ďťż

- I co dalej ? - Początkowo myśleliśmy, że to jakaś uster ka komputera, ale sprawdziliśmy to jeszcze raz i...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
.. Przez następne pięć minut szeryf Dowling słuchał z wyrazem niedowierzania na twarzy. - Jesteście pewni, że to nie pomyłka? - zapy tał, gdy wreszcie przemówił. - Nie wydaje mi się... Wszystkie?... Rozumiem... Bardzo dziękuję. Odłożył słuchawkę i przez dłuższą chwilę milczał. - Dzwonili z laboratorium w Waszyngtonie - powiedział wreszcie. - Skończyli sprawdzanie odcisków palców na ciałach ofiar. Jean Claude Parent w Quebecu widziany był przed śmiercią z Angielką, która nazywa się Toni Prescott. -Tak. - Richard Melton z San Francisco spotykał się ostatnio z Włoszką Alette Peters. Pokiwali głowami. A ostatniej nocy Sam Blake był z Ashley Patterson. - Zgadza się. m? Szeryf Dowling wziął głęboki oddech. - Ashley Patterson... -Tak? -ToniPrescott... -Tak? -AlettePeters... -Tak? - To ta sama pieprzona osoba. Część druga Rozdział jedenasty Robert Crowther, pośrednik w handlu nieruchomościami z firmy Bryant & Crowther, z rozmachem otworzył drzwi. - A oto taras - oznajmił. - Widać stąd Coit Tower. Patrzył, jak młoda para podchodzi do balustrady. Widok rzeczywiście był zachwycający, San Francisco rozciągało się poniżej w malowniczej panoramie. Robert Crowther zauważył, że małżonkowie wymienili spojrzenia i sekretne uśmieszki, co wprawiło go w dobry humor. Wiedział, że usiłują ukryć zachwyt. Potencjalni klienci zawsze rozumowali w podobny sposób: sądzili, że jeśli okażą zbyt wiele entuzjazmu, cena może pójść w górę. Za ten dwupoziomowy apartament, pomyślał Crowther z przekąsem, i tak już usłyszeli wystarczająco wysoką cenę. Ciekawiło go, czy młode małżeństwo może sobie pozwolić na takie ekskluzywne lokum. Mężczyzna był prawnikiem, a młodzi prawnicy nie zarabiają zbyt wiele. Stanowili ładną parę i bez wątpienia byli w sobie bardzo zakochani. David Singer miał niewiele ponad trzydzieści lat, był blondynem o inteligentnej twarzy i chłopięcym wdzięku. Jego żona, Sandra - bardzo piękną i miłą kobietą. Robert Crowther zauważył lekką wypukłość jej brzucha. - Drugi pokój dla gości doskonale się nadaje na pokój dziecinny. O przecznicę stąd jest przedszkole, a w okolicy aż dwie szkoły. Zauważył, że znowu wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Na górze znajdowała się sypialnia gospodarzy z łazienką i pokój dla gości. Na dole - przestronny pokój dzienny, biblioteka, kuchnia, jeszcze jeden pokój gościnny i dwie łazienki. Z niemal każdego pokoju roztaczał się widok na miasto. Robert przyglądał się młodym ludziom, spacerującym po apartamencie. Potem stanęli w kącie i coś do siebie szeptali. - Bardzo mi się podoba - powiedziała Sandra do Davida. - I byłoby wspaniałe dla maleństwa. Ale kochanie, czy nas na to stać? To przecież sześćset tysięcy dolarów! - Plus koszty utrzymania - dodał David. - Zła wiadomość brzmi, że dzisiaj nie możemy sobie na takie mieszkanie pozwolić. Dobra zaś, że bę dzie nas na nie stać w czwartek. Z magicznej bu telki wyskoczy dżinn i nasze życie się zmieni. - Wiem - powiedziała uszczęśliwiona Sandra. - To wspaniałe. - A więc idziemy na to? Sandra wzięła głęboki oddech. - Idziemy. David uśmiechnął się i pomachał do niej ręką. - Witam w domu, pani Singer. Ramię w ramię podeszli do Roberta Crow-thera. - Bierzemy to mieszkanie - oświadczył David. - Moje gratulacje. To jedna z najlepszych re zydencji w San Francisco. Będą tu państwo bar dzo szczęśliwi. - Z pewnością. - Jaką zaliczkę pan sobie życzy? - Depozyt w wysokości dziesięciu tysięcy do larów wystarczy. Przygotuję wszystkie papiery. Po podpisaniu przekażecie nam państwo kolej ne sześćdziesiąt tysięcy dolarów. A potem wasz bank może przygotować rozkład miesięcznych - płatności na dwadzieścia lub trzydzieści lat hipoteki. - W porządku - powiedział David, patrząc na Sandrę. - Każę więc przygotować dokumenty. - Możemy się tu jeszcze trochę rozejrzeć? - zapytała podniecona Sandra. Crowther uśmiechnął się z zadowoleniem. - Jak długo pani sobie życzy. Apartament na leży już do państwa. - To wszystko wydaje się wspaniałym snem, Davidzie. Nie mogę uwierzyć, że stało się tak na prawdę. - Stało się. - David objął ją. - Chcę, aby speł niły się wszystkie twoje marzenia. -I dzięki tobie spełniają się. Mieszkali w małym mieszkaniu z dwiema sy-pialniami w Marina District, ale po urodzeniu dziecka byłoby im tam za ciasno. Aż do chwili obecnej nie mogliby sobie pozwolić na dwupoziomowy apartament na Nob Hill, ale w czwartek międzynarodowa firma prawnicza Kincaid, Turner, Rosę & Ripley, gdzie pracował David, będzie przyjmowała nowych wspólników. Z dwudziestu pięciu kandydatów zostanie wybranych sześciu, a wszyscy zgadzali się co do tego, że Da-vid to jeden z pewniaków. Kincaid, Turner, Rosę & Ripley, którzy posiadali kancelarie w San Francisco, Nowym Jorku, Londynie, Paryżu i Tokio, byli jedną z najbardziej szanowanych firm prawniczych na świecie i stanowili zwykle cel numer jeden dla absolwentów najlepszych uczelni prawniczych. Firma stosowała wobec swoich młodych partnerów metodę kija i marchewki. Starsi współpracownicy wykorzystywali ich bez litości, nie zwracając uwagi na obowiązujące godziny pracy czy choroby i wyręczając się nimi w najbardziej niewdzięcznych zadaniach, których sami nie mieli ochoty wykonywać. To była ciężka, stresująca harówka przez dwadzieścia cztery godziny na do- bę. Tak wyglądał kij. Ci, którzy pozostawali, robili to z uwagi na marchewkę. A marchewką była obietnica wejścia do spółki. Oznaczało to wysokie zarobki, czyli kawałek lukratywnego tortu, a także przestronny gabinet z pięknym widokiem z okien, prywatną łazienkę, zagraniczne zlecenia i setki innych profitów
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.