ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Odwiedzono ją, opowiadając okropne rzeczy. Zrobili to ludzie, którzy jeszcze parę dni temu byli ich przyjaciółmi. O'Brien mógł tylko próbować ją uspokajać. Szybko. Nie mówiąc nic istotnego. Bez żadnej wątpliwości ich telefon był na podsłuchu. Ponadto on, Peter i Alison musieli jak najszybciej uciekać z miejsc, z których telefonował. Można było bowiem ustalić, z których budek to robił.
340
Chancellor zadzwonił do Tony'ego Morgana w Nowym Jorku.
Wydawca był przerażony, przedstawiciele władz skontaktowali się z nim. I z Joshuą Harrisem. Oskarżali Petera o wstrząsające rzeczy. Że złożył fałszywe zeznania nocnemu oficerowi służbowemu w Federalnym Biurze Śledczym, że zaatakował agenta FBI w Galerii Corcorana. Człowiek ten był w stanie krytycznym, jeśli umrze, zostanie wniesione oskarżenie o morderstwo. Prócz tych zarzutów istniały dowody, że jest zamieszany w zniszczenie tajnej własności rządowej, o wartości czterech milionów dolarów. - Kłamstwa - wrzasnął Peter. - Człowiek, na którego napadłem, próbował mnie zabić! To był fanatyk, został zmuszony do dymisji. Czy to ci powiedzieli?
- Nie. A kto powiedział tobie? Agent nazwiskiem O'Brien?
- Tak.
- Nie wierz mu. O'Brien jest rozgoryczonym karierowiczem, człowiekiem niekompetentnym. Ci ludzie bardzo jasno to stwierdzili. Właśnie miał być usunięty z pracy, gdy ty się pojawiłeś.
- Ocalił mi życie!
- A może tylko chciał, abyś tak sądził. Wracaj, Peter. Weźmiemy dla ciebie najlepszych adwokatów. Istnieją okoliczności łagodzące, tamci ludzie to rozumieją. Mój Boże, byłeś w okropnym stresie, w zeszłym roku ledwie wyżyłeś. Odcięło ci pół głowy, nikt nie wie, jaki był zakres uszkodzeń.
- Gówno prawda, i ty o tym wiesz!
- Nic o tym nie wiem. Staram się zrozumieć przyczyny - Morganowi drgnął głos. Zależało mu na Peterze.
- Tony, posłuchaj. Mam niewiele czasu. Czy nie rozumiesz, co oni robią? Nie mogą ujawnić prawdy. Starają się naprawić to, co się stało, ale nie mogą się przyznać, że w ogóle się stało! Teczki Hoovera znikły! - Skończ wreszcie z opowiastkami przy obozowym ognisku! Zabijasz sam siebie! - wybuchnął Morgan z głębi serca.
Chancellor zrozumiał. Teraz ustawiano także Tony'ego, manipulowano nim.
- Czy wspomniałeś o teczkach?
- Tak... - głos Tony'ego był ledwie słyszalny.
- Czy zaprzeczyli, jakoby teczki znikły?
- Oczywiście. Nigdy nie zaginęły, ponieważ zostały zniszczone. Sam Hoover to polecił.
Kłamstwo było totalne. Peterowi przypomniały się słowa Phyllis Maxwell. Boją się, że zaraza przeniesie się na potomstwo. Czy powiedziała to Phyllis, czy on to wymyślił? Już nie był tego pewien. Fakty i zmyślenia zetknęły się i stały się jednością. Jedyne, co pozostało pewne, to ocena sytuacji dokonana przez Quinna O'Briena:
341
- Trzeba odnaleźć i okazać teczki. Nie ma innej drogi. Do tej chwili jesteśmy trójką uciekinierów.
- Okłamano cię, Tony. Bogu jednemu wiadomo, jak bardzo chciałbym, aby tak nie było. Ale tak jest. - Odwiesił słuchawkę i pobiegł z budki do samochodu.
Znaleźli opustoszały motel przy plaży w Ocean City. Zima dwa dni przed Bożym Narodzeniem, zupełny brak gości. Lekarz opatrzył Quinna wziąwszy pieniądze i nie interesując się niczym więcej. Przejezdny gość wypadł przez szklane drzwi. To wytłumaczenie wystarczyło.
W Wigilię zbiegły agent był bliski załamania. Jego żona i dzieci były o dwie godziny drogi stąd. Ale równie dobrze mogli się znajdować na drugim końcu świata, za drutami kolczastymi, oświetlonymi krzyżowo przez reflektory. Nie mógł im przekazać żadnych słów pociechy, nawet słów nadziei. Istniała tylko rozłąka i świadomość wywołanego przez nią bólu. Peter patrzył, jak O'Brien walczy z lękiem, poczuciem winy i samotnością, wiedząc, że pewnego dnia jego słowa i emocje zostaną przypisane komuś innemu. Na papierze. Peter widział człowieka ze złamanym sercem, zmuszonego do odwagi, zżeranego przez panikę. Wszystko to zarówno go wzruszało, jak oburzało.
Jeden zawodowiec. Dwoje amatorów. Trójka uciekinierów. I wszystko zależało od nich. Nie było nikogo więcej. Alison już nie można było wyłączyć, stała się potrzebna. Musieli razem rozwiązać zagadkę; inaczej niszczenie będzie trwało. I sami zostaną w trakcie tego zniszczeni, ta niesprawiedliwość była przerażająca.
Gwiazdkę mieli bolesną. We troje zamieszkali w tym, co kierownik motelu nazywał górnym południowym apartamentem. Mieścił się na drugim piętrze, z oknami wychodzącymi zarówno na boczną ścianę budynku, jak i na plażę. Poniżej widać było wejście. Apartament składał się z sypialni, salonu z kanapą do spania i małej kuchenki. Umeblowany był w stylu Średniego Plastyku.
Czekali wiedząc, że czekanie jest konieczne. Radio i telewizję włączyli na stałe, by nie umknął im żaden komunikat nadzwyczajny, jakakolwiek aluzja, że sto mil dalej ktoś w Waszyngtonie zdecydował się ujawnić fakt ich zniknięcia. W automacie stojącym w holu kupili gazety i przeczytali je dokładnie. Jedna wiadomość zwróciła ich uwagę.
Saint Michael's Md. - Wybuch spowodowany przez wadliwe działanie pieca gazowego wyrządził poważne szkody w podmiejskim domu, leżącym w tej ekskluzywnej okolicy nad Chesapeake. Właściciele, pan i pani 342
Chancellor O'Brien, są za granicą. Kontakt z nimi zostanie wkrótce nawiązany...
- Co to ma znaczyć? - spytał Peter
|
WÄ
tki
|