ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Za to oczy potwora budziły prawdziwą grozę wielkie, wyłupiaste, umiejscowione na wierzchu czaszki.
Jesionna dobrze wiedziała, że nie jest to żywe stworzenie, tylko kamienna podobizna wykonana w niewiadomym celu. A jednak te oczy tak ogromne, że nie dałoby się ich zasłonić obiema rękami świeciły jaskrawożółtym blaskiem. Ich źrenice miały kolor świeżej krwi. Dziewczyna nie mogła uwierzyć, że te ślepia nie są żywe i że potwór nie korzysta z nich przy swoich okropnych zamiarach.
Desperacko czepiała się resztek zdrowego rozsądku, ale nie miała najmniejszych wątpliwości, że te ślepia zauważyły jej przybycie. To tylko skała, tłumaczyła sobie. Figurę musiano tu umieścić bardzo dawno temu, bo skąpa trawa okalająca kamienne cielsko urosła tak wysoko, że zasłaniała potężne tylne łapy.
Karcąc się w duchu za naiwność, Jesionna zmusiła się, by wstać. Mocno ściskała w ręku amulet. Powoli się odprężała; im dłużej wpatrywała się w posąg, tym mocniejsze było przekonanie, że te patrzące na nią oczy to jakaś sztuczka. Ten kamienny przedmiot nie mógł żyć, bez względu na to, jak świadomie zdawał się ją obserwować.
Przez wszystkie lata, które spędziła jako uczennica Zazar, podczas wszystkich podróży z Mądrą Niewiastą i samotnych wędrówek, Jesionna nigdy nie widziała takiego miejsca i takiej kamiennej rzeźby.
Lud Bagien lepił z gliny garnki i miski, a potem je wypalał, by nadawały się do użytku. Nie dysponował jednak żadnymi narzędziami do obróbki kamienia. Ale... coś sobie uświadomiła. Kamienie, po których przeszła przez bajorko, tak wygodnie rozmieszczone, również nie były dziełem natury. Może położyli je ci sami ludzie, którzy stworzyli wielkiego, kamiennego luppersa.
Kamienne zwierzę nie może skakać, rozszarpywać ani pożerać. Dziewczyna powoli, ostrożnie ruszyła do przodu. Kiedy podeszła bliżej, nabrała pewności, że podobizna luppersa powstała w dalekiej przeszłości. Kto ją wykonał i w jakim celu, pozostało dla niej tajemnicą. Może jednak to odkrycie bardziej przypadnie Zazar do gustu niż koszyk z trzcinowełną, który i tak upuściła podczas ucieczki.
Gdy weszła z błotnistej ziemi na kamienny bruk, mimo woli podniosła rękę i ściskającą kamień mocy dłonią pozdrowiła olbrzymi posąg.
Spomiędzy palców dziewczyny trysnęły iskry; poczuła, że jej nietypowa broń zaczyna się rozgrzewać. Nie spróbowała jednak zakręcić amuletem nad głową. W jakiś sposób była pewna, że jego ostrzeżenie lub ochrona nie będzie tu potrzebne.
Jesionna odważnie zatrzymała się przed górującą nad nią kamienną figurą.
Czyżby w żółtych oczach zaszła subtelna zmiana? Czy zaświeciły jaśniej, gdy kamień mocy rozgrzał się w jej ręce? Znów poczuła, że ktoś jej się przygląda, ale z dużej odległości. Przyjrzała się amuletowi i zauważyła, że także świeci. Był tak gorący, że z trudem go trzymała, niczym wyjęty z ogniska rozżarzony węgiel.
Może to tylko jej wyobraźnia, ale... z amuletu wytrysnął wątły płomyk, zamigotał raz i drugi i zgasł. Wraz z nim zniknęło również uczucie, że ktoś ją obserwuje i cała tajemnicza aura otaczająca dziwnego kamiennego stwora. Teraz miała przed sobą tylko kawał rzeźbionej skały, który nie mógł być żywy. Oprócz brzęczenia owadów nie słyszała innych dźwięków; ziemia też nie drżała pod ciężkimi krokami wielkiego cielska, choć trochę się tego spodziewała.
Krok za krokiem Jesionna okrążyła monstrualny posąg, oglądając go od góry do dołu.
Pnącza okręciły się wokół tylnych łap stworzenia, jakby takie słabe pęta mogły go uwięzić. Kiedy obeszła rzeźbę i stanęła naprzeciw niej, zauważyła, że przednie łapy luppersa, złożone na okrągłym brzuchu, nie zakrywały wyrytych tam rzędów znaków.
Wśród Ludu Bagien nie było uczonych. W każdym pokoleniu przebywała wśród nich jedna Mądra Niewiasta, taka jak Zazar, choć nie należała do plemienia. Mówiono, że Mądre Niewiasty żyją dwukrotnie dłużej od przeciętnego mieszkańca Bagien. Wszystkie one przechowywały powierzone im starożytne kroniki, tak jak teraz Zazar, i na nich opiekunka nauczyła Jesionnę czytać. Dziewczyna spędziła wiele godzin, ucząc się odczytywać znaki, z których pomocą strażniczki tradycji zapisały wydarzenia ich zdaniem godne zapamiętania. Umiała posługiwać się tym pismem równie dobrze jak jej nauczycielka; i przeczytała nawet notatki, jakie Zazar postanowiła swego czasu dodać do kronik. Nigdy jednak Jesionna nie widziała czegoś takiego jak te kolumny kropek, prostych kresek i wijących się linii na brzuchu rzeźby.
Przykucnęła, ściskając oburącz kamień mocy. Już nie parzył, ale była pewna, że ostrzeże ją przed każdym niebezpieczeństwem. Wprawdzie nie umie odczytać tajemniczej inskrypcji, może jednak przynajmniej nauczyć się jej na pamięć.
Królowa Ysa była niezadowolona z postępów swoich planów a dokładniej z ich fiaska. Latami próbowała wezwać maleńkiego niewidzialnego sługę i nigdy jej się to nie udało
|
WÄ
tki
|