ďťż

Proceder uprawiany przez pana 118 Błocka także potoczył się dalej, wyrzucono go tylko z klubu Garrick w Londynie...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Był to bowiem, zgodnie ze statutem, klub dla gentlemanów. Stonesi chcieli podziękować swoim fanom za lojalność i to podziękować w ładnym stylu. Nagrali singel We Love You. Brian Jones, który po opuszczeniu szpitala wyjechał do USA, gdzie, jako konferansjer, wziął udział w Monterey Pop Festival, wrócił i szalał na mellotronie. Najbardziej psychodelicznym instrumencie owych psychodelicznych czasów. Paul McCartney i John Lennon użyczyli głosów. Dograno tak psychodeliczne (tzn. aluzyjne) efekty, jak zatrzaskiwanie drzwi w więziennej celi i odgłos kroków na kamiennej posadzce. Nie dość tego -piosenkę miał promować specjalnie zrealizowany w tym celu film! Jego temat i tytuł to ponownie aluzja: „Proces Oscara Wilde'a". W prześladowanego pisarza wcielił się Mick, Keith zagrał markiza Oueensberry, wystąpiła także Mariannę Faithfull. Kiedy ludzie z BBC zobaczyli to, reżyserowane przez Petera Whitehea-da, dziełko, dołożyli wszelkich starań, żeby nie zobaczył go już nikt inny. Przynajmniej w Anglii. Ku zdumieniu i rozczarowaniu Stonesów piosenka dotarła zaledwie do ósmego miejsca. I nie bełkotliwy tekst to sprawił. Nic nas nie obchodzi Jeśli tylko wy kochacie my My kochamy wy (...) My kochamy oni (...) etc. Dlaczego więc tak się stało? Wydany w grudniu album THEIR SATANIC MAJESTIES REOUEST odpowiada na to pytanie. Zaszło bowiem pewne - artystyczne - nieporozumienie. Nieporozumienie polegające, dokładnie tak jak i w przypadku singla, na tym, że Stonesi zapomnieli o swoich muzycznych korzeniach i spróbowali popłynąć na fali modnej psycho-delii. Jagger i Richards zafascynowani byli „Sierżantem Pieprzem" i traktowali swoją płytę jako bezpośrednią odpowiedź na wyzwanie Beatlesów. Projekt więc już w założeniu skazany był na niepowodzenie. Czuł to wyraźnie Andrew Loog Oldham, ale nie mógł chłopców przekonać. Potęgował się konflikt pomiędzy grupą i jej menażerem. Nagrania ciągnęły się przez cały rok - inne sprawy absorbowały Micka, Keitha i Briana. „Czasami myślę, że to był cud, że w ogóle cokolwiek zrobiliśmy pod napięciem, jakie panowało wewnątrz grupy" - skomentował powstanie albumu Charlie Watts. On i Bill Wyman pozostali jedynymi muzykami zespołu, na których współpracy można było polegać. Zdesperowani i zniecierpliwieni, nie wiedząc, czy koledzy nie trafią na dłużej do więzienia, zarejestrowali przy pomocy muzyków studyjnych i włączyli do repertuaru longplaya piosenkę Billa In Another Land. Jagger i Richards nigdy przedtem i nigdy potem nie dopuścili utworu Wymana do produkcji grupy - po latach oczekiwania Bill zdecydował się na równoległe nagrywanie płyt solowych. Mniej cierpliwości miał Andrew Oldham. Próbował zmusić zespół do pracy nad bardziej bluesowym repertuarem, w przeciwnym wypadku wróżył fiasko. 119 wrześniowe wieczory w Olympic Sound Studios w Londynie esa najgorzej jak umieli. Oldham przysłuchiwał się, zatopiony eh. Wreszcie wstał, wyszedł, a kiedy na schodach słychać oki, chłopcy zrozumieli, że zostali bez menażera, ę. Poczuli się wolni. Zrealizowali swój psychodeliczny sen. rkiestracjach zmarnowało się sporo dobrych pomysłów. Do : THEIR SATANIC MAJESTIES REOUEST chce się dzisiaj ow. ałeś ją całą w złocie? ólową z dawnych dni
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.