ďťż

Zaczęli go leczyć muszkami, pijawkami, wstrzykiwaniem jakiegoś żrącego płynu i tak dalej, ale mimo to choroba nie ustępowała, zaczerwienienie nie mijało...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Po pewnym czasie lekarze domyślili się, że to choroba udana: zapalenie jest stale niewielkie, nie pogarsza się, ale też nie polepsza, trwa w stanie niezmiennym. Rzecz podejrzana. Wszyscy więźniowie dawno już wiedzieli, że chory udaje zdrowy 749 i wodzi ludzi za nos, choć sam się do tego nie przyznawał. Był to miody chłopiec, ładny, i owszem, ale robiący na nas wszystkich niemile wrażenie: skryty, podejrzliwy, zasępiony, z nikim nie gada, patrzy spode łba, wiecznie się boczy, jakby wszystkich podejrzewał. Pamiętam, niektórym u nas przychodziło nawet do głowy, że gotów coś splatać. Był żołnierzem, dopuścił się grubszej kradzieży, przyłapano go i skazano na tysiąc kijów i roty aresztanckie. Jakem już przedtem wspominał, niektórzy podsądni, aby oddalić chwilę kary, decydują się na straszne wybiegi: w przededniu kaźni pchnie nożem jednego z przełożonych albo kolegę aresztanta, więc go sądzą ponownie, kara odwleka się jeszcze na jakie dwa miesiące i cel zostaje osiągnięty. Mniejsza o to, że przecież za dwa miesiące będzie ukarany w dwójnasób, w trójnasób surowiej; byleby tylko teraz odwlec groźną chwilę na kilka bodaj dni, a później niech się dzieje, co chce: tak wielki bywa czasem strach tych nieszczęśników. Niektórzy u nas szeptali między sobą na ucho, że trzeba się go wystrzegać; kto wie, gotów zarżnąć kogo w nocy. Co prawda kończyło się na gadaniu, specjalnych zaś środków ostrożności nikt nie przedsiębrał, nawet ci, których łóżka stały tuż obok jego łóżka. Widzieli zresztą, że po nocach trze sobie oczy wapnem z tynku i czymś tam jeszcze, aby z rana były znów czerwone. Wreszcie lekarz naczelny zagroził mu zawloką. Przy uporczywej, długotrwałej chorobie ocznej, gdy już wszystkie środki medyczne zawiodły, lekarze, dla uratowania wzroku, decydują się na środek gwałtowny i bolesny: stawiają choremu zawlokę, niby koniowi. Ale nieborak w dalszym ciągu nie zgodził się wyzdrowieć. Cóż to był za charakter uparty, czy też nad miarę tchórzliwy: przecie zawloką, choć nie tak dotkliwa jak kije, jest również bardzo bolesna. Lekarz ręką zgarnia pacjentowi z tyłu skórę na szyi, ile się tylko da uchwycić, całe zagarnięte ciało przebija nożem, wskutek czego powstaje szeroka i długa rana na całym karku, i przewleka przez tę ranę taśmę płócienną, dosyć szeroką, prawie na palec; następnie co dzień, w oznaczonej godzinie, szarpie tę taśmę w ranie, zupełnie jakby ją na nowo przecinał, żeby się ustawicznie ślimaczyła i nie goiła. I tę torturę również biedak uparcie znosił - z okropnymi zresztą męczarniami - przez kilka dni i dopiero po tym zgodził się wypisać. Już po jednym dniu oczy jego były całkiem zdrowe, 750 i skoro tylko wygoiła mu się szyja, poszedł na odwach, aby zaraz nazajutrz dostać tysiąc kijów. Zapewne, ciężka jest chwila przed karą, ciężka tak dalece, że może grzeszę nazywając ten strach małodusznością i tchórzostwem. Ciężka widocznie, skoro człowiek woli karę podwójną, potrójną, byleby tylko nie natychmiastową. Wspomniałem wszakże i o takich, co sami prosili o najrychlejsze wypisanie ze szpitala, z grzbietem jeszcze nie wygojonym po pierwszych kijach, aby odbyć resztę plag i definitywnie zakończyć sprawę; gdyż pobyt przed wyrokiem na odwachu jest dla wszystkich bez porównania gorszy od katorgi. Lecz poza różnicą temperamentów, w determinacji i nieustraszoności niektórych ludzi gra wielką rolę zatwardziałe przyzwyczajenie do plag i kar. Wielokrotnie bity człowiek jakoś umacnia się na duchu i na grzbiecie i w końcu patrzy na karę sceptycznie, bez mała jak na drobną niedogodność, której się już nie boi. Na ogół biorąc, jest to słuszne
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.