ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Dopiero w jednych z
ostatnich awansów udało mi się
wybłagać u Naczelnego Wodza, że
przyznawany oddziałom procentowy
kontyngent awansowy został
powiększony dla Brygady o 20
procent. Jak było, gdy odszedłem
z Brygady - naprawdę nie wiem.
Bez chęci podkreślenia
domniemanych moich zasług, ale
ja, nie kto inny, postawiłem
wniosek Naczelnemu Wodzowi, gen.
Sikorskiemu, by tych, którzy
lecą do Kraju jako skoczkowie
spadochronowi awansować o jeden
stopień, podchorążych zaś do
stopnia oficerskiego, i to
niezależnie od tego, kiedy był
ich ostatni awans.
Natomiast uważałem, uważam i
uważać będę nadal, że awans
należy się jedynie za służbę w
szeregach i tylko w szeregach.
Wyszedłem z organizacji Drużyn
Strzeleckich, gdzie najwyższym
stopniem był stopień
podchorążego. Stopnie oficerskie
mieliśmy zdobywać w szeregach
Wojska Polskiego. Pamiętne są
słowa PIłsudskiego z dni
sierpniowych roku 1914: "Stopnie
oficerskie będziecie zdobywać na
polu bitwy".
Stąd też moje ustosunkowanie
się do awansów emigracyjnych
było, jest i będzie zdecydowanie
negatywne.
Pod koniec roku 1959 lub na
początku 1960 łącznie z innymi
przedstawicielami poszczególnych
rodzajów Polskich Sił Zbrojnych,
czy rodzajów broni, byłem
proszony na konferencję
awansową u gen. Andersa. Na
porządku dziennym były sprawy
awansów oficerskich. Gorąco,
bodaj bardzo gorąco przeciw nim
zaoponowałem.
"Za co - pytałem - wszak nie
jesteśmy w szeregach. Za robotę
społeczną i kombatancką? To
należy do naszego obowiązku. W
tym celu zostaliśmy tu, na
obczyźnie, nie dla awansów. Kto
będzie awansował podoficerów i
szeregowych, którzy w tak
ogromnej ilości pełnią obecnie
bezinteresownie robotę
społeczną, bardzo często na
stanowiskach kierowniczych? Co
należy przyznać osobom cywilnym,
wybijającym się w robocie
społecznej? Dlaczego tylko jedna
kategoria - oficerowie - mieliby
być uprzywilejowani? Dlaczego
deprecjonować awans uzyskany w
prawdziwej służbie żołnierskiej
podczas wojny?"
NIestety - poza wahającym się
śp. gen. Borem_Komorowskim -
byłem, powiedzmy szczerze,
odosobniony w moich wywodach.
Nie byłem już następnie wzywany
na inne, jeżeli się odbywały,
konferencje awansowe. NIe taję,
że stanowisko moje w sprawie
awansów było znane braci
spadochronowej. Wiem, że i
Związek stanął na stanowisku, że
zgodnie ze statutem - sprawy
awansowe nie wchodzą w zakres
naszych kompetencji i atrybutów,
jako organizacji o charakterze
tradycyjno_koleżeńskim. NIgdy
sprawy awansów na Walnym
Zgromadzeniu Związku nie były
dyskutowane oficjalnie. Śmiem
twierdzić, że ogół społeczności
spadochronowej podziela moje
stanowisko.
Stanowisko moje potwierdziłem
nie ustnie, ale pisemnie śp.
gen. Tokarzewskiemu, który był u
prezydenta Zaleskiego Generalnym
Inspektorem Sił Zbrojnych.
Wymianę odnośnej korespondencji
posiadam w moim archiwum.
Część społeczności
emigracyjnej uznaje, że w myśl
postanowień Konstytucji
Kwietniowej, pan August Zaleski
jest legalnym Prezydentem
Rzeczypospolitej, a więc
wszystkie jego akta mają moc
prawną. Z drugiej strony uchwała
emigracyjnej RAdy Jedności
Narodowej przyznała Radzie
Trzech również atrybuty
zwierzchnika państwa, czyli
prezydenta, tak że jej akta mają
moc prawną dla tych, którzy tę
Radę Trzech uznają. Mamy więc na
emigracji dwie instytucje
przypisujące sobie uprawnienia
państwowe w zakresie awansów i
odznaczeń. Poza prawną stroną
tego stanu rzeczy pozostaje
celowość tych awansów,
wątpliwość odnośnie kryteriów
awansowych oraz nie dająca się
uniknąć dysproporcja w
awansowaniu jednych, a pomijaniu
innych.
Sprawa odznaczeń wiąże się z
zagadnieniem tytułów prawnych do
ich nadawania. Jest to problem
identyczny do spraw awansowych
poruszonych powyżej. NIe będę go
więc poruszał.
Jak we wszystkim, nadmiar
powoduje deprecjację
|
WÄ
tki
|