teraz próbowała przecisnąć duży guzik przez m a ł ą dziurkę, lecz nie pasował. W t y m p r z y p a d k u mogła zrobić jedno: ponacinała końce dziurek. To rozwiązało problem, przynajmniej z dużymi guzikami. Te zbyt małe m u s z ą pozostać.
Ktoś zapukał i zanim zdążyła wstać, drzwi się otworzyły i do Środka wszedł Jim Cassidy. W ręku trzymał posiłek dla niej, a na ramieniu miał Medusę.
Ptak zagwizdał, zatrzepotał dwukrotnie skrzydłami i usiadł jej na głowie, swoim ulubionym, jak się zdaje, miejscu. Kiedy pochylił się i starał spojrzeć na n i ą z łebkiem opuszczonym w dół, Eulalia po raz pierwszy od długiego czasu parsknęła śmiechem. Potem ptak zaczął śpiewać piosenkę: Och, och, tam na Południu, w krainie bawełny..."
- Medusa, brakowało mi ciebie - szepnęła i wyciągnęła dłoń. Ciągle śpiewając, i to z południowym akcentem, szpak wskoczył na jej rękę. Dziewczyna trzymała go przed oczyma.
- Szkoda, że nic nauczyłaś jej czegoś innego. Słucham tej piosenki już od dwóch dni, a w przerwach uczę się zasad dobrego zachowania madame Devereuax. - Jim przeszedł przez pokój z tacą w ręku. - Czy wy, kobiety, naprawdę wierzycie w te wszystkie bzdury, na przykład, że nic należy mówić o muzyce, gdy temperatura przekracza trzydzieści stopni?
- Medusa, jesteś zbyt gadatliwa - mruknęła i pogłaskała j ptaka. Spojrzała na tacę, pozwoliła szpakowi wskoczyć na żerdź
i odwróciła się, aby odebrać jedzenie.
- Szczególnie spodobało mi się: Nie zawieraj znajomości z osobami, których możesz się wstydzić". Sam miał rację, gdy mówił, że jesteś snobką, dobrze wyglądającą, lecz mimo to snobką.
216
217
Wzięła od niego tacę ignorując fakt, iż cały czas pożera ją wzrokiem.
- Jakieś tarapaty? - wskazał głową na stertę prania.
- Ta uwaga była doprawdy niesmaczna. - Odłożyła gwałtownie tace i posłała mu lodowate spojrzenie.
- Może i brak mi smaku, ale nie miałbym nic przeciwko lemu, aby spróbować ciebie - rzekł i zaczął przysuwać się do niej. Dziewczyna stopniowo cofała się,aż kolanami dotknęła krawędzi łóżka. - Lubię snobki - dodał z naciskiem.
- Saaaaam! - krzyknęła najgłośniej, jak tylko mogła.
- Nie ma go tu - mruknął mężczyzna i pokręcił głową.
- A gdzie jest? - Nie podobało jej się spojrzenie Jima.
- Pojechał do San Fernando, mimo to'jestem pewien, że dg usłyszał. - Pogładził ją po policzku.
- Przesłań!
- Nie zdołam, poza tym myślę, że i ty tego chcesz.
- Zostaw mnie! - Odtrąciła jego rękę. Kątem oka dostrzegła błysk czegoś czarnego w otwartym
oknie. Wystraszyli Medusę, co rozgniewało ją jeszcze bardziej. Chciała go odepchnąć, lecz mężczyzna objął ją i zaczął całować. Kopnęła go z całej siły.
- Cholera! - Skulił się, ale zaraz wyprostował i nagle przesta! być delikatny. Wykręcił ręce L o I J i c i zamknął dziewczynę w żelaznym uścisku. Wierciła się i próbowała go kopać, lecz przytrzymał ją nogami tak mocno, że poczuła w b i j a j ą c ą się w plecy ramę łóżka.
Chciała krzyknąć, ale mężczyzna zamknął pocałunkiem je} otwarte usta. Eulalia starała się wyswobodzić, jednak trzymał j ą . i nie pozwalał na jakikolwiek ruch. Poczuła, że usiłuje włożyć jej język w usta.
Sekundę potem była wolna. Stało się to tak błyskawicznie, że upadła piecami na łóżko i jedynie kątem oka zarejestrowała długie włosy S a m a - Poderwała się słysząc ciosy pięści i jęki bólu. Sam i Jim kotłowali się po podłodze w zażartej walce - właściwie to Sam wałczył, bo tyłko on zadawał ciosy.
- Mówiłem ci, byś zostawił dziewczynę w spokoju! - Chwycił
Jima za kołnierz i uderzył tak mocno, że najemnik wyleciał przez otwarte drzwi na zewnątrz. Sam skoczył za nim. Przerażona Lollie też podbiegła do wyjścia.
Obaj mężczyźni krzyczeli i kotłowali się w kurzu. Wkrótce zebrał się. tłum gapiów i otoczył ich ciasnym kręgiem. Sam odchylił się, chcąc przyłożyć przyjacielowi pięścią, lecz ten podniósł po raz pierwszy rękę i zablokował jego cios. Potem kopnął Sama w pierś i odrzucił go do tyłu.
- Zwariowałeś? Nigdy nie biliśmy się przez kobietę. A poza tym, co, u licha, tu robisz?
- Cholernie się cieszę, że wróciłem - warknął Sam i rzucił się na niego.
Jim przekręcił się na bok i podniósł z ziemi.
- Przestań, stary, nie zmuszaj mnie, żebym ci oddal
|
WÄ
tki
|