ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
to, że miała właśnie tę płytę. - Nie, raczej nie.
- A sprawdził pan. że ona idzie do tej kamienicy obok WKU? Niech to nie będzie robot, może ma pan rację. Ale jest pan pewien, że ona tam nie ma kochanka?
- Jest pan wstrętnym łobuzem - powiedział Adam. Ale poczuł ból, rana została zadana. Dziwka i automat w jednej osobie, można było przecież dodać obydwa koszmary, czemu nie. I pomimo ostatniej nocy, nie odłożył słuchawki.
- Niech pan sobie przypomni - sączył łagodnie tamten - jakieś jej reakcje, które pana zaskoczyły. Niespójność wyjaśnień, może niechęć do zbyt szczegółowego opowiadania o przeszłości, może jakaś zaskakująca dezorganizacja mchu. Brak koordynacji, to mam na myśli. Czy ona nie unika operowania bardzo małymi przedmiotami? Albo. czy ja wiem, czy nie ma pan wrażenia, że jakieś jej zmysły są upośledzone? O, może ona nie czuje, jak coś źle pachnie?...Jest pan tam?
- Jestem - powiedział z ociąganiem Adam.
- No dobrze, zresztą może poprzestańmy na tym, żeby pan nie był jej pewien do końca. Pal sześć, robot czy nie, ale niech pan się jej przyjrzy...Czy pan odbiera pocztę bez kłopotu, czy to przechodzi przez jej ręce?
Adam odchrząknął.
- No, jest jeden kluczyk do skrzynki.
- Aha. I ona go oczywiście nosi przy sobie. Czy może pan to zmienić? Chciałbym panu jeszcze coś podesłać.
- W tej chwili akurat kluczyk leży na stole. Nie ma jej tutaj. Wyjechała na dwa tygodnie. Może uciekła, panu i mnie.
- E. po pół roku trzeba po prostu naoliwić sprzęt, przejrzeć podzespoły... Nigdzie nie wyjechała, leży pewnie tam w kamienicy obok. rozmontowana na części...
- Błagam, niech pan przestanie.
- No dobrze, przepraszam. Wysyłam panu coś. Taka ciekawostka. Gdyby pan się jednak namyślił... podaję kontakt zwrotny, ma pan coś do zapisania?
- Nie boi się pan podsłuchu? - zapytał nagle Adam. Tak, to był ten moment: wszedł w to. Sterling powinien zamówić fanfary. Kapelę cygańską. Orkiestrę, żeby zagrała mu Gwiaździsty sztandar. Ale zachował się tak, jakby przeoczył charakter tego pytania, kryjącą się w nim zgodę na swoją Dyrekcję Operacyjną, na KGB i elektroniczną kochankę. Jak gdyby nic odparł:
- Oni wiedzą, żeśmy was namierzyli. Dlatego możliwe, że już pan swojej Liii nie zobaczy. Ale gdyby, to dyktuję numer...
17
Właśnie w takich okolicznościach w to uwierzyłem - opowiadał mi Adam w Dorotce. - Uciekłem w tę wiarę przed czym innym. Wolałem myśleć, że kocham się w maszynie, bo w gruncie rzeczy tak ją kochałem, że nie byłem w stanie myśleć o niej jako o maszynie serio i do końca. A dzięki temu unieważniałem tamto wyznanie, które stawało się w tym świetle jedynie wybiegiem, próbą skierowania mojej uwagi w inną stronę, l miałem ją tylko dla siebie. To było najważniejsze: tylko dla siebie. Jeśli naprawdę chodziło o manipulowanie mną, to ten numer z prostytucją, cóż, to był majstersztyk. Poczułem się nagle od niej mocniejszy i odpowiedzialny: za nią, za nas. Nawet nie przyjmując istoty sprawy do wiadomości. Gdyby nie to doświadczenie, nigdy bym nie przypuszczał, że można sobie wybierać wiarę, rozumiesz? Wybierać rzeczywistość. Uznałem, że Sterling rna rację i, jednocześnie, że trzeba ją przed nim bronić. Tyle, że... Zawahał się.
- Tyle, że co?
- Tyle, że w gruncie rzeczy ten eksperyment im się nie udał.
- Jak to: nie udał?
- Bo jeśli to prawda, że chodziło o sprawdzenie, czy da się przeprogramować przeciwnika... Trudno mi to wytłumaczyć, wiem, że to w mojej sytuacji zabrzmi śmiesznie... Ale ja dopiero od tamtej pory. gdy ją spotkałem, mam poczucie, że to jest moje życie. A już na pewno od tego wyznania. Moje, niczyje inne.
Nalał sobie jeszcze piwa. Nie odzywałem się - nie miałem pojęcia, co powiedzieć - więc ciągnął:
- Widzisz, ja od zawsze byłem sterowany na pianistę. Oczywiście, że sam chciałem... od pewnego momentu. Tylko że przede wszystkim chciała moja matka. Chciała z taką siią, że starczało i dla mnie
|
WÄ
tki
|