ďťż

- Wytłumaczyłem mu, gdzie to się znajduje...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
- A czy prawdą jest to, co twierdzi pan Rock, że ten Barrows dzięki swym wielkim wpływom spowodował, że w tym mieście zorganizowano Wielką Wystawę Światową? - Słyszałem o tym. Oczywiście, jeśli ktoś jest tak bogaty i ekscentryczny, to otaczają go wszelkie możliwe legendy. - Czy ta wystawa wciąż jest otwarta? - Nie, to było kilka lat temu. - Szkoda - wymamrotał Stanton. - Chciałem ją zobaczyć. Tym ujął mnie za serce. Ponownie zmodyfikowałem swoje pierwsze o nim wrażenie: pod wieloma względami wydaje się bardziej ludzki - niech Bóg ma nas w swojej opiece! -niż my wszyscy; bardziej niż Pris, Maury czy nawet ja. Jedynie mój ojciec przewyższał go godnością. A doktor Horstowski - jeszcze jedna na wpół ludzka istota - przy tym elektronicznym homunkulusie wydawał się karłem. A co dopiero mówić o Barrowsie, pomyślałem. Jak my wszyscy wyglądamy w porównaniu ze Stantonem? A potem przyszedł mi na myśl Lincoln. Ciekawe, jak na jego tle będziemy się czuli i wyglądali? - Chciałbym zasięgnąć pańskiej opinii na temat panny Frauenzimmer - zwróciłem się do homunkulusa - jeśli oczywiście ma pan chwilę wolnego czasu? - Mam, panie Rosen. Przysiadłem na oponie od ciężarówki naprzeciw jego brązowego fotela. - Znam pannę Frauenzimmer od jakiegoś czasu. Nie wiem dokładnie, od jak dawna, ale mniejsza z tym; znam ją dobrze. Niedawno opuściła Klinikę Kasanina w Kansas City w Missouri i wróciła tutaj, do rodziny. Nawiasem mówiąc, mieszkam w domu Frauenzimmerów. Panna Pris ma jasnoszare oczy i mierzy sto sześćdziesiąt pięć centy- metrów. Obecnie waży około pięćdziesięciu czterech kilogramów. Dowiedziałem się, że bardzo straciła na wadze. Nie można jej nazwać inaczej niż pięknością. A teraz chciałbym poruszyć głębsze sprawy. Pochodzenie ma najwyższej próby, aczkolwiek wywodzi się z imigrantów. Chodzi o to, że przyswoiła sobie amerykański mit, przez który rozumiem to, że człowieka ograniczają jedynie jego zdolności i dlatego jest on w stanie osiągnąć najwyższą pozycję w życiu odpowiadającą jego możliwościom. Nie chcę jednak przez to powiedzieć, że wszyscy ludzie osiągną taką samą pozycję. Jestem od tego jak najdalszy. Ale panna Frauenzimmer ma rację, odmawiając przyjęcia każdego stanowiska, które uważa za nie odpowiadające jej zdolnościom, i każdą taką propozycję odrzuca z ogniem w swych szarych oczach. - Wygląda na to, że dogłębnie przemyślał pan swą opinię — zauważyłem. - Proszę pana, ta kwestia wymaga pewnego komentarza. To pan ją podniósł w celu, jak mniemam, wzajemnego porównania naszych opinii. - Stanton zmrużył na chwilę swoje twarde, ale mądre oczy. - Panna Frauenzimmer jest ze swej natury, w duszy, dobrym człowiekiem. Na pewno wyjdzie cało z obecnych kłopotów. Ma w sobie po prostu trochę niecierpliwości, a przy tym targa nią gniew. Ale gniew, mój panie, to kowadło, na którym wykuwane są twarde prawa życia. Ludzie nie odczuwający gniewu są jak martwe zwierzęta; to ta iskierka, która przemienia bryłę ze skóry, mięsa, kości i tłuszczu w oddychający powietrzem obraz Stwórcy. Muszę przyznać, że przemowa Stantona zrobiła na mnie duże wrażenie. - Tym, co mnie niepokoi w związku z Priscillą - ciągnął Stanton - nie jest ogień i namiętności, które nią targają. Daleki jestem od takiego poglądu. Kiedy zaufa swemu sercu, postępuje właściwie. Ale Priscillą nie zawsze słucha tego, co jej podpowiada serce. Przykro mi to mówić, drogi panie, ale często zwraca uwagę na to, co podpowiada jej rozum. A wtedy powstają kłopoty. - Aha - powiedziałem. - Logika kobiety nie jest bowiem logiką filozofów. Jest ona w istocie wypaczonym i bladym cieniem wiedzy wynikającej z serca, a będąc tylko cieniem, a nie odrębnym bytem, jest niewłaściwym przewodnikiem. Kobiety, kiedy kierują się rozumem, a nie sercem, łatwo popełniają błędy. Wszystko to bez trudu można dostrzec w wypadku Priscilli Frauenzimmer. Kiedy bowiem wsłuchuje się w rozum, pogrąża się w chłodzie. - Och! - przerwałem podniecony. - Otóż to! - Stanton skinął głową i wskazał na mnie palcem. - Pan również dostrzegł ten cień, ten szczególny chłód, który bije od panny Frauenzimmer. I widzę, że w duszy niepokoi to pana w równym stopniu, co mnie. Jak ona sobie poradzi z tym w przyszłości, nie wiem. Ale poradzić sobie musi. Zamiarem Stwórcy było bowiem to, aby doszła ze sobą do porozumienia, a obecnie nie toleruje tej części siebie, tej zimnej, niecierpliwej, nadzwyczaj rozsądnej, acz niestety, wyrachowanej strony swego charakteru. Ma ona bowiem to, co wielu z nas odnajduje w sobie samych: skłonność do przyzwolenia, aby w nasze codzienne kontakty, z kolegami, sąsiadami, wdarły się ukradkiem miałkie i tępe opinie... Nic nie jest bardziej niebezpieczne niż ten dziecinny, przestarzały, hołubiony zbiór opinii, wierzeń i przesądów, wiedza należąca dziś do przeszłości. Właśnie ta przebrzmiała wiedza stanowi jałową i ograniczoną pożywkę dla jej wyczynów, a gdyby tylko zeszła z tej drogi, gdyby się tylko wsłuchała, usłyszałaby indywidualny i mocny głos własnego serca, głos swego własnego jestestwa. Stanton zamilkł. Skończył swą małą przemowę na temat Pris. Skąd ją wziął? Sam ją wymyślił? Czy może Maury wszczepił mu ją w formie gotowej taśmy z programem na taką okazję jak ta? Choć z pewnością nie było to powiedziane w stylu Maury’ego
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.