ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Podawał kąty i odległości od konkretnego punktu:
Wejście do serca fortecy. Dane były ukryte i uzyskiwało się je po dokonaniu serii obliczeń oraz
skomplikowanych operacji, które należało przyprowadzić, posługując się dwoma prymitywnymi
rysunkami. Rękopis pokazywał te rysunki, byle jak wykonane, bez żadnej skali. Ale Catalina
z łatwością je rozpoznała: widniały w Wieży Więźnia fortecy w Gisors.
Odwróciła kartę, by sprawdzić, czy nie ma czegoś z drugiej strony. Przypomniała sobie nagle
scenę z dawno oglądanego filmu, trzeciej części Indiana Jones, gdzie nieustraszony archeolog
znajduje drogę do świątyni, w której ukryty jest święty Graal, dzięki...
To jest mapa... mapa bez napisów!
Marie, która niewątpliwie znała treść rękopisu, ale na pewno nie zrozumiała wszystkiego,
spytała:
Mapa czego...?
Drogi do kaplicy Świętej Katarzyny.
Jasne. Jak mogła dotąd się nie domyślić? Właśnie tej kaplicy szukał dziadek w zamku
Gisors.
Tej, którą znalazł Lhomoy? wykrzyknęła przejęta Marie.
Oczywiście potwierdziła Catalina. Chociaż założę się, że to mój dziadek odkrył ją
pierwszy. Jeżeli udało mu się odczytać nazwę nieznanego zamku, o którym mówi rękopis, zdołał
znaleźć rysunki w Wieży Więźnia i wykonać wszystko to, o czym tu mowa, to czemu nie miałby
pierwszy odnaleźć wejścia przez studnię? Zastanawiała się przez chwilę. Wreszcie znalazła
możliwą odpowiedź: Na rysunkach w wieży było coś więcej niż scena z Chrystusem na krzyżu?
Tak, wydaje mi się, że były trzy odparł z namysłem dozorca.
Więc autor rękopisu się pomylił i narysował ten niewłaściwy rysunek. Dlatego mój dziadek
musiał próbować, aż znalazł właściwą kombinację.
A może ten, co zostawił rękopis, zrobił to umyślnie...
Nie? zasugerowała Marie, niespodziewanie bystrze. A widząc, że dozorca i Catalina
patrzą na nią, dodała: Żeby zmylić trop...
Catalina weszła do pokoju dziadka i usadowiła się w fotelu przed kominkiem, który stał się
już jej stałym miejscem odpoczynku. A bardzo potrzebowała chwili wytchnienia. Po całym dniu
pełnym sekretów i rewelacyjnych odkryć była zupełnie wyczerpana. Ciało domagało się snu,
z uporem przymykając powieki. Najpierw jednak Catalina musiała wypełnić obowiązek spisać
wszystkie uzyskane informacje. Czytając jeszcze raz swoją Listę przypuszczeń i prawd
absolutnych, poskreślała niektóre z nich i pododawała nowe. W ten sposób Lista prawd
absolutnych została uzupełniona następująco:
Prawda nr 6: Dziadek Claude kupił rękopis Leonarda da Vinci, na którym opiera się Codex
Romanoff, na aukcji w Paryżu w 1941 roku.
Prawda nr 7: Z pewnością nielegalnie zdobył też kartę, wyrwaną z innego rękopisu (Tytuł?
Autor?), będącego własnością Ermitażu wSankt Petersburgu. W tym rękopisie jest mowa
o fortecy (brak nazwy), pod którą znajduje się kaplica. Tajne wejście do niej przez studnię można
zlokalizować, dokonując szeregu obliczeń i operacji na podstawie dwóch rysunków z Wieży
Więźnia.
Prawda nr 8: Dziadek zdołał odkryć nazwę nieznanej fortecy. To zamek w Gisors. Pojawił
się więc w tej miejscowości w początkach 1944 roku.
Prawda nr 9: Długi okres poszukiwań, prowadzonych jeszcze po wojnie, pozwala mi się
domyślać, że dziadek nie pracował dla nazistów. Ale niewątpliwie zrobił wszystko, co możliwe, by
pozyskać sobie niemieckich oficerów, zwłaszcza tego, który dowodził garnizonem w zamku (z
pewnością dawał mu łapówki), by móc prowadzić swoje wykopaliska w poszukiwaniu kaplicy. Za
pomocą rysunków z Wieży Więźnia próbował ustalić miejsce wejścia do kaplicy. Nie znalazł go
od razu, być może z powodu nieumyślnego błędu autora rękopisu co do rysunku albo celowej
omyłki (Marie jest genialna!).
Prawda nr 10: Dziadek znalazł w końcu tajemną kaplicę Świętej Katarzyny, o której mowa
w rękopisie z Ermitażu. Stało się to nocą 6 czerwca 1944 roku. By zatrzeć ślady wiodące do
kaplicy (może nawet chciał zniszczyć ją całkowicie), spowodował wybuch. Ślady eksplozji widać
do dzisiaj w prowadzących tam korytarzach. Mimo to Roger Lhomoy zdołał ją znaleźć ponownie
po II wojnie światowej, w 1946 roku.
Prawda nr 11: W kaplicy Świętej Katarzyny ukryto coś, co miało związek z Zakonem Syjonu,
jakąś rzecz o zasadniczym znaczeniu, według Alberta przedmiot długich i dawnych poszukiwań
dziadka (może dowód, naprawdę ważny, na istnienie potomstwa Jezusa i Marii Magdaleny?).
Prawda nr 12: Z Wyspy skarbów wynika jedynie, że miejsca ukrycia skarbów z reguły są
zaznaczane znakiem krzyża (Cha cha cha).
To było wszystko. Tyle nowych prawd tylko w ciągu jednego dnia. Może nawet za wiele.
Catalina przeciągnęła się i ziewnęła. Stwierdziła, że chyba nigdy w życiu nie czuła się taka
zmęczona. Ułożyła papiery i podeszła do drzwi. Marzyła, żeby przespać co najmniej dziesięć
godzin, chociaż na dworze już wstawał ranek.
39.
Paryż, 1794
Ah! Ca ira, ca ira, ca ira,
Les aristocrates a la lanterne.
Ah! Ca ira, ca ira, ca ira,
Les aristocrates, on les prendra!
Pieśń z okresu rewolucji francuskiej
Arystokraci na latarnie!
Jeszcze nie przebrzmiały dźwięki tej rewolucyjnej pieśni przeciw tyranii, kiedy nowy rząd
Francji, daleki od początkowych ideałów rewolucji, zaczął stosować ucisk o wiele większy niż
dawniej monarchia. Ostrze gilotyny wznosiło się i opadało tak często, że wszyscy zaczęli się bać,
iż to oni zostaną ścięci następnym razem. Pozycja społeczna nie miała już żadnego znaczenia.
Każdy, nie tylko arystokrata czy ksiądz, mógł trafić na szafot: od les aristocrates a la lanterne
nastąpiło przejście do ogólnego terroru. A wszystkim sterował Maximilien de Robespierre.
Tym razem kolej przyszła na jednego z rewolucyjnych ekstremistów, który zdobył wielką
popularność wśród ludu: dziennikarza Jacquesa Rene Heberta. Postawiono mu bezpodstawne
zarzuty i osądzono. W to, że Hebert był złym człowiekiem, nikt nie wątpił. Ale nawet osoby do
głębi złe powinny mieć prawo do obrony przed niezawisłym i bezstronnym sądem. Robespierre
niezmiernie zazdrościł Hebertowi popularności i chciał się pozbyć tej przeszkody
|
WÄ
tki
|