ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Moonglum cofnął się gwałtownie. Oczy miał rozszerzone ze strachu. Odsunął się od Elryka, nadal stojącego przy drzwiach. W dłoni albinosa wibrował Zwiastun Burzy.
- Odejdźmy stąd, Elryku. Tu działa jakaś przerażająca czarnoksięska siła. Pozostawmy czarownika twoim powietrznym przyjaciołom!
- Magię najlepiej zwalczać magią! - krzyknął niemal histerycznie albinos. Ciął potężnie czarne drzwi, całym ciałem idąc za ciosem. Zwiastun Burzy najpierw jęknął, następnie wydał okrzyk brzmiący jak okrzyk zwycięstwa, po czym zawył niczym żądny dusz demon. Rozbłysło oślepiające światło. Elryk usłyszał potworny ryk, przez moment miał wrażenie nieważkości i nagle drzwi runęły do wewnątrz. Moonglum przyglądał się temu wszystkiemu; wbrew woli pozostał na miejscu.
- Zwiastun Burzy rzadko mnie zawodzi, Moonglumie - krzyknął Elryk skacząc przez wyłamany otwór. -Chodź, dotarliśmy do kryjówki Theleba K'aarny... - Nagle urwał, ujrzawszy na podłodze komnaty bełkocącą postać. Człowiek, który niegdyś był Thelebem K'aarną, siedział zgarbiony i skulony pośrodku zniszczonego pentagramu, mamrocąc do siebie pod nosem.
Nagle oczy czarnoksiężnika rozbłysły inteligencją.
- Za późno na zemstę, Elryku - powiedział. - Wygrałem. Bo widzisz, uznałem twoją zemstę za własną.
Milczący i poważny albinos postąpił krok do przodu, uniósł Zwiastuna Burzy i zatopił śpiewającą klingę w czaszce Theleba K'aarny. Przez moment nie wyciągał ostrza z rany.
- Pij do syta, Zwiastunie Burzy - mruknął. - Obaj zasłużyliśmy sobie na to.
Ponad nimi nagle zapadła głucha cisza.
ROZDZIAŁ 6
To nieprawda! Kłamiecie! - krzyknął przerażony człowiek. - Nie my jesteśmy odpowiedzialni. - Pilarmo stał przed grupką najpoważniejszych obywateli Bakshaan. Za bogato odzianym kupcem kryło się trzech jego kompanów, tych właśnie, którzy kilka dni wcześniej spotkali Elryka i Moongluma w tawernie.
Jeden z oskarżycieli wskazał tłustym palcem na północ, w stronę pałacu Nikorna.
- Owszem, Nikorn był wrogiem wszystkich kupców z Bakshaan. Z tym się zgadzam. Ale teraz horda dzikusów o rękach splamionych krwią atakuje jego zamek z pomocą demonów, a prowadzi ich Elryk z Melniboné! Dobrze wiecie, że jesteście za to odpowiedzialni. Plotka obiegła już całe miasto. To wy wynajęliście Elryka - i oto co się stało!
- Ale nie mogliśmy przypuszczać, że on posunie się aż do zabicia Nikorna! - Gruby Tormiel załamał ręce. Na jego twarzy malowały się rozpacz i przerażenie. - Krzywdzicie nas swymi oskarżeniami. My tylko...
- Kto tu kogo krzywdzi! - Głównym mówcą grupki mieszkańców Bakshaan był Farrat, mężczyzna o grubych wargach i rumianej twarzy. Zirytowany, zamachał rękami. - Kiedy Elryk i jego szakale skończą z Nikornem, przyjdą do miasta. Głupcy! Białowłosemu czarnoksiężnikowi od początku chodziło właśnie o to, wy zaś zapewniliście mu wygodną wymówkę. Zadrwił sobie z was, ot co! Możemy walczyć z uzbrojoną armią, ale nie ze sztuką czarnoksięską!
- Co mamy robić? Co mamy robić? Już dzisiaj Bakshaan może zostać starte z powierzchni ziemi! - Tonniel obrócił się w stronę Pilarma. - To był twój pomysł! Wymyśl coś teraz!
- Możemy zapłacić okup - wyjąkał Pilarmo. - Przekupić ich, dać im tyle pieniędzy, ile zapragną.
- A kto ma dać te pieniądze? - zapytał Farrat.
Kłótnia rozgorzała na nowo.
Elryk spojrzał z niesmakiem na okaleczone ciało Theleba K'aarny. Odwrócił się i napotkał wzrok pobladłego Moongluma.
- Odejdźmy stąd, Elryku - powiedział niewysoki mężczyzna. - Yishana zgodnie z obietnicą oczekuje cię w Bakshaan. Musisz dotrzymać ostatniego punktu umowy, którą zawarłem w twoim imieniu.
Albinos ze znużeniem skinął głową.
- Dobrze. Sądząc po odgłosach, Imrryrianie zdobyli już zamek. Porzucimy ich tutaj, niech złupią, co się da, i odjedziemy, póki jeszcze możemy. Czy zechciałbyś na moment zostawić mnie samego? Zwiastun Burzy nie chce przyjąć duszy czarnoksiężnika.
Elwheryjczyk westchnął z wdzięcznością.
- Za kwadrans dołączę do ciebie na dziedzińcu. Też chciałbym mieć jakiś udział w łupach. - Moonglum wyszedł, tupiąc po schodach. Elryk stanął nad ciałem swego wroga. Rozpostarł ramiona, nadal trzymając w ręku ociekający krwią miecz.
- Dyvimie Tvarze! - wykrzyknął. - Ty i twoi rodacy zostaliście pomszczeni. Niechaj demon, który zawładnął duszą Dyvima Tvara wypuści ją teraz i przyjmie w zamian duszę Theleba K'aarny.
Coś niewidzialnego i nienamacalnego - a mimo to wyczuwalnego - poruszyło się w komnacie i zawisło nad rozciągniętym na podłodze ciałem czarnoksiężnika. Elryk wyjrzał przez okno i zdało mu się, że słyszy uderzenia smoczych skrzydeł, czuje gryzący oddech smoka, widzi płynącą po świtającym niebie uskrzydloną postać, niosącą na swym grzbiecie Dyvima Tvara, Władcę Smoków.
Elryk uśmiechnął się pod nosem.
- Niechaj Bogowie Melniboné strzegą cię, gdziekolwiek jesteś - powiedział cicho i, odwracając się od zmasakrowanego ciała, wyszedł z pokoju.
Na schodach spotkał Nikorna z Ilmar. Szeroka twarz kupca pałała gniewem. Nikora trząsł się z wściekłości. W ręce trzymał potężny miecz.
- Wreszcie cię znalazłem, wilku - powiedział. - Darowałem ci życie, a ty odpłaciłeś mi w ten sposób.
- To musiało się stać - powiedział Elryk ze zmęczeniem w głosie. - Dałem jednak słowo, że nie będę nastawa! na twe życie i wierz mi, Nikornie, dotrzymam go. Nie zabiłbym cię, nawet gdybym nie złożył przysięgi.
Nikorn stał o dwa kroki od drzwi, blokując wyjście.
- A więc ja zabiję ciebie. Dalej, stawaj! - Wycofał się na korytarz, o mało co nie potykając się o leżące tam ciało Imrryrianina. Stanął w pozycji i spoglądając spode łba czekał, aż Elryk wyłoni się zza drzwi. Albinos istotnie wyszedł, lecz miecz miał schowany w pochwie.
- Nie.
- Broń się, wilku!
Odruchowo prawa ręka Melnibonéanina chwyciła za rękojeść miecza, nadal jednak Elryk nie wyciągał broni. Nikorn zaklął i złożył się do ciosu, który o włos ledwie minął białolicego czarnoksiężnika
|
WÄ
tki
|