ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Polska za-
dowolona z ułożenia stosunków z Hitlerem, nie chciała przyłączać się do
rozmów, które na milę pachniały zamiarem okrążenia Rzeszy. Jeśli więc
można mówić o negatywnych skutkach paktu ze stycznia 1934 r. w kate-
goriach taktyki politycznej, to ów syndrom był bodaj najwyraźniejszy. Stro-
na polska bardzo chciała traktować stosunki z Niemcami jako constans,
podczas gdy w rzeczywistości podlegały one nieustannej ewolucji, zate^
żąc przede wszystkim od realnego układu sił. Tego w Warszawie jakby
nie chciano przyjąć do wiadomości.
Oczywiście, idea paktu wschodniego była niewykonalna ze względu
na zadadniczy sprzeciw Niemiec i brak entuzjazmu małych, potencjal-
nych sygnatariuszy do okrążania Rzeszy. Pojący niepotrzebnie jednak
brali na siebie część odium za załamanie idei paktu. TJarażali się pjzy tym
na zarzut seteetnej współpracy z Niemcami - nie po raz pierwszy i nie
ostatni. A Beck znowu solidnie naraził się Francuzom. W czerwcu 1S3ir.
spotkał się z ministrem Barthou ponownie, tym razem w Genewie. W roz-
mowie dość twardo przedstawił polskie obiekcje wobec paktu wschodnie-
go, co Francuza doprowadziło do takiej furii, że wyszedł w trakcie
rozmowy, pozostawiając jej kontynuowanie swoim urzędnikom.
Sam projekt paktu był związany nie tylko z osobistymi zamysłami mi-
nistra. W 1934 r. Paryż, zdając sobie sprawę ze słabnięcia własnej pozy-
cji w "koncercie mocarstw", zaangażował się mocno na rzecz
wprowadzenia Związku Radzieckiego na arenę polityki europejskiej.
Najwyraźniejszym objawem tej współpracy stało się pirzyjęeję ZSRR do
Ligi Narodów. Powrót wschodniego sąsiada Polski do grona mocarstw
Europy nie budził oczywiście w Warszawie entuzjazmu, ale trudno było w
sposób efektywny przeciwstawić się takiemu biegowi wypadków. RoJacy,
robiąc więc dobrą minę do złej gry, głosowali za przyjęciem ZSRR do Ligi.
Beck wykonał tylko prestiżowy gest, warunkując wobec Moskwy - i szero-
ko to rozgłaszając - swoją zgodę uprzednim uroczystym potwierdzeniem
przez Związek Radziecki wszystkich układów zawartych z Polską. Ta
mocno reklamowana operacja nie dała zbyt wiele w sensie dyplomatycz-
nym, natomiast stanowiła (zwłaszcza jej publicystyczny charakter) niepo-
trzebną złośliwość, mającą obniżyć "triumf sowiecki" w oczach Europy.
Jednocześnie minister uczynił gest dużo ważniejszy z politycznego
punktu widzenia. Biorąc za pretekst wejście ZSRR do Ligi, Polacy zapro-
ponowali, by traktaty mniejszościowe rozszerzyć na wszystkich członków
genewskiej instytucji. Oczywiście, mocarstwa nawet nie chciały o tym sły-
szeć. Beck, rzecz jasna, tego właśnie się spodziewał i 13 września_ojjosjL
z trybuny zgromadzenia Ligi, że wobec niechęci wszystkich członków
180
181
poddan
ia się
tym
samym
rygoro
m,
Polska
\^povw
adate^
wojejob
owią-
zania^w
ynikajac
e z
traktató
w.
Było
to
zrealizo
wanie^
jednego
z
punktó
w
progra
mu
polskiej
polityki
zagranic
znej,
omówio
nego na
konfere
ncji z
PHsuds
kim w
grudniu
1931 r.
Zresztą
i tym
razem
Beck
kontakt
ował się
w
czasie
sesji z
Marszał
kiem,
uzyskuj
ąc
aprobat
ę
swojego
posunię
cia.
Wrażeni
e, w
świecie
wywołał
o ono
natomia
st
feteJne
__W
tym
wypadk
u nie
chodziło
nawet o
meritum
sporu,
poniew
aż oba
państw
a
zaintere
sowane
losem
mniejsz
ości w
Polsce,
czyli
Niemcy
i ZSRR,
nie
należały
w tym
momen
cie do
Ligi
(Związe
k
Radziec
ki został
przyjęty
5 dni
później).
Sposób
jednak_
zatetwie
nia
sprawy
przez
Becka
wykazy
wał
łudzące
podobie
ństwo
do
metod
stosowa
nych
przez
państwa
agresyw
ne:
Niemcy,
Japonię
i
Włochy.
Wprawd
zie
minister
próbow
ał
pozyska
ć do
współpr
acy w
obaleni
u
traktatu
mniejsz
ościowe
go
Czecho
słowację
, ale
robił to -
słusznie
zresztą -
bez
przekon
ania.
Zatr
zymaws
zy się w
drodze
powrotn
ej z
Genewy
w
Moszez
enicy
pod
Żywce
m,
gdzie
wypocz
ywał
Pteuds
ki, Beck
zdał mu
krótką
relację
ze
swoich
poczyn
ań.
Marszał
ek był
bardzo
zadowol
ony i
kolejny
raz
mocno
chwalił
swojego
"najzdol
niejszeg
o
ucznia".
Minister
wziął
również
udział w
przygot
owaniu
gry
wojenn
ej, która
miała
się
obracać
wokół
problem
u reakcji
polskiej
w razie
rozpadu
Czecho
słowacji
.
Nazywa
jąc
rzecz
po imie-
niu -
było to
przygot
owanie
do
zbrojnej
okupacji
Śląska
Cieszyń
skiego."
Mija
ły dwa
lata od
objęcia
przez
Becka
kierown
ictwa
polskiej
dyplo-
macji.
W
pocz^ku
Jłstopad
a
nastąp
Ho
jeszcze
jedno
znamie
nne
wydarz
enie.
Poselst
wo
niemiec
kie w
Warsza
wie
zostało
podnies
ione do
rangi
afl^asa
d^Cora
z
znaczni
ejsza
część
Europy
przyglą
dała się
Polsce
jako
aliantow
i
Niemiec
.
Doty
chczaso
wa
struktur
a
polityki
europej
skiej
rozsypy
wała sią
L dnia
na
dzień, a
w
Polsce
zabrakł
o
dotychc
zasowe
go
kierowni
ka
całokszt
ałtu
polityki.
PHsudsj
fl nie
zdołał
przyjąć
już
francus
kiego
ministra
spraw
za-
gmiczny
ch,
Pierreła
Lavala,
który
przebyw
ał w
Warsza
wie na
początk
u maja
1935 r.
10 maja
telefonic
znie
wywołał
Becka z
przyjęci
a
wydane
go na
cześć
francus
kiego
ministra
. Beck,
tak jak
stał, we
fraku i
przy
orde-
rach,
pojechał
do
Belwed
eru.
Usłyszał
od
gasnące
go,
starego
człowiek
a:
"Kochan
y,
kochany
Beck."
Potem
długo
opowiad
ał o
rozmow
ach z
Lava-
lem, nie
wiedząc
nawet,
ile z
jego
wypowi
edzi
dociera
do
umieraj
ącego
Marszał
ka.
"Starał
się
dobywa
ć
swobod
nego
tonu,
silił się
nawet
na
uśmiech
y -
notował
Mieczys
ław
Lepectó
- ale ja
widziałe
m, jak
mu
drżały
usta."19
Podobni
e jak
wielu
innych
ten
twardy
oficer i
aroganc
ki
niekiedy
minister
kochał
owego
starego
człowie
ka jak
ojca.
Był
jednym
z
bardzo
nieliczny
ch,
którzy
zaznali
od
Ptłsudsk
iego
ojcowski
ego
uczucia.
1
8
2
Było
to
ostatnie
spotkani
e Becka
z
PHsuds
kim
|
WÄ
tki
|