ďťż

Jednak pan Bennison miał dość tych ceregieli...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
– Nie, nie, nic mu nie będzie – mruknął niecierpliwie. – Bierzmy się do roboty. Najwidoczniej uważał, że już za bardzo pieścił się z George’em. Ten wypadek sprawił, że zacząłem zastanawiać się nad kwestią ludzkich reakcji na krew i inne niepokojące widoki. Chociaż był to dopiero drugi rok pracy, już zdążyłem sformułować pewne reguły i jedna z nich głosiła, iż zawsze mdleje największy facet. (Po pewnym czasie wysunąłem kilka innych, raczej nie popartych naukowymi dowodami teorii, na przykład taką, że wielkie psy są trzymane przez właścicieli małych domków i vice versa. Klienci mówiący „pieniądze nie grają roli”, nigdy nie płacą rachunków. Kiedy w górach Dale pytałem o drogę i słyszałem, że „nie można tego nie zauważyć”, wiedziałem, że niebawem beznadziejnie pobłądzę.) Zacząłem się zastanawiać, czy mieszkańcy wsi, mimo bliższego kontaktu z naturą, nie są przypadkiem bardziej wrażliwi od mieszkańców miast. Szczególnie od czasu, gdy pewnego wieczoru Sid Blenkhom niepewnym krokiem wszedł do Skeldale House. Twarz miał upiornie bladą – najwidoczniej spotkało go coś okropnego. – Masz pod ręką kapkę whisky, Jim? – rzekł drżącym głosem i kiedy posadziłem go w fotelu, a Siegfried wsunął mu do ręki szklaneczkę, wyznał nam, że uczestniczył w kursie pierwszej pomocy, prowadzonym przez dr Allinsona, kilka domów dalej. – Mówił o żyłach, arteriach i takich rzeczach – jęknął Sid, ocierając dłonią czoło. – Boże, to było straszne! Podobno handlarza rybami, Freda Ellisona, wyniesiono nieprzytomnego już po dziesięciu minutach wykładu, a sam Sid ledwie zdążył do drzwi. Co za okropność. Bardzo mnie to zainteresowało, ponieważ takie sytuacje, jak się przekonałem, zawsze zdarzały się nieoczekiwanie. Podejrzewam, że mamy takie kłopoty częściej niż lekarze, ponieważ ci nasi koledzy, stając przed koniecznością cięcia czy krojenia, posyłają pacjentów do szpitala, podczas gdy weterynarze muszą zakasać rękawy i operować na miejscu. W wyniku tego właściciele lub opiekunowie zwierząt stają się ich pomocnikami i muszą oglądać różne niezwykłe widoki. I tak, nawet po krótkim okresie pracy, stałem się niezłym autorytetem w kwestii różnych objawów stanu określanego słowami „czuję się jakoś dziwnie”. Zapewne było za wcześnie na układanie statystyk, ale nigdy nie widziałem mdlejącej kobiety ani małego mężczyzny, choć ich twarze mogły przybierać całą gamę odcieni zieleni. Duży mężczyzna to zawsze pewniak, szczególnie hałaśliwy, pewny siebie facet. Doskonale pamiętam letni wieczór, gdy musiałem wykonać nacięcie żwacza u krowy. Z zasady nie spieszyłem się, kiedy podejrzewałem obecność obcego ciała – było tyle innych przypadków o podobnych objawach, że wolałem poczekać, zanim wytnę zwierzęciu dziurę w boku. Jednak tym razem diagnoza była łatwa; nagły spadek mleczności, utrata wagi, pomruki oraz sztywne ruchy i nieruchome spojrzenie. A w dodatku farmer powiedział mi, że reperował kurnik na pastwisku – przybijał luźne deski. Wiedziałem, gdzie podział się jeden gwóźdź. Farma, tuż przy głównej uliczce wsi, była ulubionym miejscem spotkań tutejszych młodzieńców. Gdy rozkładałem swoje narzędzia na czystym ręczniku, ułożonym na beli siana, rząd uśmiechniętych twarzy obserwował mnie znad dolnej połówki drzwi; nie tylko patrzyli, ale zachęcali mnie wesołymi okrzykami. Kiedy już miałem zacząć, przyszło mi do głowy, że przydałaby mi się para rąk do pomocy, więc zwróciłem się do nich. – Może któryś z was zechce być moim asystentem? Przez minutę czy dwie słychać było jeszcze głośniejsze krzyki, potem drzwi otworzyły się i do środka wszedł rosły rudowłosy młodzieniec; wspaniały okaz o szerokich ramionach i potężnym, opalonym karku, sterczącym z kołnierza rozpiętej koszuli. Jeszcze tylko jasnoniebieskie oczy oraz rumiana twarz o wystających kościach policzkowych i przypomniałem sobie, że Skandynawowie byli w górach Dale już tysiąc lat temu. To był istny wiking
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.