ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Gdyby temu wyznaniu towarzyszył u ś m i e c h a l b o m r u g n i ę c i e , może Tabicie
udałoby się jakoś mu odciąć. Ale smutny wyraz twarzy mężczyzny odebrał jej odwagę.
Wujek Sven nauczył ją nawet, jak się bronić przed atakiem krokodyla, ale nie jak odrzucić
rycerza, którego opuściło szczęście i który patrzy na nią jak samotny sułtan na najpiękniejszą
kobietę w swoim haremie.
Tabitha zamknęła oczy, jakby zapraszała go, aby s a m w z i ą ł to, czego ona nie miała
odwagi mu dać. Ich usta dzieliły już tylko milimetry, kiedy dziewczyna nagle uświadomiła
sobie, że nie ma przecież amuletu, który chroni ją od katastrofy.
Odskoczyła od Colina, przerażona myślą, że była o krok od zmienienia go na przykład w
trójpalczastego leniwca. Strach sprawił, że wybuchnęła ze złością.
- Powiedziałeś swoim ludziom, że jestem twoją kobietą, ale to jeszcze nie oznacza, że to
prawda. Kobiety nie są przedmiotami, które można sobie wziąć i używać do woli.
Uniósł do góry brew i Tabitha uświadomiła sobie, że przeniosła się do stulecia, w którym
kobiety t a k w ł a ś n i e b y ł y t r a k t o w a n e .
- Nie przypuszczałem, że cię obrażę, o f e r u j ą c ci s w o j ą opiekę.
- Oferowałeś mi także naszyjnik w zamian za piosenkę. A może cena wzrosła? Jaka jest
obecnie? Królestwo za pocałunek?
- Zapłaciłabyś tę cenę, pani? - Colin zrobił krok w jej stronę. Cofnęła się odruchowo,
przerażona myślą, że chętnie by się
zgodziła.
- Tak sądziłem, pani. Chyba będziesz musiała zapracować na zwrot klejnotu,
udowadniając mi, że zasługujesz na zaufanie. Na jego ustach pojawił się smutny uśmiech.
143
TERESA MEDEIROS
- A jak mam cię o tym przekonać? - zapytała.
- Na pewno nie wymykając się o świcie z mojego namiotu i doprowadzając mnie do
paniki, że...
Odwrócił wzrok i odetchnął głęboko, uświadomiwszy sobie, że ujawnił o wiele więcej,
niż chciał. Tabitha nagle zrozumiała jego gwałtowną szarżę przez krzaki. Wrzeszczał na nią
jak rodzice, którzy znaleźli zaginione dziecko spokojnie liżące loda na posterunku policji,
podczas gdy oni oczami duszy widzieli je już leżące w miejskiej kostnicy.
Colin przeciągnął ręką po swych zwichrzonych od snu włosach.
- Nie chciałem się na ciebie wydzierać, dzieweczko. Zawrzyjmy pokój. Ty pójdziesz
przynieść kota, a ja powiem Ewanowi, żeby zagrzał ci wodę na prawdziwą kąpiel. Już
zrobił ruch, jakby chciał się odwrócić, ale nagle wyciągnął z pochwy sztylet i wcisnął jego
rękojeść w dłoń Tabithy. -I lepiej, żebyś nie szwendała się po lesie bez broni. Roger może
gdzieś tu się czaić, czekając tylko, kiedy najlepiej uderzyć.
Ruszył z powrotem przez zarośla, a Tabitha patrzyła za nim, potrząsając ze zdziwieniem
głową. W Nowym Jorku pewnie jeszcze nikt nie zauważył jej nieobecności, a temu
mężczyźnie natychmiast zaczęło jej brakować. Na jej usta wypłynął uśmiech, który rozwiał
się natychmiast, kiedy wyobraziła sobie, jak Colin będzie rozpaczliwie szukał jej śladów,
kiedy ona przeniesie się znowu w przyszłość.
Jak długo będzie jej szukał, zanim się podda i uzna, że zniknęła na zawsze?
Kiedy Tabitha zanurzyła się aż po brodę w gorącej kąpieli, była gotowa wybaczyć
Colinowi niemal wszystko.
Wszystko poza łatwością, z jaką przedarł się przez linie obronne, za którymi kryła się
przez dwadzieścia trzy lata swego życia.
144
UROKI
Wyprostowała się i zaczęła z taką zaciekłością wcierać mydło we włosy, jakby chciała
pozbyć się w t e n s p o s ó b z g ł o w y uporczywej, denerwującej myśli- Okrągła d r e w n i
a n a kadź była o wiele skromniejsza od jej nowojorskiej, wpuszczonej w podłogę
marmurowej wanny z wirującą w o d ą , ale po d w ó c h d n i a c h bez kąpieli Tabitha uznała
ją za szczyt luksusu. L u c y przycupnęła na krawędzi, przekłuwając bańki m y d l a n e m a l
e ń k i m i pazurkami.
Słońce prześwitujące przez płótno namiotu z n a c z y ł o jego ściany świetlistymi
plamkami, usuwając d z i w n e przerażenie, które ogarnęło dziewczynę poprzedniej n o c y .
P e w n i e u s ł y s z a ł a po prostu, jak dziecko jakiejś wieśniaczki z a w o ł a ł o c o ś n i e -
spokojnie przez sen. Nawet w tej chwili d o b i e g a ł y do niej odległe okrzyki i śmiech. Ale
była absolutnie s p o k o j n a , że nikt we wsi nie ośmieli się niepokoić w kąpieli k o b i e t y
lorda. Zachichotała na tę myśl.
Mogłaby się pluskać w tej niecce przez c a ł y p o r a n e k , g d y b y woda nie ostygła.
Wyszła z kąpieli i p r ó b o w a ł a r ę k a m i w y c i s n ą ć wodę z gęstych włosów. Gdyby w
tej c h w i l i m o g ł a o d e b r a ć od Colina swój amulet, zażyczyłaby s o b i e o d ż y w k i i
s u s z a r k i do włosów.
Nagle poczuła mrowienie s k ó r y na k a r k u . K t o ś się jej przyglądał!
Ewan porwał szybko jeden z s u r o w y c h l n i a n y c h r ę c z n i -ków i ulotnił się.
Tabitha o d w r ó c i ł a się. B y ł a s a m a . S a m a , jeśli nie liczyć podejrzanego w y b r z u
s z e n i a f u t e r na l e g o w i s -ku, którego, mogłaby przysiąc, nie b y ł o , k i e d y w c h o
d z i ł a do wanny.
Oparła się pierwszemu, i n s t y n k t o w n e m u o d r u c h o w i , ż e b y trzepnąć w
wybrzuszenie czymś ciężkim, p o d e s z ł a s p o k o j n i e , uniosła brzeg jednej ze skór i
zajrzała.
Napotkała spojrzenie elfa.
- Niby dlaczego nie miałoby tu b y ć e l f ó w ? - m r u k n ę ł a pod nosem. - Spotkałam
rycerzy w lśniącej zbroi i n i k c z e m -
145
TERESA MEDEIROS
nych baronów, słyszałam nawet wycie ducha dziecka. Dlaczego elfy miałyby być czymś
szczególnie zaskakującym?
Po chwili zwyciężył jednak wrodzony sceptycyzm i Tabitha odrzuciła skórę. Zobaczyła
skulone na legowisku dziecko
|
WÄ
tki
|