ďťż

Tomasza z Akwinu, w niezachwianej pobożności maryjnej, skupionej wokół Częstochowy, w architekturze barokowych kościołów...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Polska siedemnastego wieku — to była twierdza katolicyzmu, gorejąca pochodnia żarliwej wiary, w której może mało było mistycyzmu i filozoficznej głębi, ale która łączyła się z duchem poświęcenia i ofiarności oraz namiętnego przywiązania, wyrównując jakoś wcale niemałe grzechy. Obok Hiszpanii był to najmocniejszy filar katolicyzmu w świecie. A twierdza ta była zagrożona: stała ona szerokim frontem przeciwko fali rewolucyjnej niemieckiej i szwedzkiej, a szturmowana była od tyłu z jednej strony przez świat turecko-tatarski, z drugiej strony przez rewolucję kozacką i przez rosnącą potęgę nienawistnie usposobionej, zarazem schizmatyckiej i turańskiej Rosji. Tylko Austria była sąsiadem do pewnego Stopnia przyjaznym — ale tylko do pewnego stopnia — i w tej swojej przychylności nieszczerym. Ów wiek siedemnasty — to był dla Polski wiek nieustannej wojny: ,^80 lat wojennych w ciągu samego XVII wieku" (Konopczyński), czyli w ciągu lat stu. Jeden rok pokoju na pięć. Władysław IV, którego szesnastoletnie panowanie przypadło w całości na wiek XVII (1632-1648) był człowiekiem zdolnym, ale całą swoją postawą 301 i duchem był duchowi ówczesnej Polski obcy. Jest zadziwiające, jak bardzo był inny od swego ojca. Zygmunt III Waza — to był człowiek kontrreformacji; obok Filipa II hiszpańskiego największy król- kontrreformator w Europie. I niewątpliwie wierny wyraziciel ducha polskiego narodu, godny następca Mieszka, Bolesława, Jadwigi, zarówno jak Oleśnickiego. Natomiast Władysław IV, choć pozornie zajmujący postawę katolicką, to był w istocie przeciwnik kontrreformacji, cichy sympatyk obozu protestanckiego, kandydat na cara, gotowy do powiedzenia sobie, że Kreml moskiewski wart jest przyjęcia wiary prawosławnej. Stał on właściwie w rozbracie z duchem polskiego narodu — i dlatego nic wielkiego nie zdziałał! i większość rozgrywek swoich przegrał, a co więcej, ściągnął na Polskę wielkie klęski. Jednym z jego celów było wzmocnienie władzy królewskiej. W istocie, to raczej on niż jego ojciec mógłby być oskarżany o dążenie do „absolutum dominium". Ale rzecz w tym, że gdyby je był osiągnął, byłby władzę sprawował nie w duchu interesów i ideałów narodu, lecz całkiem wyraźnie wbrew nim. Panuje w nauce polskiej nowszych czasów pogląd, że tego właśnie Polsce było potrzeba: mocnej władzy królewskiej. Uważa się, że same tylko organizacyjne reformy, takie jak skasowanie „liberum veto", stałe podatki i silna, stała armia, byłyby wystarczającym lekarstwem na polskie historyczne niedomagania. Ale nie docenia się tego, że najważniejsze jest nie to, jaki się ma aparat i jakie środki, ale to, do czego chce się tych środków użyć i jaką chce się nimi prowadzić politykę. Jest jądro słuszności w poglądzie, że jeśli się już ma zły rząd, to lepiej by był on słaby, niż by był silny. (Zapewne np. Polska byłaby lepiej na tym wyszła, gdyby rząd Augusta Mocnego w XVIII wieku był słabszy niż naprawdę był.) W niektórych dziedzinach Władysław IV prowadził tę samą politykę co jego ojciec, choć robił to - trzeba to stwierdzić — z reguły niezręcznie, zbyt niecierpliwie i gwałtownie, często środkami nielegalnymi i dlatego bardzo często nieskutecznie. Ale w kilku podstawowych kierunkach prowadził politykę całkowicie odwrotną — niebezpieczną albo po prostu szkodliwą. Co więcej, powodował się wielką ambicją i pychą — a pycha jest zawsze złym doradcą. Uważał się równocześnie za króla polskiego, króla szwedzkiego i cara moskiewskiego. Oraz mniemał, że będzie w stanie wypędzić Turków z Europy i odbudować bizantyńskie cesarstwo, co wprawdzie było zamierzeniem wyglądającym pięknie, ale co przerastało siły i możliwości Polski i pchało Polskę ku przedsięwzięciom awanturniczym, niosącym z sobą katastrofy. Początkowo Władysław IV prowadził politykę bałtycką i środkowoeuropejską, zwróconą przeciwko Szwecji i politycznie sprzyjającą obozowi katolickiemu w wojnie trzydziestoletniej. Aby, po wygaśnięciu sześcioletniego rozejmu altmarskiego z roku 1629, móc wznowić działania wojenne przeciwko Szwedom, okupującym niektóre miasta i porty polskie oraz ksiązęco-pruskie, zgromadził 24 000 wojska na polskim Pomorzu, a oprócz tego 1500 kozaków z dnieprowymi „czajkami" nad Zalewem Wiślanym. Ale jednak, mimo że warunki dla takiej wojny i dla osiągnięcia w niej zwycięstwa były bardzo dobre, w wojnę się nie wdał. Ulegając 302 wpływowi proszwedzkich pośredników, mianowicie Francji, ale także Brandeburgii, Anglii i Holandii, zawarł ze Szwecją w 1635 roku, w Sztumskiej Wsi, rozejm na 26 lat, to prawda, że dość korzystny, postanawiający, że Szwedzi oddają okupowane przez siebie porty i miasta w Prusach Królewskich i Książęcych, ale zatrzymują Inflanty. Zbudował flotę wojenną, ufortyfikował Puck oraz zbudował dwa forty, chroniące ten Puck, mianowicie Władysławowo (koło dzisiejszych Chałup) i Kazimierzowo (koło Kuźnicy), przy cieśninach przecinających Mierzeję Helską, która wtedy nie była jeszcze pólwyspem, ale łańcuchem wysepek. Usiłował pobierać cła morskie w Gdańsku i w Pilawie, co byłoby bardzo powiększyło jego dochody, ale napotkawszy na opór floty duńskiej oraz miasta Gdańska, w końcu zrezygnował z tego, zadowoliwszy się jednorazowym odstępnym 600 000 talarów od Gdańska, przy czym flota jego stopniowo przestała istnieć. „Zerwał z katolicką polityką ojca. (...) Chcąc odzyskać protestancką Szwecję, nie miał ochoty ograniczać wolności dysydentów w Polsce, a zamierzając wystąpić z prawami swymi do tronu moskiewskiego, chciał sobie ująć dyzunitów" (Kubala). Musiał stoczyć uciążliwą wojnę z Moskwą. Zaraz na początku jego panowania, w roku 1632, potężna armia rosyjska najechała wschodnie ziemie Litwy i obiegła Smoleńsk, szturmując go 200 działami i 30 tysiącami ludzi
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.