ďťż

Zaczął uczyć grupę dzieci, które pierwszy raz przyszły do szkoły...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Widząc niebywałą tępotę swych uczniów, zniecierpliwiony krzyknął w końcu: „Chyba baran był waszym ojcem, że jesteście takie tępe!” „Tak” - chórem odparły dzieci. „Niby skąd to wiecie, nicponie?” - zainteresował się kapłan. Na co dzieci wyjaśniły: „Mamusie nam mówiły, że mamy być grzeczne, bo będzie nas uczył tatuś...” Intencja dowcipu była tak jaskrawa, że nie miałem wątpliwości. On wiedział o wszystkim i kpił ze mnie. Nie mogę tego zataić, powiem Gaaji. I powiedziałem jej, gdy po obiedzie zostaliśmy sami. - Gaaju, mimo mej woli zostałem ojcem dwu chłopców. Nic nie odparła, patrzyła na mnie smutnymi oczami. Potem uśmiechnęła się i usłyszałem jej cichy głos: - Wiedziałam o tym jeszcze przed ich urodzeniem. - I tyle mi powiesz? - Bo jesteś tylko człowiekiem i w dodatku mężczyzną. Jako człowiek masz prawo się mylić, a jako mężczyzna pożądać kobietę. Pożądanie jest zapisane w waszym kodzie genetycznym, w waszej podświadomości. Nie mam żadnych pretensji. Wiem jednak, że byłam pierwszą, którą kochałeś, i będę ostatnią... 10 - To już dziewiąta transmisja - policzył Papadukulos, przypinając mnie do „fotela”. - Jeszcze najwyżej dwie, na więcej się nie zgadzam. Zmizerniałeś, więcej byś” nie wytrzymał. Rozdwajanie jaźni jest ryzykowną sprawą. Mózg jest delikatnym instrumentem, nie lubi, gdy się go oszukuje! - Co znaczy oszukuje? - To znaczy, że na siłę pakuje się w niego przeżycia innego człowieka. - Na pewno masz rację - powiedziałem głośno. Ale czy miał ją rzeczywiście? Bo ja miałem już wątpliwości, czy były to przeżycia innego człowieka czy moje przeżycia w innym życiu. - Uwaga! Włączam! - wyrwał mnie z rozmyślań głos Papadukulosa. * * * Zmierzchało, od morza wiał lekki, ciepły wiatr. W czwórkę siedzieliśmy na tarasie pałacu. Wottan kończył właśnie długi wywód o wpływie, jaki mogły mieć supernowe na rytm ziemskiej cywilizacji. - Wybuchająca gwiazda - mówił - emituje różne rodzaje promieniowania, między innymi promieniowanie twarde. Tak silne promieniowanie mogło zniszczyć otaczającą Ziemię warstwę ozonu, a tym samym mieszkańcy planety zostali pozbawieni ochronnej tarczy. Prawdopodobnie wpływ promieniowania na geny spowodował zmianę rytmu ewolucji. Rozpatrując to zagadnienie z naukowego punktu widzenia można założyć, że właśnie wtedy człekokształtna małpa zaczęła myśleć. - Z naukowego punktu widzenia - powtórzył ironicznie Oggo. Od pewnego czasu był nastawiony antynaukowo. - Zrobiliście sobie z nauki boga! Pozujecie na wtajemniczonych kapłanów. Was już nie interesuje poznanie nieznanego. Wy celebrujecie wiedzę objawioną. Wasze tytuły, dostojność, naukowa powaga, mądre miny to żółwie pancerze, pod którymi kryjecie naukowy konserwatyzm i abnegację! - Zaraz, Oggo! - przerwał mu Ayoob. - Chyba nie zaprzeczysz, że posiadamy jakąś wiedzę? W końcu już coś zrobiliśmy! - Nie twierdzę, że nic nie zrobiliście. Usiłuję tylko wytłumaczyć ubóstwo waszych naukowych osiągnięć. Rozprawiacie mądrze o prawach natury na Ziemi, ba nawet prawach kosmosu. Tłumaczycie maluczkim, dlaczego natura postąpiła tak a nie inaczej. Wiecie już wszystko. Ja chcę od was niewiele. Nie twórzcie nowych światów. Stwórzcie jedną małą pchłę! No i co? Już po wielkiej nauce? Gdzie są ci wielcy uczeni? - Masz absurdalne żądania! - orzekł Ayoob. - Dla natury, o której niby wszystko już wiecie, stworzenie pchły nie było żadnym wyczynem. Dla was jest! W tym momencie ciszę wieczoru przerwał ryk silników lądującej rakiety. Wylądowała na peryferiach miasta, w bazie oddziałów specjalnych. Taka rakieta była rzadkością. Musiało się wydarzyć coś ważnego. Oggo przerwał rozmowę. Wsłuchiwał się w ryk silników. Gdy umilkły, wstał i podszedł do balustrady tarasu. Nie mówił nic, tylko nadsłuchiwał. Po kilkunastu minutach usłyszeliśmy odgłos silników zbliżającego się pojazdu. Oggo w milczeniu szybkim krokiem wyszedł z pałacu. Ruszyłem za nim. Dogoniłem go na korytarzu, przy drzwiach mojego gabinetu. Rozmawiał tam z pełniącym służbę gwardzistą. Usłyszałem tylko koniec tej rozmowy: - ...przyprowadź go tu, do gabinetu ragona! - Rozkaz! - odparł gwardzista i pobiegł korytarzem. - Co się stało? - spytałem, podchodząc do Ogga. - Jeszcze nie wiem, za chwilę sam usłyszysz. Wszedłem do gabinetu. Oggo, wchodzący za mną, nie usiadł, spacerował po gabinecie od drzwi do biurka. Nic nie mówił, twarz mu stężała, rysy się zaostrzyły. Wyglądał jakby w ciągu paru minut przybyło mu dwadzieścia lat życia. Zapukano do drzwi. - Wejść! - krzyknął. Pokazał się człowiek w mundurze oficera oddziałów specjalnych. W hełmie i z bronią. Sam jego wygląd był zwiastunem ważnych wieści. Jakby był żołnierzem wracającym z pola bitwy. - Oficer oddziałów specjalnych Akk! - zameldował. - Przywiozłem meldunek od Auuna z prowincji Hinndusz! - Słucham cię! - W prowincji wybuchł bunt, wszystkie oddziały specjalne zostały zniszczone. Buntownicy działali z zaskoczenia. Mają duże ilości nowoczesnej broni, w tym jądrową. Z oddziałów spec ocalało jedynie kilkunastu ludzi. Uciekliśmy dwoma rakietami. Resztę sprzętu i obiektów spec zniszczono. Buntownicy opanowali również prowincję: Dziipen i Cziin. Teraz kierują się na prowincję Urr. Auun polecił mi zameldować, że zamknie się w twierdzy Hattuszas, na granicy prowincji Urr
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.