ďťż

Widziemy codzień najzdolniejszych ludzi, zapatrujących się w głąb dziejów i wynoszących z tego grobowca kości, łachmany tylko, proch mogilny i zgniliznę...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Nie przemówi pismo, nie wstaną trupy, nie rozjaśnią się martwe głoski, póki ich wiara i miłość nie zaklną. Nikt dotąd nie wyśpiewał formuły zaklęcia, nikt się godnym nie stał mieć je zesłanem z nieba.. Historycy, otoczeni faktami, śledzą nie umiejąc ich powiązać i spoić rozprzęlone, siłą się, niecierpliwią, zestawiają, kleją, a wciąż ro- bota się rozpada i żyć nie chce. Bo nikt niema wiary i ducha, bo nikt zmarłemu nie powiedział jeszcze: Wstań i idź. Ale też na to siły potrzeba nie ziemskiej i nie tej w jaką wierzymy, lecz innej, którą żyje co żywe, która przychodzi z góry, która jest nagrodą, ubłogosławieniem, potęgą. I tu zakończyć musiemy tem cośmy już powiedzieli wyżej: wielki artysta i mistrz winien być wprzódy wielkim człowiekiem, wielkiem sercem, czynem i cnotą... Nic odtworzy przeszłości kto się nie stał godnym, by jasno w nią spojrzał; klejonki to będą i sztuczki, nie żywe twory; ażeby żywy strumień popłynął, trzeba źródło oczyścić. Nie dosyć samej pracy choćby najmozolniejszej, nie dosyć miłości kraju czczej i w słowach zamkniętej, potrzeba miłości czynnej, trzeba czystości życia, surowości dla siebie a pobłażania dla bliźniego, trzeba słowem cnoty, a cnota to genjusz... Za lekko w ogólności bierzemy dotąd wszystko co czyniemy. Ani systematyczne oczernienie, ani absolutne uwielbienie, nie starcza, żadna formułka nie da recepty na odtworzenie przeszłości, trzeba się jej uczyć i odgadnąć ją zarazem, a do tego bez uspo- sobienia, bez wewnętrznego udoskonalenia i oczyszczenia nie dojdziemy. Gdy wybije dojrzałości godzina, nagle oświeci nas promień z góry, przewidzą oczy, pękną zasłony i to co wiekiem trudu niezdobytem było, w chwili ujrzemy całe, wielkie, pełne, odrodzone. Stańmy się tylko objawienia godni, a przyjdzie objawienie. Dnia 15 Marca. 1856. III. DZIENNIKARSTWO. Ze zjawisk, które nas otaczają w świecie umysłowym nic niema godniejszego uwagi pilnej, nad wzrost i stan dzisiejszy dziennikarstwa. Biorę ten wyraz w najobszerniejszem znaczeniu i usuwając na stronę polityko, która do innej sfery należy, chcę tu mówić tylko o części literackiej, i wpływie jaki rozwój jej wywiera na właściwą literaturę. Wpływ ten już zawczasu osądzono i okrzyknięto szkodliwym, i jak niektórzy zastarzali nieprzyjaciele wszelkiego postępu protestują przeciwko kolejom i parze, tak drudzy wołają na poniżenie i zepsucie literatury przez dziennikarstwo, które ją w codziennego boju ściągnęło szranki. Tymczasem potrzebie wieku czyniąc zadosyć, dzienniki wszystkie, nic tylko za granica ale i u nas także, wielka cześć kolumn swych przeznaczyły na literaturę, i pojąwszy że życie społeczne, którego świadectwem jest każde pismo perjodyczne, nic pełnem by się wydało, gdyby je dziś ograniczono polityka, umysłowy ruch spisują, regestrują, sadza jak inne fenomena. Od stu nie spełna lat dopiero, liczyć można w Europie żywsze rozwinięcie się tego, co już właściwie dziennikarstwem nazywać się może, gdyż poprzednie gazety i zbiory były słabem nasionkiem tylko, w którem trwał zaród przyszłości, zaledwie jeszcze młode puszczający listeczki. Wypadki które we Francji zakończyły wiek XVIII, oprócz innych skutków, do dziś dnia widomych, dały potężny popęd piśmiennictwu perjodycznemu, szczególniej w wydziale polityki. Zrazu literatura nie miała prawie miejsca w gazetach, lub była lekkim tylko dodatkiem, zakąską po obiedzie; dziś stopniowo je uzyskawszy, zajmuje miejsce ważne i niemal stanowi cała wartość pism niektórych. We Francji prócz innych, dziennik Ia Presse, nabywaniem pism wyższej wartości i zamieszczaniem ich w odcinku, najwięcej rozwinął zastosowanie literatury do dziennikarstwa, chociaż przed nim inne gazety zapełniały coraz powiększający się format płodami nowszych pisarzy. Rozmaite fazy przechodziła literatura w piśmiennictwie perjodycznem, to nad miarę je zajmując, to wyganiana, to nadużywająca miejsca które pozyskała. Odzywały się i odzywają głosy za i przeciwko niej, wyśmiewano odcinek powieściowy przedłużający się, wymyślający zakończenia dziwaczne dla obudzenia zajęcia. Niektóre dzienniki musiały romans ze szpalt swych wyrzucić, zastąpiono go pamiętnikami, podróżami i sprawozdaniami, i dotąd gazety nie jasno jeszcze wiedzą, jaki mogą i powinny dać literaturze udział, i jak ją zastosować do codziennego użycia. Zadanie to zarówno za granicą jak u nas nierozwiązane praktycznie, teoretycznie nawet rozpoznawanem niebyło. Ciekawem zdaje się nam, spróbować przynajmniej zastanowienia nad niem, szczególniej z powodu pism naszych, których los tyle nas obchodzi, a tak ściśle z przyszłością naszą jest związany
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.