ďťż

A Krzyżanowski: „Jacy my? My będziemy sędziami? Nie uda się!” Bardzo to był zabawny pogrzeb, ale wzruszający...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Kazimierz Żygulski - Poznałem go kiedyś przed wielu laty w Łodzi, miałem odczyt o kulturze masowej, i on zabrał głos w dyskusji, mówił bardzo długo i uczenie. Już nie pamiętam właściwie, na czym polegała dyskusja. To był jedyny raz, kiedy się z nim zetknąłem. Ale wiem, że potrafił na przykład po angielsku mówić dwie godziny bez kartki... To był w ogóle ciekawy przypadek. We wspomnieniach Mariana Brandysa można wyczytać, że we Lwowie był taki akowiec, nerwus okropny, który się pojedynkował, bohaterski... Potem wszyscy akowcy podporządkowali się nowej władzy, a on się postawił, został aresztowany, wywieziony do Moskwy, po dwunastu latach wrócił, i jeszcze potem został ministrem kultury. Habent sua fata... Wojciech Żukrowski - No cóż, bardzo dobry - kiedyś - pisarz. Wystartował świetnie, „Z kraju milczenia” - takie nowele okupacyjno-wojenne, potem „Porwanie w Tiutiurlistanie” dla dzieci - też bardzo dobre. A potem nie wiem, co się z nim stało. Uwierzył w niezniszczalność komunizmu i Polski Ludowej w dawnej postaci, no i zaczął się podlizywać... „To tędy, to owędy”, jeździł na placówki, na wyprawy różne, do Wietnamu nie do Wietnamu, i myślę, że zatracił właściwie poczucie kim jest i co robi. Może teraz żałuje, ale już trochę późno... Dobry pisarz, ale czasem coś obrzydliwego potrafi napisać, i to publicystycznego. Może „Pax” go też zatruł trochę, niepotrzebnie się do nich przyłączył. Aneks: Kisiel o sobie Uważam, że książki powinny za mnie mówić i artykuły, co ja mam tu mówić. Ja mogę tylko powiedzieć, że - odpukać - miałem dużo szczęścia. Ja w ogóle uważałem, że u nas będzie siedemnasta republika sowiecka. Byłem o tym przekonany. Jak w styczniu 1945 przyszedłem do Warszawy ze Skierniewic, zobaczyłem na Krakowskim Przedmieściu wyrwany bruk, siedzą sowieccy żołnierze, ogień się pali, śpiewają, coś tam gotują, żołnierki kierują ruchem. Myślę - to już koniec. Tymczasem okazuje się, że jakiś Mikołajczyk przyjeżdża, że jakie rozmowy się toczą. Przyjeżdżam do Krakowa, wezwał mnie rektor Drzewiecki do Szkoły Muzycznej. Ze Skierniewic do Krakowa 24 godziny się wtedy jechało, i ponieważ tunel był zawalony, to przed tunelem nas wysadzili. Bolszewicy kazali popracować, kopaliśmy ziemię parę godzin, potem dali wszystkim zupę i przewieŹli ciężarówkami na drugą stronę. Przyjechałem do Krakowa, nocowałem u Miłosza, no i nagle widzę, że to właściwie jest Europa. „Przekrój” wychodzi, znajomi. A potem „Tygodnik Powszechny” - to już w ogóle niebywała rzecz, szał, no i miałem szczęście, że tam trafiłem, to było wtedy jedyne co można było robić, coś niezależnego. Sapieha to swoimi skrzydłami pokrywał. Zaczął się ruch opozycji oficjalnej, walki leśnej, Mikołajczyk, ale w to ja nie wierzyłem, żeby dało rezultat. Natomiast Kościół jednak ochronił część inteligencji twórczej. Więc miałem szczęście. Dzięki temu, że długo pisałem, że przeżyłem, że trafiłem w dobre grono, że potem umarł Stalin, no bo gdyby nie umarł, to diabeł wie, co by było, no i potem Październik. Jakoś się to wszystko układało, że człowiek płynął i zrobił sobie renomę, ale to jest przypadek, mogło się inaczej skończyć. Ja miałem pojechać do Katowic, tam bym w muzyce jakiejś pracował i byłbym nieznanym człowiekiem. Miałem szczęście. Można nazwać to też przypadkiem. Ja pamiętam, jeszcze w Skierniewicach - powiedziałem to kiedyś w odczycie - wpadła mi w ręce książka „Drugie cesarstwo”, nie pamiętam autora, angielska książka i tam było o Rocheforcie, to był sławny dziennikarz za Napoleona III, za którego panowała tępa dyktatura, ale ludzi nie zabijali, tylko była cenzura i tak dalej. Ten Rochefort zwalczał Napoleona III, a że nie mógł wprost, więc pisał różne recenzje teatralne, gdzie zjeżdżał na przykład aktorów, których cesarzowa lubiła, opluwał sztuki, które cesarz protegował - co wszyscy wiedzieli, więc cały Paryż się śmiał, że to właściwie nie jest recenzja, tylko bije w cesarza. No i zrobił karierę. Ja sobie pomyślałem, że dobrze byłoby być takim Rochefortem jak przyjdzie Polska komunistyczna. Prawie się udało... - Czy trudno być Kisielem? Bo ja wiem. Teraz już łatwo. Można nic nie robić i to samo niesie, pamiętam taką historię, to było w 1955 roku kiedy „Po prostu” zaczęło szaleć, a my w Krakowie nic. „Tygodnika” nie było, nic się nie działo. Przyjeżdżam do Warszawy, poszedłem do SPATIF-u. Jest taki Henryk Tomaszewski - plastyk, dekorator. Myśmy się napili wódki, jeszcze wtedy byliśmy na „pan”
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.