- Nic podobnego...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Zreszt± to przecie¿ inna epoka. - Parê tysiêcy w tê czy w tamt± stronê nie zmienia postaci rzeczy. On te¿ twierdzi³, ¿e nic nie zrobi³, tylko pounosi³ siê trochê na antygrawitorach. A oni mówi± o nim do dzisiaj. - Uwa¿ajcie - przerwa³ Kopot - przecie¿ Jasio s³ucha... - Nie szkodzi. Po ostatnich eksperymentach w Ameryce wiemy ju¿ przecie¿, ¿e je¶li nawet jeden z nich wie co¶ o nas, reszta mu nie wierzy. - On jest dziennikarzem... - Nie szkodzi. W tej epoce naukowcy i tak nie dopuszcz± go do g³osu. Wiesz co, Uon.- zwróci³ siê do drugiego proponujê, ¿eby¶my z nim zrobili drugi eksperyment. Wie ju¿ przecie¿ trochê... - A sprawdzi³e¶, kto by³ jego synem, wnukiem? Ten ich sposób mówienia zirytowa³ mnie trochê. - Mo¿e by¶cie wreszcie powiedzieli, o czym w³a¶ciwie mówicie. S³uchaj, Kopot, sk±d wzi±³e¶ takie typy... - Daj spokój, Jasiu - Kopot by³ wyra¼nie zdenerwowany. - Zaraz ci wyt³umaczê, Jasiu - ten, którego nazywano Uon, u¶miechn±³ siê do mnie. - Otó¿ nasz drogi przyjaciel Kopot, specjalista od socjologii epok zamierzch³ych, zosta³ wys³any na stypendium w dwudziesty wiek... - Wys³any sk±d? - No, z naszej epoki... z przysz³o¶ci... Nie przemêcza³ siê tu zreszt± zbytnio i u¿ywa³ dwudziestowiecznego ¿ycia. Widzisz, takie wino na przyk³ad jest nie do pomy¶lenia w naszych czasach. Potem nasz drogi Kopot wyst±pi³ z projektem zbudowania titroma... Nie wynika z tego, ¿e jest wielkim naukowcem. Takie titromy buduje w naszej epoce ka¿de dziecko ju¿ w przedszkolu. Chcia³ badaæ reakcje ludzi waszego stulecia na ten b±d¼ co b±d¼ interesuj±cy dla was wynalazek. Oczywi¶cie o przenoszeniu ludzi w czasie nie by³o mowy... i przenosz±c ciebie nadu¿y³ zaufania. - Ale¿ on wszed³ przypadkiem, naprawdê przypadkiem. - Powiniene¶ siê by³ przed tym zabezpieczyæ, nieprawda¿, Nou? Ludzie z naszej epoki odpowiadaj± za swe pomy³ki. - Nie rozumiem - powiedzia³em twardo. - Czego nie rozumiesz? - zdziwi³ siê Nou. - Tego... przenoszenia w czasie. - To przecie¿ proste. Elementarna teoria "przeskoków". ¯yjemy w normalnej czterowymiarowej przestrzeni. Ludzie z waszej epoki potrafi± siê poruszaæ tylko w trzech wymiarach, natomiast czas p³ynie dla nich zawsze "naprzód". - I có¿ w tym dziwnego? - To, ¿e naprawdê przez pi±ty wymiar mo¿na siê dostaæ w ka¿dy punkt tej czterowymiarowej przestrzeni... mo¿na siê przenie¶æ do jutra, do wczoraj, do dnia narodzin swojej matki, w epokê lodowcow± czy jeszcze odleglejsze czasy... - Jak mo¿na siê przenie¶æ do czego¶, czego przecie¿ nie ma? Przecie¿ nie wmówicie mi chyba, ¿e dzieñ wczorajszy istnieje... - Oczywi¶cie, ¿e istnieje. Tak samo jak dzieñ jutrzejszy... - Bzdura - powiedzia³em i roze¶mia³em siê w nos temu Nou. Nie zrobi³o to na nim wra¿enia. - Czekaj. Spróbujê ci to wyt³umaczyæ przez analogiê. Wyobra¼ sobie, ¿e idziesz ¶cie¿k± w¶ród pól. Wyobra¼ sobie jeszcze, ¼e nie potrafisz spojrzeæ za siebie, nie potrafisz, ¿eby¶ nie wiem jak chcia³. Idziesz wiêc ¶cie¿k±, a przy tej ¶cie¿ce ro¶nie drzewo. Wiesz, ¿e istnieje, gdy do niego siê zbli¿ysz; po prostu widzisz je. Lecz gdy je miniesz, przestaje dla ciebie istnieæ. Nigdy wiêcej go nie zobaczysz, bo nie potrafisz siê odwróciæ. Zniknê³o dla ciebie jak dzieñ wczorajszy... Przez chwilê my¶la³em intensywnie, a potem zapyta³em - Wiêc twierdzisz, ¿e nie potrafimy siê odwracaæ w czasie... do wczoraj, tak jak ten twój przyk³adowy go¶æ nie móg³ odwróciæ siê, by zobaczyæ to drzewo... - Wspaniale. W³a¶nie o to chodzi. Musisz wiedzieæ, ¿e w ogóle "odwracaæ siê" mo¿na, ale niestety to nie jest takie proste. Trzeba umieæ "odwracaæ siê" w czasie. Nie mo¿emy odwracaj±c siê nic zmieniaæ w waszym ¶wiecie, bo nastêpstwa tego przenosz± siê w przysz³o¶æ i zmieniaj± nasz ¶wiat... - Jak to zmieniaj±? - To po prostu s³awny "paradoks dziadka". Ach prawda, ty nie mo¿esz jeszcze nic o nim wiedzieæ. Wiêc wyobra¼ sobie, ¿e przenosisz siê kilkadziesi±t lat w przesz³o¶æ i zabijasz swego dziadka, gdy by³ jeszcze ma³ym ch³opcem. Potem wracasz do swoich czasów i co siê okazuje... Jedno z twoich rodziców nigdy nie istnia³o. Ty sam nigdy siê nie urodzi³e¶... - Absurd. - Tylko na pierwszy rzut oka. Ka¿dy z ludzi w waszej epoce wie, ¿e mo¿na kszta³towaæ przysz³o¶æ. Otó¿ przesz³o¶æ mo¿na kszta³towaæ zupe³nie identycznie... i okazuje siê, ¿e w³a¶ciwie nie ró¿ni± siê od siebie niczym istotnym... - Mo¿e... ale w redakcji tego i tak nie puszcz±. Takie historie nie przechodz± nawet w ogórkowym sezonie... Uon za¶mia³ siê rado¶nie. - Z nimi w³a¶nie tak jest. Gdy im siê co¶ powie, po prostu nie wierz±. Musz± wszystko sami sprawdziæ... - To w³a¶nie stanowi potêgê rodzaju ludzkiego, jego si³ê... powiedzia³ drugi. - Ale pomy¶l. Jeste¶my lud¼mi, to widaæ, ale to wed³ug nich jest zbyt proste i dlatego uwa¿aj± nas za Marsjan, Wenusjan czy w ogóle przybyszów z innych gwiazd. A fakt, ¿e jeste¶my lud¼mi, ¿e jeste¶my ich potomkami, narzuca siê sam. Przecie¿ mo¿liwo¶æ powstania na innej planecie istot rozumnych, zewnêtrznie podobnych do cz³owieka, jest nieskoñczenie ma³o prawdopodobna... - No có¿ - Kopot wsta³ ze swego krzes³a - po tym, co ju¿ powiedzieli¶cie, mo¿ecie siê spokojnie napiæ wina... To siê w ogóle nie bêdzie liczy³o w ogólnym bilansie waszych przewinieñ... - Mylisz siê. My robimy eksperyment. Mamy na to upowa¿nienie. - A sprawdzili¶cie, co Jasio bêdzie robi³ potem i jak dzisiejsza rozmowa mo¿e zmieniæ jego ¿ycie... - Nie martw siê. To ju¿ nasza sprawa. - W ka¿dym razie, je¶li co¶ siê zmieni³o w moich czasach, bêdê wiedzia³, gdzie szukaæ winnych. Nou wzruszy³ ramionami, a Uon wyszed³. Po chwili wróci³, nios±c... Kopota, drugiego Kopota - martwego. - Niech ciê to nie przera¿a - powiedzia³ do mnie Nou to tylko kopia. Ona nigdy nie ¿y³a. Jest syntetyczna. Co prawda, jak na wasze warunki do¶æ doskona³a kopia i dysponuj±c waszymi ¶rodkami nie mo¿na jednak wykryæ ¿adnej ró¿nicy miêdzy ni± a Kopotem. Dlatego wasz lekarz stwierdzi, ¿e Kopot umar³ na serce... Nou u¶miechn±³ siê. - No, czas na nas - Uon u³o¿y³ kopiê na kanapie. - Chod¼my... Wyszli¶my na balkon. Uon wyj±³ co¶ z kieszeni i w tej samej chwili, bez ¿adnego d¼wiêku, zjawi³ siê, dos³ownie siê zjawi³, bo nie widzia³em, sk±d nadlecia³, pojazd podobny kszta³tem do ogromnej meduzy... Uon znikn±³ w jego wnêtrzu. Sta³em niezdecydowany, gdy nagle Nou po³o¿y³ mi rêkê na ramieniu. - Prze³knij to - powiedzia³. Poda³ mi okr±g³± pigu³kê. - Prze³knij to, a o resztê my siê zatroszczymy i wrócisz tam, sk±d wyruszy³e¶... Prze³kn±³em j±... i sta³em na metalowej p³ycie t i t r o m a
WÄ…tki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. SkÅ‚adam siÄ™ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ… gównianego szaleÅ„stwa.