ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Przez szereg lat przechowywałem cudowną maść, używając jej
jako niezrównanego w działaniu lekarstwa przeciw dolegliwościom reumatyzmu oraz
przeciw ischiasowi. Niestety, zapas już się wyczerpał, a przepisu na to cudowne
lekarstwo nie znam.
Następne dni przeszły bez żadnych wydarzeń. Skoro tylko odzyskałem władzę w
nodze, zacząłem odbywać wycieczki po miasteczku. Osiedle było niewielkie,
kilkadziesiąt rozrzuconych domków, jak w wioskach na wschodnich wybrzeżach
afrykańskich. Mężczyzn nie było widać wcale; poszli zapewne do żniw. Kobiety
zamykały się w domu według arabskiego zwyczaju.
Nigdy nie widziałem miasteczka tak sennego, cichego i tak mało udzielających się
mieszkańców. Wszyscy zdawali się być przygnębieni, jak gdyby żyli w wiecznej
trwodze, która zabija wszelką radość. Nawet dzieci snuły się powoli i mówiły
przyciszonym głosem. Nie bawiły się nigdy z głośnym śmiechem i krzykiem, jak
prawie wszystkie dzieci na świecie. Dni schodziły nam w nieopisanej nudzie.
Zresztą otaczano nas
HANS KRADNIE KLUCZE 171
troskliwą opieką karmiono dobrze, odgadywano wszystkie nasze życzenia.
Wyszukano dla mnie silnego, spokojnego kuca, żebym mógł odbywać dalsze wycieczki.
Skoro wyszedłem przed dom i zawołałem na swego wierzchowca, zjawiał się
natychmiast osiodłany i okiełznany, a za nim chłopiec, który go doglądał.
Chłopiec musiał chyba być niemową, gdyż nie odpowiadał nigdy na moje pytania.
Na tym kucu odbyłem kilka wycieczek po stokach góry, zawsze pod pozorem
polowania. Hans towarzyszył mi, wciąż bardzo zamyślony, jakby rozważał w swym
pierwotnym mózgu jakieś zawiłe zagadnienia.
Pewnego razu podeszliśmy aż do pieczary czy podziemnego korytarza, w którym nasz
biedny Savage zginął tak straszną śmiercią. Staliśmy długo u wejścia, zamyśleni,
gdy wtem ukazał się jakiś człowiek w długiej białej szacie, z ogoloną głową
może jeden z kapłanów i zapytał mnie szyderczo, czemu nie wejdziemy do wnętrza
groty. Łotr zapewniał nieledwie w tych samych słowach co Herut, że nikt nie
będzie nam przeszkadzać w tej wycieczce.
Nie odpowiadając mu, zapytałem ze swej strony, do kogo należą piękne kozy o
długiej, jedwabistej sierści, które pasą się pod górą, bez żadnej, zdawałoby się,
opieki.
Te kozy są święte; nikt ich nie ruszy. Przeznaczone są dla Tego, Który
Mieszka w Górze, a posila się tylko o zmianie księżyca.
Cóż to za tajemniczy mieszkaniec Góry? zapytałem.
Idź, panie, do tej pieczary, a ujrzysz go na własne oczy odrzekł z chytrym
uśmiechem.
Tego wieczora powrócił niespodziewanie Herut, bardzo poważny i jakby zakłopotany.
Winszował mi dobrych skutków swej maści, która była dlań tym cudowniejsza, że
nikt przecież nie może walczyć z Dżaną, mając tylko jedną nogę".
A kiedy ma się odbyć walka z Dżaną?
Panie, idę na Górę na obchód Święta Pierwszych Zbiorów, które to święto
przypada o świcie w pierwszy dzień nowego miesiąca. Po złożeniu ofiary wyrocznia
przemówi, a wtedy dowiemy się, kiedy zostanie stoczona walka z Dżaną.
A my, biedni więźniowie, czy nie możemy wziąć udziału w tym obchodzie?
Sprzykrzyła nam się bezczynność.
Owszem, panie, jeżeli przyjdziecie bezbronni, gdyż ktokolwiek z bronią stanie
przed Dziecięciem, zuchwalstwo przypłaci
172 DZIECIĘ Z KOŚCI SŁONIOWEJ
śmiercią. Wiesz, którędy wiedzie droga do świątyni? Przez podziemne przejście w
Górze, potem przez las.
Jeżeli więc sforsujemy tę pieczarę, to wolno nam będzie uczestniczyć w
uroczystości?
Tak jest, panie. Nikt nie uczyni wam nic złego, ani w tej, ani w powrotnej
drodze. Przysięgam na Dziecię.
O Makumazanie! mówił dalej, uśmiechając się z lekka. Czemu tak nierozumne
słowa wychodzą z twoich ust? Czy nie wiesz, że tam w jaskini mieszka Ten, na
którego nie można spojrzeć bezkarnie? Czyż niedawno nie przekonał się o tym Bena?
Myślisz zapewne, że swą śmiercionośną bronią zdołasz zabić Mieszkańca pieczary?
Porzuć próżne marzenia. Wiedz, że ci, co mają nad wami pieczę, nie wypuszczą was
stąd z żadną bronią, nawet z nożem. Lecz wiem, że wielka jest wasza chytrość.
Więc jeżeli nie złożycie mi przyrzeczenia, że nikt z was nie będzie usiłował
zakraść się ze strzelbą czy też nożem, ażeby zadać śmierć stróżowi świątyni w
takim razie nie wolno wam będzie wychodzić poza obręb tego ogrodu. Czy
przyrzekacie?
Po chwili namysłu odciągnąłem na bok towarzyszy i zapytałem, co o tym myślą.
Ragnall nie miał ochoty wiązać się takim przyrzeczeniem, lecz Hans rzekł:
Baas, lepiej jest chodzić na wolności bez strzelby i noża niż dostać się do
niewoli, jak u Czarnych Kendahów. Od więzienia do śmierci krótka tu droga.
Uznaliśmy słuszność tego argumentu i każdy z nas po kolei złożył Herutowi żądane
przyrzeczenie.
A teraz, szlachetni panowie, wiedzcie, że ktokolwiek złamie słowo,
poprowadzony będzie na drugą stronę rzeki Tawy, aby tam ojcu wszelkiego kłamstwa,
Dżanie, zdał raport o swoim wiarołom-stwie
|
WÄ
tki
|