X


- Posz�y z Marciniakiem na sto��wk�...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
- Machn�a r�k� i ruszy�a skosem w stron� schod�w. Min��em dwie postaci w szlafrokach, cz�apa�y w stron� schod�w do piersi czajniki przyciskaj�c. Przy pierwszej kuchence smutny, chudy m�czyzna w garniturze czarnym i bia�ej koszuli bez krawata, miesza� kaw� w rondelku. Z boku us�ysza�em g�o�ne uderzenia i zobaczy�em barczyst� sylwetk� docenta D�ubniaka. U�miechn�� si� na m�j widok - otwiera� w�a�nie m�otkiem i no�em wieprzow� konserw� z Polski - mia� lekko opuchni�t� twarz i ma�e, czujne oczka naukowca. - No i jak tam Pary�? - mrugn��. - Jaki� taki, co? - O tak � odmrugn��em. � To na pewno. - Ale co� w tym mie�cie jest, co? - O, z ca�� pewno�ci� jest to wszystko. Tylko... wie pan. - O, to oczywi�cie - pokiwa� g�ow�. - Jak najbardziej. - W�a�nie. ~ Ciesz� si�, �e mamy podobne doznania i przemy�lenia. Zreszt�, co w tym dziwnego? Obaj jeste�my Polakami. Kto raz pi� wod� z Wis�y, temu, wie pan... Poznajcie si� panowie - przedstawi� mi chudego m�czyzn� z rondelkiem. - M�j wsp�lokator, doktor Marciniak, ekonomista. Pisze prac� Polityka, skarbowa a im-periali%m. U�cisn�li�my sobie d�onie, puszka ust�pi�a, docent D�ubniak zacz�� cienko chleb kroi�. - Nie widzieli�cie panowie mojej ulung? - Okr�glutki, r�owiutki od pierwszej chwili sprawia� sympatyczne wra�enie. - Do kogo ta mowa, Magistrze? Akurat pan mia� herbat� - splun�� D�ubniak. - Bardzo mi przykro - obruszy� si� m�odzieniec. - Mia�em ca�� puszk�. Przepraszam, pan pozwoli. - U�cisn�� mi r�k�. - Jestem historykiem. A pan �wie�o z kraju? - Je�li o to idzie, Magistrze, to ja te� mam do pana jedn� kwesti�, a nie widzia� pan czasem boczku Marciniaka? -Ja? - Pan, pan si� wczoraj wieczorem przysiad�. - Pan docent chyba �artuje. - Iii... Tak si� tylko pytam, wiadomo, jak kamie� w wod�. - Co tam s�ycha� nad Wis��? - zagadn�� Magister. - Przepraszam, przynios� cukier. - D�ubniak podszed� do szafki z karteczk� �doc. D�ubniak", oznaczonej numerem ii, przekr�ci� klucz, rozejrza� si�, wyj�� torebk�. - A pan d�ugo jeszcze tutaj? � zagadn��em doktora Marciniaka. MY SWEET RASKOLNIKOW - D�ubniak to kanclerska g�owa - zamy�li� si� smutno. - On trafi� temat. Pisze prac� Abumanistynyy charakter %ak�ad�iv a^amknie^tych n> pa�stwach kapitalistycznych, na marginesie teorii przymusowej alienacji. - Taki dobry temat? - Panie kochany, jego nigdzie nie chc� wpu�ci�, do �adnego zak�adu, nie mo�e zebra� �adnej dokumentacji, b�dzie musia� tu siedzie� latami. D�ubniak wr�ci� z cukrem i pocz�� zaparza�. - Pan my�li, �e wieprzowina dobrze idzie na zimno z chlebem? - zamy�li� si� Magister. � To jest niezdrowe na w�trob�. - To pan b�dzie mia� zdrow� w�trob�. - Przecie� wcale nie chcia�em pana prosi�. Za tydzie� dostaj� paczk� z kraju. Pytam si�, poniewa� pana ceni�. Mog� panu nawet powiedzie�, �e dzisiaj jest przy ulicy Pepiniere. - Co jest przy ulicy Pepiniere? � zapyta�em. - Budka telefoniczna � wyja�ni� Marciniak. - Jaka budka? - Zepsuta. � Marciniak wyskrobywa� dno rondelka. - Ile to przystank�w metra? � zapyta� D�ubniak. - W p� godziny pan jest, jak nic - odpar� Magister. - Troch� daleko � zastanowi� si� D�ubniak. - Jest zepsuta, to o co chodzi? - zapyta�em. - Mo�na dzwoni� za darmo do kraju. Nie po�yka monet, a ��czy. - Magister podni�s� si� i podszed� do siwow�osego m�czyzny o wygl�dzie senatora, ruchem miarowym obieraj�cego jab�ko. - Wiecie, panowie, pozna�em Pop�awskiego. - O, to jest bardzo interesuj�ca osobowo�� - pokiwa� g�ow� D�ubniak. - Gdzie go pan spotka�? - W Notre Dam�. - No tak, to post�powy katolik. Du�o podr�owa� na Wsch�d. Doktorze, nie wyskoczyliby�my si� przej�� z koleg�, przy okazji, chleb si� ko�czy... - U mnie jest taka sytuacja, �e ch�tnie si� przejd� � zgodzi� si� Marciniak. - To jest, wie pan, charakterystyczne - wyja�ni� D�ubniak, kiedy szli�my ju� uliczk� w�r�d leniwie otwieranych sklep�w i pozamykanych bar�w � �e tu jest pe�no sklep�w pornograficznych, a pierwszy spo�ywczy dopiero na rogu. Nic wi�c dziwnego, �e wszyscy kopuluj� przedma��e�sko, ka�dy z ka�dym. - Mo�e przysi�dziemy na chwil�? - Marciniak zatrzyma� si� przy niedu�ej fontannie. � To jest �wietna woda pitna, zimna, popi� przyjemnie. Popili�my z przyjemno�ci�. Obok na betonie paru �achmaniarzy jad�o d�ugie, przyjemnie wygl�daj�ce bu�ki. - Widzi pan, jak sobie sprytnie �yj�? � ucieszy� si� D�ubniak. � U nas w domu woda niedobra, z�e filtry czy co� tam. - A mo�e by�my trzasn�li po piwku? � powiedzia�em. 918 PROZA D�ubnkk chyba nie us�ysza�, bo m�wi� dalej: � W Ameryce, opowiada� mi znajomy naukowiec, przed obiadem, tylko pan wejdzie do lokalu, podchodzi kelner i podaje ka�demu go�ciowi du�� szklanic� wody z lodu. I znika. � Bezp�atnie? - zamy�li� si� Marciniak. � Oczywi�cie. I ten m�j znajomy wypi� sobie wod�, bierze kart�, czyta, i wie pan co? Powiedzia�, �e ma�o go szlag nie trafi�. Za zup� mia� zap�aci� w przeliczeniu sto dziewi��dziesi�t z�otych. A wcale nie taki pierwszorz�dny lokal. Wsta�, prosz� pan�w, i wyszed�. � Za wod� mu nie policzyli? � M�wi�em, �e nie. Woda z lodu jest bezp�atna, to sobie tamtejsze spo�ecze�stwo wywalczy�o. � Ja pan�w zapraszam � powiedzia�em. � Co pan na to doktorze? spyta� D�ubniak. � U mnie jest taka sytuacja, �e ch�tnie bym si� napi�. � Bo wie pan, my tu ju� d�ugo siedzimy, pan rozumie. � Tylko gdzie p�jdziemy? Panowie na pewno znacie jakie� miejsce. � No c�, wie pan, my, prawd� m�wi�c, du�o nie bywamy, staramy si� w domu, raczej na w�asn� r�k�. � Mo�na by na kr�g taneczny - zastanowi� si� doktor Marciniak. - To jest takie miejsce, gdzie wchodzi pan do baru i s� takie okr�g�e estrady. Siada pan dooko�a i zamawia piwo, a tam ta�cz� rozebrane do naga kelnerki. Pije pan piwo, ona ta�czy i abarotno. Tyle �e tam jest bardzo drogo i ja nie wiem, gdzie to jest. � To mo�e tu? � Pokaza�em palcem kawiarenk� ze stolikami na ulicy. � Trza�niemy i p�jdziemy dalej. Zam�wi�em trzy piwa. � My panu za to w ojczy�nie, niech pan si� nic nie boi � powiedzia� z uczuciem D�ubniak. � Z drugiej jednak strony dodaj� za darmo orzeszki i s�one paluszki na kr�gu. � Tu te� jest bardzo mi�o - pocieszy�em Marciniaka. - Czy do Sekwany st�d daleko? Panowie, mam tak� pro�b�: robi� jeszcze trzy piwa i chod�my posiedzie� nad Sekwan�. � Dlaczego nie? - zgodzi� si� D�ubniak. - Mo�na posiedzie�. Do rzeki by�o blisko. Zeszli�my na brzeg. Woda pluszcze, s�o�ce przygrzewa. Naukowcy zdj�li marynarki. � Wytruli ryby - mrukn�� D�ubniak. - Nikt nie �owi. - Przeci�gn�� si�. By�o pusto, ale przyjemnie, za nami hucza�y samochody. Zdj��em koszul�, pod�o�y�em pod g�ow� i wyci�gn��em si� na kamieniach. Milczeli�my przez chwil�, nagle Marciniak krzykn��: � Bur�uazjo, zdechniesz! � Pan jest napity � zaniepokoi� si� D�ubniak. � Niech panowie sami popatrz�
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.

Drogi uĚźytkowniku!

W trosce o komfort korzystania z naszego serwisu chcemy dostarczać Ci coraz lepsze usługi. By móc to robić prosimy, abyś wyraził zgodę na dopasowanie treści marketingowych do Twoich zachowań w serwisie. Zgoda ta pozwoli nam częściowo finansować rozwój świadczonych usług.

Pamiętaj, że dbamy o Twoją prywatność. Nie zwiększamy zakresu naszych uprawnień bez Twojej zgody. Zadbamy również o bezpieczeństwo Twoich danych. Wyrażoną zgodę możesz cofnąć w każdej chwili.

 Tak, zgadzam się na nadanie mi "cookie" i korzystanie z danych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu dopasowania treści do moich potrzeb. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

 Tak, zgadzam się na przetwarzanie moich danych osobowych przez Administratora Serwisu i jego partnerĂłw w celu personalizowania wyświetlanych mi reklam i dostosowania do mnie prezentowanych treści marketingowych. Przeczytałem(am) Politykę prywatności. Rozumiem ją i akceptuję.

Wyrażenie powyższych zgód jest dobrowolne i możesz je w dowolnym momencie wycofać poprzez opcję: "Twoje zgody", dostępnej w prawym, dolnym rogu strony lub poprzez usunięcie "cookies" w swojej przeglądarce dla powyżej strony, z tym, że wycofanie zgody nie będzie miało wpływu na zgodność z prawem przetwarzania na podstawie zgody, przed jej wycofaniem.