ďťż

Nie mieszkał nigdy w tym domu, ale bywał w odwiedzinach od czasu, gdy kupił go dla swej babki...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Podobały mu się poduszki 22 Aniołek na huśtawce i fotelach, gdyż nadawały wyraz dyskretnej elegancji i pasowały do delikatnych drewnianych ozdób na okapie wokół całego domu. Zastukał mosiężną kołatką w kształcie lwiej głowy i usłyszał dochodzące z wnętrza głosy. - Ella, czy mogłabyś otworzyć drzwi? Ella! Och, gdzie jest pani Pate? - Nie szkodzi, pani Dunn. Ja pójdę otworzyć. - Nie, Noelle, to nie wypada. Nagana w głosie babci ucichła, gdyż została wyraźnie zignorowana. Drzwi otworzyły się i zobaczył w nich śli czną, owalną twarz, otoczoną kasztanowymi włosami. Zielone oczy patrzyły pytająco spoza gęstych rzęs. Zmrużył oczy tak, że spod ronda kapelusza nie było widać nawet ich koloru. Przyglądał się kobiecie w białej bluzce ze stojącym, koronkowym kołnierzykiem i dłu giej, ciemnej spódnicy. - Czego pan chce? - spytała głosem wprawdzie mi łym, ale wojowniczym, z wiejskim, południowym akcen tem. Z wrodzonej grzeczności zdjął kapelusz i oparł się na swojej lasce. - Chciałbym zobaczyć się z panią Dunn - odparł chłodno. - Za późno na gości - poinformowała. - Będzie pan musiał przyjść kiedy indziej. Uniósł brwi. - Troszkę pani niegrzeczna, jak na służącą. Zarumieniła się. - Nie jestem służącą. Jestem członkiem rodziny. - Do diabła, coś podobnego! - Jego błyszczące, nie ruchome oczy wyglądały bardzo groźnie. Przeraziła się, gdyż żaden dżentelmen nie wyrażał się tak w obecności damy. 23 Diana Palmer - Proszę pana, kimkolwiek pan jest... - zaczęła wy niośle. - Andrew powinien był pani o mnie powiedzieć ciągnął z niezmąconym spokojem - zwłaszcza że to ja tutaj płacę rachunki. Gdzie jest moja babka? Teraz dopiero zrozumiała, z kim rozmawia. Andrew mówił oczywiście o swym bracie, ale nie wspominał, że to szatan. Mimo siwiejących włosów na skroniach był bardzo przystojny, wysoki i onieśmielający. - Nie dał pan wizytówki - broniła się, otwierając drzwi. - Nie wydawało mi się to potrzebne we własnym domu - powiedział ze złością. Bolała go noga i był wykończony. Zauważyła laskę. - O, pan jest... kaleką. Uniósł brwi. - Pani delikatne uwagi zamykają mi usta - powie dział sarkastycznie. Znów się zaczerwieniła, głównie ze złości. Denerwo wało ją, że musi zadzierać głowę, żeby spojrzeć mu w oczy. Stwierdziła, że go nie lubi i była głupia, że mu współczuła. Pewnie przetrącił sobie nogę kopiąc bez pańskie psy. - Pani Dunn została w salonie - powiedziała i za trzasnęła za nim drzwi. - Moja walizka została za drzwiami - zauważył. - Może sama wejdzie - oznajmiła i ruszyła w stronę salonu. Poszedł za nią. Jak na ubogą krewną, stanowczo za dużo sobie pozwala, pomyślał. - Jared! - wykrzyknęła radośnie drobna kobieta sie dząca na sofie. - Co za niespodzianka! Jesteś przejaz dem, czy zatrzymasz się na dłużej? 24 Aniołek Rozmawiając z babką spojrzał znów na kasztanowowłosą kobietę. - Przyjechałem do domu. Stwierdziłem, że potrzebu ję zmiany otoczenia. - Tak się cieszę, że tu będziesz - powiedziała pani Dunn. - Andrew też się ucieszy. Wyjechał w tym tygo dniu, służbowo. Jest sprzedawcą w miejscowej wytwór ni cegieł. Niedawno był po zamówienia w Galveston i tam znalazł naszą uroczą Noelle. Popatrzył na nieznajomą. Była młodsza, niż mu się z początku wydawało - pewnie jeszcze nastolatka. - To jest mój wnuk, Jared, a to kuzynka twego brata, Noelle Brown. - Jak odkrył to pokrewieństwo? - spytał Jared po dłuższej chwili. - Wpadł na to nasz wspólny znajomy - odpowiedziała mu Noelle. - Bardzo bystry, bo nie jest pani podobna do Andrew, który jest blondynem i ma ciemne oczy. - Jego matka miała kasztanowe włosy - zauważy ła pani Dunn - i jej rodzina z Galveston nazywała się Brown. Kiedy Andrew o tym opowiadał, ten znajo my powiedział mu o istnieniu Noelle i jej smutnym lo sie. - Rozumiem. - Chłopcze drogi, co ci się stało? - spytała babka, wskazując na laskę. - Mały wypadek. - Tylko tyle? - spytała słodko Noelle. - Co za ulga, że nikt nie zaprawił pana sztachetą od płotu. Przekrzywił głowę i wpatrywał się w nią. - Jest pani bardzo bezpośrednia, panno Brown. - Musiałam. Miałam czterech braci, proszę pana, i nie miałam taryfy ulgowej, mimo braku mięśni. 25 Diana Palmer - Ja też nie będę stosował taryfy ulgowej wobec pani młodości. - Ani ja wobec pana wieku. - Spojrzała na jego siwiejące skronie. - Mojego wieku? - No, jest pan dość stary. Mało się nie zakrztusił. Pewnie takiej smarkatej mu siał wydawać się stary. Zignorował ją i zwrócił się do babki. - Jak się czujesz? - spytał tak innym tonem, że Noelle aż się zdziwiła. Pani Dunn uśmiechnęła się do niego serdecznie. - Bardzo dobrze, mój drogi, jak na osobę w moim wieku. Ty też doskonale wyglądasz. - Nowy Jork mi służy. Spojrzała na jego nogę. - No, niezupełnie. - To się wydarzyło na terenie Nowego Meksyku. Wy padek. - Chyba nie zrzucił cię koń - zaczęła, bo to było pierwsze, co jej przyszło do głowy. Noelle spojrzała zdziwiona; sądziła, że mężczyzna w takim wytwornym garniturze, adwokat z wielkiego miasta na Wschodzie, nie wie nawet, z której strony wsiąść na konia. - Konie są niebezpieczne - odparł Jared wymija jąco. - Czy można coś panu podać? - spytała Noelle, gdy wzrok ich się spotkał. - Chętnie napiłbym się kawy. Podróż pociągiem jest taka męcząca - powiedział, udając ziewanie, aby utrwa lić w niej obraz niewytrzymałego, miastowego lalusia. Noelle odwróciła się i wybiegła z pokoju. Chciało jej się śmiać. Jeżeli to jest ten słynny brat, to nie ma obaw, 26 Aniołek że ją stąd wyrzuci, chociaż w pierwszej chwili przeraziła się jego postawy i surowego spojrzenia. - No więc - spytała pani Dunn, gdy Noelle zamknęła za sobą drzwi i jej kroki usłyszeli daleko w holu. - Co się stało? - Miałem drobną sprzeczkę z uzbrojonym kowbojem w małej osadzie, Terell - powiedział, siadając naprze ciwko. - Przestrzeliłem mu rękę, a jego zbłąkana kula trafiła mnie w nogę. Trochę mnie jeszcze boli, ale za kilka tygodni będzie wszystko z nią w porządku
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.