ďťż

Zuzanna podążyła za niąwzrokiem,a gdy się ponownie odwróciła, Wolfgang miał otwarte oczy...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Ochmistrzyni była zawiedziona. Owszem, zdawała sobie sprawę, że w życiu panicza Wolfganga nadejdzie takachwila, lecz mimo wszystko była zawiedziona. Ta dziewczyna popsuła jej humor. Córka kata! Jakmłody panmoże uganiaćsię za hyclowskącórką! Do tegojest jeszcze taki młody! Napewno młodszy od niej! Zastanawiające. Wzdrygnęła się na myśl, że może już nawetją posiadł. Nieprzyzwoitość. Chłopska córka wporządku;służąca jeszcze lepiej; ale niecórka hycla! Dozamkowych tajemnic należało także i to, że burgrabiaFryderyk od czasu do czasuznajdował upodobaniew chłopcach. Wiedziała otym dobrze; no, jednak burgrabiauważał, kogo wybiera. Ale hy clowna. Idąc przez dziedziniecdo kuchni, wstydziła się w imieniu wszystkich Falkenburgów. Czuła na sobie spojrzenia pachołków, wiedziała,że będą jeszcze więcej plotkowali i wydziwiali na tematchłopca. Wietrzyłanieszczęście i wcale jej to nie poprawiałohumoru. Wolfgang zawsze ją martwił. Najbardziej odśmierciświętejpamięcipanii od kiedy dostał te drapieżniki, choćwcześniej także. Był zbyt wrażliwy, brał sobie wszystko doserca tak bardzo, że czasami nie potrafił daćsobie z tymrady. Gdymiał osiem, dziewięćlat, przestała nawet opowiadać bajki, bo płoszyły ją obco brzmiące, dziwacznesłowa, którymi je komentował. Potem zaczęły się nocne ataki. Początkowo, kiedy byłmały, niejako niby zapowiedź, miały postaćniechęci dozasypiania. Musiała wówczas spędzać z nim przyświetlecałe noce. Chłopiec sprawiał wrażenie, że boi się samegosnu. Po śmierci pani owe napady koszmarów stały się dużogorsze, ale też i rzadsze. Ostatnio zaledwie kilka razy w rokuzdarzało się, że go nachodziły. Leżał wówczas jakkłoda,obojętny na wszystkostanowiło to dla niej widok nie dozniesienia. No i nie życzył już sobie żadnego towarzystwaw nocy. Zawsze ją bolało, gdy musiała go opuszczaćw najgorszym momencie. Długiednibył potem osłabionyiblady; wyraźnie też chudłprzez takie noce. WIEŻA SOKOŁÓW Na Falkenborgu nikto przypadłości chłopca niewiedział, poza nią i burgrabiaFryderykiem. Stary mnichrównież znał tę tajemnicę, onjednak już nie żył. Od razuuświadomiłasobie, że Wolfgang pozostał sam przySebastianie w godzinie jego śmierci i że ten fakt zapewne miął cośwspólnego z ostatnim atakiem. Mrok, w którym się pogrążył, nigdy dotąd nie był tak głęboki. Na dodatek ta dziewka. Ochmistrzynipokręciła głową. Właściwie powinna była pójść z tymdo burgrabiegoFryderyka, lecz wyjechał jeszcze wczesnympopołudniemi nie wróciprzedupływem tygodnia. Tuż przedpodróżąpotwierdził tylko rozkaz przeprowadzenia nazajutrz egzekucji w miasteczku. Podwieczór przybył kat i wzniesionoszafot. Wzdrygnęłasię na wspomnienie Schwarza. Okropny człowiek. A jego córka znajduje się teraz w wieży, doktórej prawienikt nie miewał dostępu. Znowu pokręciłagłową. Odniósłszy tacę z wystygłym posiłkiem do kuchni,powędrowała ku swojej izdebce. Tam zasiadła do haftowaniaczepka. Wyszywając pracowicie różany wzór,pozwoliła myślom wić sięswobodnie śladem gałązek i płatków, które powoli wyrastały spod jej palców. Nuciła cichopradawną pieśń oMarii w ciernistych zaroślach i zapomniała, żemyśli także potrafią ranić jak ciernie. Przez dłuższy czas nie odzywali się do siebie- Zuzanna siedziała na brzegu posłania, niekiedy pochylałasię nad Wolfgangiemi gładziła go po włosach. Zwróciłauwagę, żechłopiec nie jestw stanie nadłużej skupićwzroku. ^ W kominku płonął potężny ogień, a jednak było jejzimno. Nareszcie przyszłaś rzekł Wolfgang ochryple. Nocne cierpienie zaczynało znowu brać górę. Tak powiedziaładotarłam tutaj. Jesteś chory? spytała po chwili. Nie skłamał. ERIK FOSNHS HANSEN I znowu długo milczeli, Wolfgang stawał się corazbledszy i zagryzał wargi, Zuzanna była bezradna. Widzisz tę drabinę? odezwał się nagle. Prowadzina strych wyjaśnił, gdy skinęła głową. Gdybyśmogła. być tak dobra i wejść tam. sprowadzić sokoły. Musiał zaczerpnąć powietrza;ten atak byłdużo gorszyniż wszystkie dotychczasowe. Przynieś je do mnie. I tenmieszekz kawałkami mięsa. ze stołu. Podniosła się,Wolfgang poczuł nasobiejej szybkie,spłoszone spojrzenie i opadł z powrotem na poduszki. Zacisnął zęby, by nie wybuchnąć płaczem. Dlaczego takczęsto musiał to przeżywać? Wróciła zsokołami. Delikatnie pomogłamu je nakarmić. Potem rozmawiał z nimi chwilę, głaskał lekko ich piórai wtem Zuzannadołączyła do rozmowy. Od razu wszystkowokół nich pojaśniało,jakby się otworzyło i rozgrzało
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.