ďťż

Większość jej znajomych postępowała w podobny sposób, taki obowiązywał styl...

Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gównianego szaleństwa.
W skład codziennego menu Val wchodziły tabletki antykoncepcyjne, jeśli zabrakło jej własnych, zawsze mogła liczyć na którąś ze współmieszkanek. Ktoś powiedział jej, żeby używała pigułek tego samego rodzaju, ale stosowanie się do tej rady nastręczało zbyt wiele kłopotów. W najgorszym wypadku zdecydowałaby się na skrobankę. Nie ma głupich, nie urodziłaby dziecka, jak ta mała idiotka, Annę. — A co u ciebie — zapytała Val, kończąc wywody na swój t temat. Podziwiała połyskujący na paznokciach lakier. — Jaki jest ten twój facet — Jason — Nie, King Kong — roześmiała się Yalerie. — Jak dla mnie jest bardzo miły, ale tobie by się pewnie nie spodobał. — To znaczy, że jest okularnikiem, poważnym kujonem i właśnie to ci się w nim podoba. — Mniej więcej, on pisze doktorat — powiedziała Van z dumą. Val spojrzała na siostrę szeroko otwartymi oczami. Już z opisu Jason wydał jej się niewydarzonym nudziarzem. Nienawidziła intelektualistów. W jej typie byli dobrze zbudowani, długowłosi mężczyźni, demonstrujący nagie torsy, wyglądające spod rozpiętych koszul. — Ile lat ma ten facet — zapytała podejrzliwie. — Dwadzieścia cztery. — Myślisz, że się z tobą ożeni — Nie zależy mi na tym. Oboje wolimy wolne związki. Na razie chcę skończyć studia i zająć się pisaniem scenariuszy. Jesteśmy ze sobą, to nam wystarcza. — Dobra, dobra, tylko uważaj, żebyś nie wpadła. Bierzesz pigułki Yanessa speszyła się obcesowością siostry. Nawet nie wspomniała, że sypiała z Jasonem, a Yal już zadawała jej takie niedyskretne pytania. W odpowiedzi pokręciła nieznacznie głową. — Nie bierzesz 336 22 Album rodzinny 337 — Nie, to sprawa Jasona — wyznała Van, pąsowiejąc na twarzy. Yalerie roześmiała się głośno. Przez pokój przemknęła dziewczyna w sukience w paski, z włosami upiętymi w fikuśny kok. — Czy mama widziała twoje mieszkanie — zmieniła temat Yanessa, która nie mogła sobie wyobrazić wizyty Faye w podobnym miejscu. Gdyby teraz tu weszła, godziny Val byłyby policzone. — Tylko raz i przed jej przyjściem posprzątałyśmy. Dziewczyny wyszły, byłam sama z matką. — Dzięki Bogu, inaczej drogo musiałabyś zapłacić. Nawet jeśli udało jej się wyprowadzić Faye w pole, to i tak oszukiwała samą siebie, zawierając podejrzane znajomości, wąchając kokainę, paląc haszysz i grając w podrzędnych filmach, a wszystko to traktując jako konieczność na drodze do sławy. — Matka nigdy nie pozwalała mi się zabawić — powiedziała gorzko Yalerie. Gdyby Faye była inna, Yal przyjęłaby nawet propozycję zagrania filmie pornograficznym. Odmówiła tylko ze względu na matkę. Jadąc do domu, Yan rozmyślała o siostrze. Uderzyła ją dekadencja, w jakiej żyła Yal. Zobojętnienie na samą siebie, powolne staczanie się. Cóż, nic nie mogła dla niej zrobić, żadne argumenty nie przekonałyby jej do zmiany postępowania. Yal należała do wyjątkowo upartych osób, nigdy nie zawracających z raz obranej drogi. Oby tylko nie stała jej się żadna krzywda. — Co słychać u bliźniaczki — zapytał Ward, widząc Yan wracającą z odwiedzin. W jej oczach dostrzegł niepokój. — W porządku. — Czy bardzo straszne jest jej mieszkanie Rzeczywiście nie mogli wiedzieć, jak okropnie mieszkała Yal, ale mogły do nich dotrzeć inne pogłoski, dotyczące jej rozwiązłego trybu życia. Hollywood było na tyle małe, że plotki rozchodziły się w mgnieniu oka. — Takie sobie. Dużo dziewczyn nie przejmujących się porządkami, zostawiających brudne talerze na podłodze — selekcjonowała wiadomości. Uznała, że nie będzie się wtrącać w sprawy Yalerie. — Trochę większy bałagan, niż my zwykle mieliśmy w naszych pokojach — skłamała Yan. 338 zażartował Ward, po chwili dodając — Jutro — Aż tak źle przyjedzie Greg. W drzwiach domu ukazała się Annę. — Cześć, dzieciaku — zawołała Yanessa. Annę podeszła i ucałowała siostrę w policzek. To dziwne, ale Yan była gotowa przysiąc, że poczuła w jej włosach zapach męskiej wody po goleniu. Mała Annę doroślała. Tuż po świętach skończy szesnaście lat i, stwierdziła, wygląda prześlicznie. Zmieniła styl ubierania. Miała na sobie krótką spódnicę, eksponującą piękne, smukłe nogi, a włosy przewiązane wstążką. Wyglądała prawie jak jej, Yal, rówieśnica. Uśmiechnęła się, patrząc na tę cudowną metamorfozę w wyglądzie siostry. — Kiedy tak wyrosłaś — spytała z podziwem. Ward spoglądał na Annę również z uznaniem. Udało jej się nawiązać nowe znajomości, dobrze się uczyła. Spośród grona nowych koleżanek szczególnie miła zdawała się Gail Stein, rnoże odrobinę rozpieszczona, ale bardzo oddana Annę. Dobrze wychowana, z przyzwoitego domu. Długo z Faye oczekiwali na tę zmianę. Pragnęli, by córka zapomniała o Haight, zaczęła na nowo żyć. I teraz oboje byli wdzięczni losowi, że tak się stało. Annę nie marnowała czasu na pogawędki z Yan. Uśmiechnęła się tylko i zniknęła za drzwiami swego pokoju. Tak samo zachowała się po uroczystym obiedzie w Boże Narodzenie. Ciągle się izolowała i tak chyba już miało pozostać. Wyciągnęła z szafy mały plecaczek, wrzuciła do niego trochę drobiazgów. Jutro zaczynało się jej sam na sam z Billem Steinem. Rozdział trzydziesty drugi p\ W a długo przed świętami Annę powiedziała matce j\\ II o zaproszeniu do spędzenia ferii w domu Steinów. W pierwszym odruchu Faye sprzeciwiła się, ale córka zaczęła ją usilnie przekonywać, pogrywając na nucie uczuć macierzyńskich. Tłumaczyła, że Gail czuje się samotna, że nie ma matki, nie lubi ferii, bo wtedy siedzi całymi dniami w domu i się nudzi. — Gail mieszka zaledwie kilka kilometrów stąd, czy naprawdę musisz tam nocować, Annę Nie mogłybyście umawiać się u nas — U nas także nikogo nie ma, więc co to za różnica Gail wolałaby, żebym ja przyjechała do niej. Dziewczynka patrzyła na rodziców błagalnym wzrokiem. Oboje dostrzegli w nim te same iskierki paniki, które przywiozła ze sobą z Haight. Za żadne skarby nie chcieli jeszcze raz przechodzić przez podobne piekło, postanowili więc pójść na ustępstwa. — Pozwól jej pojechać, kochanie — zachęcał Ward. — Nic w tym złego. Bili Stein jest bardzo troskliwym ojcem, a jeśli Annę dojdzie do wniosku, że wolałaby być z nami, to w każdej chwili może wrócić
Wątki
Powered by wordpress | Theme: simpletex | © Nie chcesz mnie, Ben. Składam się z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobiną gĂłwnianego szaleństwa.