Zawsze nosi czarny sweter, zapity po sam szyj, nawet w lecie

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Czasem ludzie 15 nie bior jej na serio, bo jest niziutka. Ale kiedy wpadnie w zBo[, lepiej trzyma si od niej z daleka. -Jak si masz, Nainai - powiedziaBam po chiDsku. Babcia nie mówi po angielsku. - UciBa[ sobie drzemk? - Tak, a teraz mam ochot na fili|ank herbaty. Zrobi ci te|? - Nie, dziki. - ZastanawiaBam si, czy powiedzie jej o szympansie, ale uznaBam, |e lepiej nie. Co[ mi mówiBo, |e mo|e nie by tym oczarowana. Kiedy nastawiaBa wod, zadzwoniB telefon. To byBa mama. - RozmawiaBam z ojcem - powiedziaBa. - Nie jeste[my szczególnie zachwyceni tym pomysBem. Serce we mnie zamarBo. - Ale postanowili[my rozpatrzy t mo|liwo[ - cignBa mama. - Mam jednak par pytaD. Serce znów zaczBo mi bi. - Pytaj - powiedziaBam dzielnie. - Musimy wiedzie, jakie to zwierz jest du|e, co je, czy umie dba o czysto[ i czy mama Elizy naprawd ci pomo|e w razie jakich[ trudno[ci. OdetchnBam z ulg. - Tak si skBada, |e znam odpowiedzi na te wszystkie pytania. - PowiedziaBam jej o mojej rozmowie z Tomem, o ha[le w encyklopedii i o obietnicy doktor Spain, 16 - Có|, musz przyzna, |e bardzo mi si podoba twoje odpowiedzialne podej[cie do sprawy. Rzeczywi[cie staraBa[ si dowiedzie jak najwicej. - Hm - powiedziaBam skromnie. - No, dobrze. Sdz, |e powinni[my pozwoli ci na ten eksperyment. Ale masz trzyma tego zwierzaka w swoim pokoju. I pilnowa, |eby nie przeszkadzaB babci. Je[li wynikn jakie[ kBopoty, Tom bdzie musiaB wzi go z powrotem i wymy[li inne wyj[cie. - Hurra! - wrzasnBam. - Jeste[ najlepsz matk na [wiecie! - Tylko pamitaj, |eby nie zaczB chodzi nam po gBowach. Jego obecno[ ma stanowi twój problem i tylko twój. -Jasne! Obiecuj! - krzyknBam gBo[no. - Przysigam na wszystko! - Musz wraca do pacjentów. ZadzwoD teraz do Toma i powiedz mu, |eby przywiózB tego szympansa jutro rano. Po odBo|eniu sBuchawki skakaBam do góry z rado[ci przez dobre pi minut. Nie mogBam uwierzy, |e ten cud naprawd nastpi. Potem usadowiBam babci w fotelu i próbowaBam jako[ delikatnie przygotowa j na to, kto zamieszka w naszym domu. 2 Nazajutrz o ósmej rano, a byBa to sobota, zadzwoniB dzwonek u drzwi. Nie spaBam ju| od [witu, wic zbiegBam po schodach i wyjrzaBam przez okienko w drzwiach. Na progu staB Tom - a wraz z nim Gumbo. Tom trzymaB go na biodrze jak maBego dzieciaka. Gumbo byB najpikniejszym stworzeniem, jakie w |yciu widziaBam. Ju| na pierwszy rzut oka byBo jasne, |e jest bardzo mBody, bo na to wskazywaB choby jego strój. MiaB na sobie biaBo-niebieski dres i czerwon koszulk. Kiedy otworzyBam z rozmachem drzwi, przestraszony szarpnB si do tyBu i wtuliB nos w koBnierzyk Toma, kwilc cichutko. Nie mogBam oderwa od niego oczu. Nigdy dotd nie widziaBam z bliska maBpy i nie bardzo wiedziaBam, czego si spodziewa. W ka|dym razie nie byBo to ludzkie dziecko, pies ani kot. Jak naprawd nale|y si nim opiekowa? ZaczynaBam si nieco denerwowa
WÄ…tki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. SkÅ‚adam siÄ™ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ… gównianego szaleÅ„stwa.