ďťż

Za jego plecami, przyklejony taśmą do zmatowiałego lustra, poplamiony napis głosił: "Zastrzegamy sobie prawo do odmówienia obsługi"...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
- Chodzi o nas? - zapytał Nigel, próbując dojść z tym wszystkim do ładu. - Pomyślałam, że lubisz stare ziemskie knajpy. Słuchaj, mogę ją unowocześnić, jeśli... - Postukała w nadgarstek i przy łokciu Nikki pojawił się trójwymiarowy obraz. Bar spłowiał. Jakiś grubas podziwiał naczynie pełne jaj ubitych z sosem kremowym. Zaczął je wsysać przez słomkę. Nigel przyjrzał mu się baczniej i stwierdził, że grubas jest tworem z czosnkowego szpinaku i oleistych włókien tagliatelli. - Żarłoczna elegancja? - mruknął i odwrócił się do Nikki. - Kochanie, wyszłaś ze slotów dwa miesiące wcześniej... ile czasu zajęło ci przyzwyczajenie się do tego cyrku? - Rzecz w tym - zaczęła powoli Nikka - żeby się nie przyzwyczajać. To ma zapewniać nieskończoną różnorodność. - Też pomysł Ziemi? - Statek i Ziemia opracowały to wspólnie. Nowa teoria rozbieżności-interakcji... - Daruj sobie. To wygląda jak cholerny park rozrywki. Carlotta zmarszczyła brwi i podniosła rękę, żeby zmienić kolor włosów z czarnego na biały. Nigel rozejrzał się. Kuliste chmury wisiały w wielkiej galerii. Carlotta wstała, żeby przywitać przechodzącą parę. Wsparła ciężar ciała na jednej nodze, dłonią podtrzymując łokieć drugiej ręki, dziwnie wysoka w sandałach na koturnach -jak delikatna gazela. Taka poza zdawała się wzorem opanowania i równowagi, ale Nigel pomyślał z zadumą, że jego zdaniem jest dokładnie na odwrót. W tłumie zobaczył ludzi z włosami do pasa, z ciałami pomalowanymi w barwne spirale, kobiety o pstrokatej skórze, której pigment zmieniał się na jego oczach, mężczyzn z piersiami, łyse dziewczyny... Potrząsnął głową. Carlotta przedstawiła przybyłych i Nigel skinął głową, nie bardzo kojarząc nazwiska. Goście zamienili parę słów z gospodyniami - Nigel nie nadążał za tokiem rozmowy - i odeszli. - Wiesz... nie całkiem się orientuję...? - To byli Alex i David - wyjaśniła Carlotta. - Ale Alex... Alex... - Cóż, poddał się Zmianie, to oczywiste. - Zmianie płci? - Tylko w ramach eksperymentu. Jest całkowicie odwracalna. Wystarczy sześć miesięcy w słotach, zmiana rozkładu masy ciała, rozwój nowych gruczołów i tak dalej. - Ale Alex... był taki... - Słuchaj - przerwała mu Carlotta - przedtem tłumił mnóstwo aspektów osobowości. Nie zwróciłeś uwagi na pewną sztywność w jego zachowaniu? - Myślałem, że po prostu jest zdyscyplinowany i dobrze zorganizowany. - Słuchaj, większość inżynierów sprawia takie wrażenie, ale jeśli ich otworzyć, rzucić okiem na to, co w środku... - To niewiarygodne... - Nigel był zbity z tropu. Podniósł się, żeby pójść za Aleksem i... I co? - pomyślał. Zapytać go, co na miłość boską doprowadziło go do zrobienia czegoś takiego? Powstrzymał się. Ostatecznie była to sprawa całkowicie prywatna. Nie powinien się wtrącać w coś, co niewątpliwie było dla Aleksa wystarczająco trudne. Usiadł. - Jesteś trochę rozchwiany-zauważyła ze współczuciem Carlotta. W milczeniu pokiwał głową. Mijały chwile. Z innych sfer przenikała nieharmonijna muzyka. Powietrze pachniało ozonem i perfumami. Nikka i Carlotta zaczęły rozmawiać o członkach załogi, którzy w ciągu minionych pięciu lat zmienili pracę, zdobyli nowych kochanków albo zrobili coś innego wartego komentarza. W uszach Nigela ta wymiana zdań przypominała typowe dla każdego większego biurowca odgrzewanie wystygłych już plotek. Uderzyła go zwyczajność rozmowy. Kto by przypuszczał, że statek kosmiczny, pokonujący lata świetlne, w swoim ludzkim wymiarze będzie przypominać każdą mną biurokratyczną balię? Rejestrował większość szczegółów i dlatego aż nim wstrząsnęło, gdy Nikka mimochodem zauważyła, że przeniosła się do małej kabiny Carlotty. Mieszkała tam, od kiedy wyszła ze slotów, czyli od dwóch miesięcy. - Więc nie zrobiłaś nic, żeby doprowadzić nasze mieszkanie do porządku? - zapytał. Nikka ściągnęła usta. - Tyle było do obejrzenia, do zrozumienia. Po wszystkich tych zmianach "Lansjer" jest teraz dużo bardziej ekscytujący, Nigel. - Faktycznie - rzucił sucho. - Nie wiem dlaczego, ale Carlotta i ja bawiłyśmy się znakomicie. Oczywiście, było mi smutno, że nie mogliśmy wyjść ze slotów w tym samym czasie. Ale dzięki temu miałam okazję dostosować się do tego wszystkiego. - Machnęła ręką, wskazując otaczającą ich przestrzeń. Carlotta uśmiechnęła się zwycięsko. - Cudownie mieć cię z powrotem. - Uścisnęła rękęNikki. - Was oboje. - Nadal nie rozumiem, czemu "Lansjer" musi być taki, taki... - Nigel zająknął siei umilkł. Carlotta wdała siew psychosocjologiczne objaśnienia, w omawianie osiągnięć dwóch dziesięcioleci pracy na Ziemi, które "Lansjer" miał do nadrobienia. Słuchał uważnie, przez cały czas zastanawiając się, czy to brytyjskie pochodzenie uniemożliwia mu pełne docenienie tych błyskawicznych zmian matrycy społecznej. Jego przeszłość była nie tylko wyuczonym upodobaniem do popołudniowej herbaty, zimnych pryszniców, krykieta, swoistego domowego dyskomfortu i nieczęsto używanego akcentu z wyższych sfer, Społeczeństwo opierało się na dużo głębszych prądach i Nigel instynktownie wyczuwał, że ich kierunek nie powinien się zmieniać ot, tak sobie, przez nowinki technologiczne. Nie trzeba być dyplomowanym znawcą dwóch kultur, żeby to dostrzegać. Coraz to nowe pary przystawały przy ich stoliku, poznając ich i ciepło ściskając ręce. Nigel przypominał sobie większość nazwisk; dziwaczne stroje, włosy albo odmienione twarze nie wydawały się takie ważne po usłyszeniu zwyczajnych uwag - "Dobrze spałeś? Jak się układa z Nikka? Wpadnij na kolację". Byli ludźmi, których nadal znał całkiem dobrze. Odrobinę przemieszczonymi w czasie, tak, i zafrapowanymi bez reszty tą atmosferą nowości, której na razie nie potrafił zrozumieć. W swoim czasie, bez wątpienia... A jednak, a jednak... Teraz o wiele więcej osób pracowało w Trybie Interaktywnym. Byli połączeni komputerowo z kolosalnymi maszynami, które pomrukiwały w trzewiach "Lansjera". Maszyny pilnowały płomienia fuzji na rufie, naprawiały system podtrzymywania życia, regulowały przepływ wody i gazu, umożliwiając istnienie biosfery. Taki stan rzeczy z biegiem lat musiał zmienić ludzi
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.