ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Mędrcy
Na Jijo są teraz również inni - pomyślał Phwhoon-dau, wiedząc, że nawet osiem
nie
wystarczy na długo. Z czasem będziemy musieli zaprosić nowych delfinich
kolonistów.
Czytałem w skarbnicy ziemskiej mądrości o waleniach i ich wspaniałym Śnie
Wieloryba.
Jakąż muzykę stworzymy, gdy te niezwykłe istoty dodadzą swe głosy do naszego
chóru?
O potem, kto wie? Lorniki, szympansy i zookiry? Kiqui, które delfiny sprowadziły
ze
sobą z daleka? Melanż wokalizacji. Być może cywilizacja godna tej nazwy.
Wszystko to leżało w przyszłości jako migotliwa szansa, przecząca
prawdopodobieństwu
i rozumowi. Na razie rada składała się z tych, którzy zasłużyli sobie na miejsce
w niej,
utrzymując się przy życiu na Jijo. Łącząc się ze światem. Wychowując potomstwo,
którego
atomy pochodziły z odnawiającej się skorupy macierzystej planety. Ta cecha
przenikała
muzyczną harmonię Ośmiu.
Z każdym oddechem wciągamy w płuca Jijo.
Phwhoon-dau wyraził tę myśl głębokimi, dudniącymi wibracjami swego worka
rezonansowego.
Pijemy wodę naszej planety, a po śmierci bliscy oddają nas jej otchłani, gdzie
łączymy się
z regularnymi rytmami świata.
Obecność, która do nich dołączyła, była znajoma, lecz zarazem budziła bojaźń.
Rada
czuła jej pulsowanie w każdej nucie fletu i mirlitonu. Wypełniała stukot
grzechotki
glawerzycy i ironiczne glify empatyczne tytlala.
Od pokoleń Jajo dotykało ich snów. Jego delikatne rytmy witały każdą
pielgrzymkę,
pomagając w zjednoczeniu Wspólnoty.
Przez wszystkie te lata mędrcy znali jednak prawdę.
Jajo śpi. Nie wiemy, co się stanie, gdy się obudzi.
Czy ocknęło się dlatego, że rada wreszcie uzupełniła swój skład? A może z
drzemki
wyrwały je okrutne jophurskie promienie?
Phwhoon-dau podobała się myśl, że to zasługa jego przyjaciela Vubbena.
A może po prostu nadszedł czas.
Echa nie przestawały narastać. Phwhoon-dau wyczuwał je podeszwami stóp. Drżały
pod
powierzchnią, zmierzając ku crescendo. Kryła się tam skupiona moc. Poczucie
celu.
Cóż za energia. Co się stanie, gdy zostanie wyzwolona?
Jego worek pulsował burkotem, bardziej bolesnym i potężniejszym niż wszystko, co
wydał z siebie do tej pory.
Phwhoon-dau wyobraził sobie, jak górska kaldera eksploduje tytaniczną mocą, a po
udręczonej Polanie Zgromadzeń spływa lawa.
Okazało się jednak, że jedynym fizycznym objawem wyzwolenia mocy Jaja był lekki
wstrząs gruntu.
Mimo to wszyscy zachwiali się na nogach, gdy impuls przemknął obok nich szybciej
niż
myśl.
Stok
Nelo, który stał pośród ruin swej papierni, zmęczony i zniechęcony po długiej
drodze
powrotnej, poczuł falę jako serię szybko się zmieniających zapachów.
Słodko-kwaśny odór parującej roztworzonej tkaniny rzucanej na podstawki do
suszenia.
Gorący, pełen życia zapach skóry jego zmarłej żony w chwilach, gdy zwracała swą
uwagę na niego po długim dniu całkowicie poświęconym jej niezwykłym dzieciom.
Woń włosów Sary, kiedy miała trzy lata... uzależniająca niczym narkotyk.
Usiadł ciężko na gruzach zburzonej ściany. Choć wszystkie te wrażenia przemknęły
przez
niego w ciągu niespełna kidury, coś w nim pękło. Zapłakał.
- Moje dzieci... - jęczał. - Gdzie one są?
Coś mu mówiło, że nie ma ich już na jego świecie.
Fallon, który czekał na śmierć, przywiązany za ręce i nogi do palików w
podziemnym
legowisku roula, ujrzał falę obrazów. Wspomnień, które wróciły do niego w
całości.
Tajemnicze kolcodrzewy z Równiny Wschodzącego Słońca. Od stulecia nikt nie
zapuścił
się tak daleko na wschód.
Lodowe kry północnego zachodu, wielkie pływające góry zwieńczone wyrzeźbionymi
przez wiatr ośnieżonymi wieżami.
Migotliwe, kuszące ułudy Tęczowego Wycieku... i oazy Xi, do której łagodne lilie
zaprosiły go na resztę jego dni, dzieląc się z nim swymi tajemnicami i swymi
szlachetnymi
końmi.
Fallon nie krzyczał. Wiedział, że Dedinger i jego fanatycy słuchają, ukryci
pośród wydm
tuż za jaskinią. Kiedy bestia wróci do domu, były pierwszy zwiadowca Wspólnoty
nie da im
satysfakcji.
Zalew wspomnień nie pozostał jednak bez wpływu. Fallon uronił pojedynczą łzę
wdzięczności.
Życie może ocenić tylko ten, kto je przeżył. Fallon wspomniał własne i
powiedział, że
było dobre.
Uriel, zajętej całą masą nowych projektów, przechodząca fala wydała się
dokuczliwym
zakłóceniem. Stratą drogocennego czasu. Szczególnie poirytowana poczuła się
wtedy, gdy
wszystkie jej uczennice odłożyły narzędzia i wpatrzyły się w dal, wydając z
siebie ciche,
pełne czci jęki, westchnienia albo rżenia.
Wiedziała, co to było. Błogosławieństwo. Udzieliła mu jednak prostej odpowiedzi.
No i co z tego?
Zbyt dobrze panowała nad własnym umysłem, by marnować dury na sprawy, na które
nie
miała żadnego wpływu.
Skomentowała to z przekąsem w drugim galaktycznym:
Cieszą się, żeś wreszcie podjęło decyzją.
Radują się, żeś w końcu raczyło przystąpić do działania, o długo żyjące Jajo.
Wybacz mi jednak, iż nie tracą czasu na zachwyty.
Dla wielu z nas życie jest zdecydowanie za krótkie.
Ewasx - po paru chwilach, w odległości pół roku świetlnego - odebrał falę jako
krótką,
straszliwie bolesną wibrację w swym wosku. Prastarym wosku, który przez liczne
jadury
gromadził jego poprzednik, stary traecki mędrzec.
Wspólny rdzeń stosu mimo woli buchnął parą, która ominęła pierścień władzy i
wypłynęła z najwyższego otworu jako gęsty obłoczek.
Chwała przeznaczeniu...
Inne stosy pierścieni odsunęły się od Ewasxa, zaniepokojone osobliwym aromatem,
w
którym wyczuwało się dzikie ślady jijańskiej gleby.
Najstarszy jophurski stos kapłański zareagował jednak odruchowo na pełen czci
dym.
Pokłonił się i dodał:
Amen...
Lark
- Lark, twoja ręka!
Zadrżał, próbując powstrzymać nagły atak, który kazał mu zerwać wiszący na szyi
amulet. Ściskał kamień ze wszystkich sił, nawet gdy dotyk zaczął go parzyć.
Ukryty za zestawem niezwykłych obelisków - w jedynym miejscu obszernej
jophurskiej
sterowni, w którym mogli znaleźć schronienie - Lark nie odważył się krzyczeć z
bólu. Starał
się też nie miotać, gdy Ling obiema rękami rozwierała jego zaciśniętą pięść.
Wreszcie
odłamek kamienia wypadł z niej, odbił się od jego kolan i spadł na podłogę,
zostawiając po
sobie swąd przypalonego ciała
|
WÄ
tki
|