ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Długimi brązowymi palcami gładził i układał kupkę swoich banknotów.
Na poręczy jego fotela siedziała dziewczyna. Była to Arabka w złotej obcisłej bluzce i spodniach. Długie błyszczące włosy opadały na ramiona, jej oczy wpatrywały się bez ruchu w Manfreda.
Dziesięć tysięcy głos Manfreda brzmiał ostro jak komenda pruskiego sierżanta. Stawiał właśnie na otrzymaną czwartą kartę. On i Algierczyk byli ostatnimi graczami. Inni złożyli karty i siedzieli, obserwując grę z zainteresowaniem ludzi nie biorących już w niej udziału.
137
Oczy Algierczyka zwęziły się niedostrzegalnie, dziewczyna pochyliła się i wyszeptała mu coś do ucha. Potrząsnął głową zdenerwowany i zaciągnął się papierosem. Miał parę królowych i odkrytą szóstkę. Pochylił się, żeby zobaczyć karty Manfreda.
Rozdający nalegał:
Gra o dziesięć tysięcy franków, z czwórki, piątki, siódemki pik. Możliwy porządek w kolorze.
Grać albo pasować powiedział jeden z panów nie uczestniczących w grze. Pan traci czas.
Algierczyk rzucił mu jadowite spojrzenie.
Przyjmuję rzekł i odliczył dziesięć tysięcy franków.
Carte. Rozdający podsunął każdemu z nich zakrytą kartę. Algierczyk szybko uchylił kciukiem róg swojej karty, spojrzał i zakrył.
Manfred siedział bardzo spokojnie, karta leżała o cal od jego prawej ręki. Był blady, miał twarz bez wyrazu, ale wewnątrz gotował się z wściekłości. Daleki od możliwego porządku, Manfred miał czwórkę, piątkę, siódemkę w pikach i ósemkę kier. Tylko szóstka mogła uratować sytuację, a przecież jedna szóstka była wśród kart Algierczyka. Miał nikłe szansę. Jego uda były gorące z podniecenia, w piersiach czuł ucisk. Przedłużał to, pragnąc żeby podniecenie trwało wiecznie.
Para królowych do przebicia mruknął rozdający.
Dziesięć tysięcy Algierczyk przesuwał pieniądze w przód.
Dostał następną królową", pomyślał Manfred, ale nie jest pewny, czy mam sekwens w kolorze, czy też porządek".
Manfred położył delikatną białą rękę na piątej karcie, zakrył ją i podniósł.
Stół rzekł Manfred spokojnie i wśród obserwujących rozszedł się szmer. Ręka dziewczyny zacisnęła
138
się na rękawie Algierczyka. Patrzyła z nienawiścią w twarz Manfreda.
7 Pan przebił stół oznajmił krupier. Zgodnie z regułami panującymi w tym domu każdy gracz może przebić całą stawkę znajdującą się na stole. Sięgnął przez stół i zaczął liczyć banknoty leżące przed Manfredem.
W minutę później oznajmił:
Dwieście dwadzieścia tysięcy franków. Spojrzał na Algierczyka. Teraz od pana zależy, czy będzie pan przebijał.
Dziewczyna szybko wyszeptała coś do ucha Araba, ale on rzucił jej tylko jedno słowo i cofnęła się. Rozejrzał się po pokoju, jakby szukał pomocy, potem uniósł karty i przejrzał je powtórnie.
Nagle jego twarz stężała i bez ruchu wpatrywał się w Manfreda.
Wchodzę! rzucił i prawa dłoń Manfreda opadła otwarta na stół.
Arab pokazał swoje karty. Trzy królowe. Wszyscy spojrzeli wyczekująco na Manfreda.
Odkrył swoją ostatnią kartę. Trójka karo. Jego karty były bez wartości.
Z okrzykiem triumfu Algierczyk zerwał się z miejsca, sięgnął przez stół i zaczął obiema rękami zgarniać ku sobie pieniądze.
Manfred wstał, dziewczyna Araba uśmiechnęła się ironicznie, kpiąc z niego po arabsku. Odwrócił się szybko i niemal zbiegł po schodach do garderoby. Dwadzieścia minut później czując się źle, z zawrotem głowy, Manfred wśliznął się na tylne siedzenie taksówki.
George Cinq powiedział do kierowcy. Wchodząc do hallu hotelowego ujrzał wysoką postać wstającą ze skórzanego fotela i idącą za nim do windy. Ramię w ramię weszli do windy i kiedy drzwi się zamknęły, wysoki mężczyzna powiedział:
139
Witam w Paryżu, doktorze Steyner.
Dziękuję, Andrew. Przypuszczam, że przybyłeś udzielić mi instrukcji?
Zgadza się. On życzy sobie widzieć pana jutro o dziesiątej. Przyjdę po pana.
37
W Kitchenerville był sobotni wieczór, w barze hotelu Lord Kitchener mężczyźni z pięciu kopalń, którzy odbierali codziennie wypłatę, przepychali się w trzech rzędach do kontuaru.
Publiczne tańce zaczęły się przed trzema godzinami. Przy stołach na werandzie skromnie siedziały tubylcze kobiety, pijąc piwo i lemoniadę. Chociaż wszystkie wydawały się ignorować nieobecność mężczyzn, jednak nieustannie obserwowały drzwi do baru. Większość żon trzymała już bezpiecznie ukryte w torebkach klucze do samochodów.
W sali jadalnej, z której usunięto meble i podłogę obficie posypano talkiem, lokalny czteroosobowy zespół, który nosił dziwną nazwę Wietrzne Psy", zaczął bez żadnych wstępów grać szybką wersję Die On Kraal Liedjie" i z baru odpowiedziały na to wezwanie do broni grupy mężczyzn w różnym stopniu podchmielenia
|
WÄ
tki
|