ďťż

Wśród zwo- lenników Thorvina znajdowali się również obcy kapłani, Fryzowie, dla których język Północy nie był językiem rodzimym...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
Stanowisko przeciwne zajmował oczywiście Valgrim, jedyny kapłan Odyna, a popierała go większość kapłanów Frey i oraz Ullra, Heimdalla, Tyra i innych, pomniejszych bogów. Ich kult był najsilniejszy w samej Norwegii, a także wśród wyznawców Drogi, zamieszkujących rzad- ko odwiedzane, odseparowane od świata rejony. -Niech chłopak wraca do Anglii - odparł niezwłocznie Thorvin. - Ci z nas, którzy zechcą, mogą z nim odpłynąć. Uczyńmy tam naj- silniejsze spośród królestw Północy, które przysporzy nam potęgi i stronników. W ten sposób rzucimy wyzwanie bogu-Chrystusowi. Nigdy dotąd nie odbieraliśmy mu zwolenników, to zawsze jego ka- płani rozpełzali się po naszych krajach i zabierali wyznawców nam. Udało nam się odnieść pierwszy prawdziwy sukces, więc umocnij- my go. - A jakie jest twoje zdanie, Va!grimie? Wysoki kapłan odpowiedział równie szybko. - Powieśmy go na drzewie w ofierze dla Odyna. Przygotujmy największą flotę, jaką zdołamy zebrać z pomocą króla Halvdana i króla Olafa, i popłyńmy, by przejąć jego królestwo, nim Anglicy dowiedzą się, co się z nim stało. A potem uczynimy jak rzekłeś, Thorvinie. Tylko niech rządy obejmą kapłani Drogi, nie jakiś nie- znany przybłęda. - Jeśli powiesisz go na drzewie, odrzucisz wysłannika bogów! - On nie może być wysłannikiem bogów. Nie jest Norwegiem, nie jest nawet Duńczykiem. Jeszcze rzecz najważniejsza, Thorvi- nie, i ty sam to przyznałeś. Może nosić amulet, może mieć wizje, ale nie ma wiary. Nie jest prawdziwym wyznawcą! - Mówisz jak chrześcijanin! Twarz Valgrima okryła się purpurą, kapłan ruszył w kierunku Thorvina, którego dłoń ścisnęła mocniej trzonek ceremonialnego młota. Kiedy pozostali kapłani zaczęli powstawać ze swych miejsc, by odgrodzić od siebie obu adwersarzy, w chłodnym powietrzu za- brzmiał nowy głos, głos człowieka, który podczas całej gniewnej debaty nie przemówił ani razu: Vigleika znanego z wizji. - Mówiłeś o wystawieniu floty, Valgrimie, a ty o ustanowieniu królestwa, Thorvinie. Być może nadszedł już czas, nim święty ogień zgaśnie, aby poprosić o radę króla i wodza. Słyszałeś nasze słowa, królu Olafie, Elfie z Geirstath. Jaką mądrością chciałbyś się z nami podzielić? Człowiek siedzący dotąd w cieniu podniósł się z rzeźbionego krzesła i podszedł do samego skraju obwiedzionego sznurem krę- gu. Twarz miał chmurną, zatroskaną. Bił z niej jakiś majestat, nie mający wszakże nic wspólnego ze zdecydowaniem, które maluje się zwykle na twarzach wikingów: jadów i kapitanów, nie mówiąc już o królach. Wydawało się, że jego oczy patrzą na wskroś przez otaczające go przedmioty, jakby szukały czegoś, co kryje się w głę- bi, zdarzeń lub możliwości. - Czy wolno mi przemówić? - spytał Olaf. Poczekał na zgodny pomruk aprobaty i zaczął. - Oto co mam do powiedzenia po wy- słuchaniu wszystkich racji obu stron. Każdy z was, jak sądzę, wie, choć może nie zechce powiedzieć mi tego wprost, że jestem czło- wiekiem, który stracił szczęście. Pomyślość własną i swego rodu. Mogę wam jednak powiedzieć, że nie straciłem jej, ani nie odda- łem. Wiedziałem tylko, że kiedyś odejdzie, i czułem, jak odcho- dzi. Od innych ludzi różnię się tylko tym, że odkryłem to wcze- śniej, zamiast dużo później lub nigdy. Wiem bardzo wiele o przy- chylności losu. Niektórzy powiedzą wam, że szczęście rodziny, hamingja, jak mówimy, to ogromna kobieta w pełnej zbroi, i że jej wybrańcy mogą ją zobaczyć, tak jak widzą duchy ziemi. Znamy opowieści o lu- dziach, którzy zobaczyli, jak duch opiekuńczy opuszcza ich i idzie do kogoś innego. Może to prawda. Ale ja tego nie widziałem. W istocie nic nie widziałem - z wyjątkiem snu o wielkim drzewie, który bez wątpienia znacie. To, co czułem, było jak zapach unoszący się w powietrzu, zanim przetnie je błyskawica. Wiedziałem, że nastąpi błysk, że szczęście przejdzie ode mnie do kogoś innego. Wiedziałem, że będzie to ktoś z linii mojego brata. Gdy byłem młody, myślałem, że jest nim wła- śnie mój brat, Halvdan. Teraz już wiem, że nie. Jeszcze kilka dni temu sądziłem, że to syn mego brata, Harald, którego zwą Piękno- włosym. Dziś znowu nie jestem tego pewien, ponieważ ponownie mam przeczucie, które poprzedza błysk. 1 zdaje mi się, że szczęście znów się odmieni, być może w ogóle opuści mój ród - i przejdzie na tego młodzieńca, Shefa
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.