ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
W nocy w
baraku Conrad mówił, że chyba jesteśmy w szkole wojskowej. Ale dlaczego
nie uczą nas obchodzić się z bronią?
Następnego dnia pojechaliśmy do miasta. Każdy z nas został rozebrany
do naga i zamknięty w klatce. Oprócz tego przyczepiono nam plastykowe
czerwone nosy i ogony z kawałków sznurka. Klatki ustawiono na rynku.
Miejscowi zbiegli się wokół nas i ryczeli ze śmiechu. Opluwali nas, dźgali
kijami i rzucali kamieniami. Do każdej klatki przyczepiona była jakaś
tabliczka, ale ze środka nie mogłem nic odczytać. Po godzinie tłum znudził
się i trochę uspokoił. Dzieciaki rzucały mi ciastka i cukierki, brzydziłem
się samym sobą, ale wszystko zjadłem, tak dawno nie jadłem słodyczy.
Byliśmy zamknięci w klatkach całą noc.
Nie od razu wróciliśmy do szkoły.
Rano zaprowadzili nas do szpitala dla umysłowo chorych. Zwiedziliśmy
wszystkie gabinety i cele, pokazywali nam ludzi, którzy śpiewali kościelne
pieśni, którzy zjadali własne odchody, którzy wyli jak psy i ćwierkali jak
ptaki, którzy miotali się od ściany do ściany albo klęczeli nieruchomi
godzinami. Zostaliśmy tam jeszcze przez następne dwa dni. Zauważyłem, że
wariatów można podzielić na trzy grupy: jedni śmieją się cały czas, inni
płaczą, pozostali modlą się albo milczą, a to chyba to samo. Lekarze nie
leczyli ich, tylko bili i polewali zimną wodą tych najgłośniejszych.
Jeżeli któryś wariat był bardzo nieposłuszny, prowadzili go na
elektrowstrząsy.
Rozmawiałem z jednym pacjentem, był prawie normalny, miał na imię
Newton i kiedyś był malarzem. Opowiedział mi, że malował krajobrazy, które
widział przez zamknięte powieki. Po kilku latach widział przez powieki
coraz słabiej i nie mógł malować krajobrazów, więc zrobił sobie dziury
nożem w powiekach, żeby znów widzieć. Wtedy rodzina wezwała karetkę i
Newtona zamknęli w szpitalu. Potem Newton dał mi złamany ołówek i
poprosił, żeby mu zrobić zastrzyk. Nie wiedziałem, o co mu chodziło. Jeden
z nauczycieli podszedł do nas i uderzył Newtona pałką w kark, a mnie
popchnął na ścianę i kazał iść gdzie indziej.
Ostatniego dnia w szpitalu musieliśmy budować domki z kart. Gdy
któremuś udało się ustawić więcej niż trzy piętra, podchodził do niego
dyrektor i dmuchał albo trząsł stołem i kazał zaczynać od nowa.
Potem wróciliśmy do szkoły. Tamtego dnia prawie nas nie męczyli. Po
obiedzie zostaliśmy w stołówce. Każdy dostał kartkę papieru i długopis i
musiał napisać wypracowanie. Ja wylosowałem temat: "Czy Chrystus był
dobrym cieślą?" Nic mi nie przyszło do głowy i oddałem czystą kartkę, ale
nic mi nie zrobili, kazali iść spać.
Rano poszliśmy do piwnicy. Każdego z nas nauczyciele zamknęli w
ciasnej komórce i kazali być cicho. Leżałem w ciemności i w ciszy cały
dzień i całą noc. Na zmianę spałem i budziłem się. Udało mi się na
szczęście ukryć kilka papierosów i zapałki. Raz strażnik przyniósł kromkę
chleba i trochę wody. Zjadłem i usnąłem. Przyśniło mi się, że mam psa,
dużego i czarnego i że bawię się z nim, a potem łapię go za gardło i
duszę, a on patrzy mi w oczy.
Następny dzień był najważniejszy. Rano każdy z nas dostał zamiast
mundurka granatowy garnitur, białą koszulę i krawat. Wykąpaliśmy się i
założyliśmy nowe ubrania. Zaprowadzili nas na stołówkę. Dyrektor i
naczyciele też byli odświętnie ubrani. Stoły i krzesła ustawiono inaczej
niż zwykle. Każdy z nas siedział w dużej odległości od innych. Naprzeciw
nas, przy długim stole siedział dyrektor i nauczyciele
|
WÄ
tki
|