ďťż

Zauważył, że powoli zapada zmrok i pomyślał, że jeśli pozostanie tutaj do nocy, z całą pewnością umrze...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Nie wiedział, że druga kula wystrzelonych przez Umberto przebiła nie tylko bagażnik, ale również oparcia tylnego siedzenia oraz siedzenia kierowcy i utkwiła w jego kręgosłupie, uniemożliwiając mu jakiekolwiek ruchy. Wiał zimny wiatr. W pewnej chwili David zaczął zastanawiać się, co właściwie tutaj robi i co się wydarzyło. Wiedział, że jechał w kierunku Shoshone, nie miał jednak pojęcia, w jakim celu. Jego podróż związana była z krzywą Sweetmana, nie rozumiał już jednak, co to takiego, ta krzywa. Powtarzał w myślach nazwisko, jednak kojarzyło mu się ono jedynie z czymś słodkim. Minęła kolejna godzina. David drżał już z zimna i nie znośnego bólu. Zupełnie jednak nie czuł nóg. Nieoczekiwanie ból przywrócił ostrość jego umysłowi i David zaczął przypominać sobie, co się wydarzyło. Nie pamiętał chwili, w której Umberto po raz pierwszy do niego strzelił, ale przypominał sobie moment, kiedy szosa przeszła w łagodny łuk, a on pomyślał o tym, że wreszcie powinien nadać wiadomość CB–Radio. Popatrzył na swoje CB. Było wciąż włączone. Gapił się w nie przez długą chwilę, zastanawiając się, dlaczego nie jest w stanie sięgnąć ręką po mikrofon. Wreszcie jednak poruszył lewą dłonią, kosztem heroicznego wysiłku. Bardziej siłą woli niż mięśni przybliżył ją do mikrofonu, dwukrotnie jednak palce okazywały się zbyt słabe. Udało mu się za trzecim razem. Zdołał nacisnąć przycisk uruchamiający nadawanie i odezwał się słabym głosem: — Tu Blue Eyes. Znajduję się w Pahrump Valley i potrzebuję natychmiastowej pomocy. Wszystkich, którzy znajdują się w pobliżu, błagam, pomóżcie mi, zanim umrę. Gdy wypowiedział te słowa, sparaliżował go nagły atak bólu i dłoń, zaciśnięta na mikrofonie, zupełnie straciła czucie. Unieruchomiony David był w stanie jedynie siedzieć z zamkniętymi oczami i prosić Boga, aby przysłał mu na pomoc jakiegoś anioła. Aniołem okazał się pięćdziesięcioczteroletni kierowca ciężarówki Al Rippert z Santa Barbara. Gdy usłyszał wiadomość przekazaną przez Davida, znajdował się w odległości zaledwie dwóch mil. Był jednak w Kalifornii, na autostradzie 178. Wiózł gotowe plastykowe ubikacje w budkach do centrum sportów zimowych w Lee Canyon i był zły z powodu trzygodzinnego opóźnienia w podróży; na samym środku pustyni, w wielkim skwarze, musiał wymieniać pękniętą dętkę w kole. Nie zlekceważył jednak błagalnych słów Davida. Podjechał ciężarówką do wraka i zatrzymał się w odległości kilkunastu stóp, silnymi reflektorami oświetlając miejsce wypadku. David Radetzky nie panował już nad swoimi zmysłami. Kiedy Al Rippert pochylił się nad jego zakrwawioną głową, zdołał jedynie wyszeptać: — Wybory… Chodzi o wybory prezydenckie. ROZDZIAŁ CZWARTY Zadzwonił telefon i Carl X. Chapman sięgnął po słuchawkę, nie odrywając wzroku od projektu przemówienia, który właśnie przeglądał. — Tak? Kto mówi? — rzucił. Przez dłuższą chwilę w słuchawce trwała cisza, po czym wreszcie jakiś głos odezwał się: — Wszystko w porządku, panie Chapman. Wszystko znajduje się pod kontrolą. — Jesteś pewien? A co z taśmami magnetofonowymi i filmami? — Wszystko mamy. Magnetofon i dwie kasety z nagraniem. Dwie kamery wideo i dwie kasety. Jak również magnetowid. — A Radetzky? — Radetzky umarł na chorobę Sweetmana. Umberto mu to zapewnił. Uciszyliśmy na zawsze również techników wynajętych przez Radetzky’ego. — W porządku. Dostarcz mi wszystkie kasety. Tylko ani na chwilę nie trać ich z oczu. I zapłać Domaniemu. Myślę, że pięć tysięcy dolarów będzie dobrym wynagrodzeniem za jego wysiłek. — Z całym szacunkiem, panie Chapman, dałbym mu dziesięć. Morderstwa na zamówienie strasznie ostatnio podrożały. — Harris, nie wyrażaj się w ten sposób przez telefon. Cholera, ktoś przecież może nas podsłuchiwać. — Przepraszam, panie Chapman. — Coś jeszcze, Harris. — Tak? — Jutro, natychmiast po spotkaniu, chcę jechać prosto do Palm Springs. Zadzwoń do Adele i powiedz jej, o której godzinie się pojawimy. — Zrozumiałem, panie Chapman. Carl odłożył słuchawkę i podrapał się po głowie. Uspokoił się trochę, dowiedziawszy się o śmierci Radetzky’ego. Na wypadek przecieków dotyczących krzywej Sweetmana, miał przygotowanych wiele rozwiązań awaryjnych, od napuszonych oświadczeń dla prasy aż do teorii o komunistycznym spisku, którego ofiarą padają najlepsze córki i synowie ziemi amerykańskiej. Zdawał sobie jednak sprawę, że im ściślejsza jest tajemnica, tym bliższa i bardziej realna jest chwila, w której on, Carl X. Chapman, zasiądzie w Białym Domu. Wówczas będzie mógł sprawić, że informacja o krzywej Sweetmana nigdy i nigdzie już nie przecieknie, a sam profesor zabierze ją do grobu. Dwudziestu dwóch zawodowych morderców, którzy w całych Stanach Zjednoczonych mordowali wskazanych przez Sweetmana ludzi, nie miało pojęcia, że Carl X. Chapman miał również doskonały plan zgładzenia ich wszystkich w ciągu dwudziestu czterech godzin
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.