Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Ja i Tomasz znajdziemy się tam
wcze¶niej, aby zorientować się,
co to za miejsce...
Wczepiła się palcami w moje ramię, jak drapieżny ptak w swoj± ofiarę:
— Nie zgadzam się. Przyrzekłam dyrektorowi Marczakowi, że w żadnej sytuacji nie
opuszczę pana
Tomasza. On nie zna hiszpańskiego, a także języka
suahili oraz papiamento. A wła¶nie tam, być może, trzeba będzie się porozumieć w
którym¶ z tych
języków.
— Pani się myli — odrzekł Dawson. — W języku papiamento mówi się na Antylach
Holenderskich.
Natomiast brytyjskie Wyspy Dziewicze, jak sama
nazwa wskazuje, należ± do...
— Ta sprawa nie ma żadnego znaczenia — Florentyna wci±ż wpijała swe palce w moje
ramię. — Rzecz w
tym, panie Dawson, że, jak już powiedziałam,
dyrektor Marczak polecił mi opiekować się panem Tomaszem.
— My¶lę, że moja opieka wystarczy — roze¶miał się Ralf.
— Wiem, co pan ma na my¶li — odparła buńczucznie. — Zastosuje pan hipnozę albo
jak±¶ swoj± sztuczkę,
gdyż uważa się pan za człowieka z UFO. Niestety,
ja się na tych sprawach dobrze znam, ponieważ jestem UFO-logiem. Nie zamierzam z
panem na ten temat
dyskutować, ale musi pan wiedzieć, że nie
uważam go za człowieka z UFO, tylko za bardzo podejrzanego osobnika. I dlatego
nie zostawię
Tomasza w pana rękach. O¶wiadczam, że je¶li nie
weĽmiecie mnie ze sob±, skontaktuję się z inspektorem Esponoz±.
— Ależ to szantaż! — zawołałem z oburzeniem.
Ralf u¶miechn±ł się pobłażliwie:
— Esponoza niewiele pani pomoże, panno Florentyno. Nie warto ukrywać faktu, że
zawarli¶my z nim ciche
porozumienie. Je¶li odnajdziemy zrabowane
dzieła sztuki, nie tylko Biuro Koordynacyjne, ale i on będzie sławny. To dzięki
Esponozie nasz miły don
Casanova został tak osaczony przez policję,
że musiał nam podać adres don Pedra. Przykro mi, ale pani strój, panno
Florentyno, zbyt rzuca się w oczy.
Zdaje się, że cała Bogota mówiła o pani
tunice i naszyjniku...
— Założę inny strój — zdecydowała Florentyna, wzdychaj±c ciężko.
Teraz ja się wtr±ciłem. Zapytałem j± ostro:
— Przepraszam, ale w jakim charakterze zamierza pani lecieć z nami na La Jauja?
— A wy, w jakim charakterze tam lecicie? — odparowała zaczepnie.
Okazało się, że Dawson miał już gotowy plan.
— Pochodzę ze starej, angielskiej rodziny, panno Florentyno. Podsunę im wersję,
że mój ojciec służył
w jednostce saperskiej i w swoim czasie
na wyspie La Jauja odbywał służbę wojskow±, buduj±c tam bazę strategiczn±. Ta
sprawa bardzo się liczy
w jego życiu i postanowił nie przekazywać
mi swego maj±tku, dopóki nie przekonam się naocznie, w jak trudnych warunkach
służył swej
ojczyĽnie. Dlatego wybieram się ze swoim przyjacielem
na La Jauja.
— Ja... mogę być żon± pana Tomasza... — wyj±kała Florentyna.
— To niemożliwe. Macie różne nazwiska w paszportach — zauważył Dawson.
— Mogę być narzeczon±...
Chciałem zaprotestować, ale Ralf poparł Florentynę.
— To nie jest zła my¶l — o¶wiadczył. — Ba, w tej chwili s±dzę, że jest to nawet
wspaniały pomysł. Je¶li
wyspa La Jauja okaże się miejscem, którego
szukamy, przybycie dwóch samotnych mężczyzn, mimo mej wersji, może obudzić
podejrzliwo¶ć don
Pedra. Gdy zjawimy się w towarzystwie młodej
kobiety, będzie to wygl±dać znacznie naturalniej.
— A tak, tak! — gorliwie podchwyciła Florentyna.
I na tym stanęło. Na zakończenie rozmowy Dawson wzi±ł nasze polskie paszporty
(nie chciałem się
posługiwać fałszywym paszportem, aby to nie
powodowało jakich¶ kłopotów) i obiecał nazajutrz załatwić osobi¶cie sprawy
wizowe, kupić bilety
do San Juan, odwiedzić Biuro Podróży
w Santa Marta. Byłem zadowolony, że w prasie, choć wiele o mnie pisano, nigdy
nie wymieniono mego
nazwiska, a zawsze używano okre¶lenia El
Se#241;or Cochecito. Moje nazwisko nie mogło więc obudzić żadnych podejrzeń don
Pedra.
Domy¶liłem się także, dlaczego Dawson postanowił
sam, bez naszego udziału, zaj±ć się sprawami wiz, biletów i rezerwacj± miejsc w
hotelu na wyspie. Miał
paszport brytyjski, a poza tym potrafił
szczodrze rozdzielać napiwki
|
WÄ…tki
|