ďťż
Nie chcesz mnie, Ben. SkĹadam siÄ z siedmiu warstw popieprzenia okraszonych odrobinÄ
gĂłwnianego szaleĹstwa.
Zajęcia odbywały się
w poradni dla dzieci zdrowych. Rozmawiano z oporną, dwudziestosześciolet-
nią matką, która przyszła do przychodni z trzytygodniowym noworodkiem.
Za matką wlokła się starsza, czternastomiesięczna córeczka. Niechęć matki do
uczestniczenia w wywiadzie była zrozumiała: jak wyjaśniła nam pielęgniarka,
w domu czekało czworo starszych dzieci. Wysłuchawszy lakonicznego opisu
porodu, który odbył się bez powikłań, student prowadzący wywiad zadał
kolejne pytanie. Interesowało go, czy mąż był obecny przy porodzie. Kobieta
na to pytanie nie odpowiedziała. Na szczęście student wiedział już, że gdy
osoba badana milczy, należy cierpliwie poczekać i niewerbalnie zakomuniko-
wać troskę. W końcu kobieta powiedziała ledwie słyszalnym głosem, że mniej
więcej cztery miesiące wcześniej jej mąż zginął w walkach w Libanie. Między
rozmówcami nawiązało się porozumienie i kobieta mówiła prawie godzinę.
Początkowo obraz sytuacji, jaki się wyłaniał, odpowiadał naszym oczekiwa-
niom. Kobieta nie była w stanie opowiedzieć o szoku, jaki przeżyła. Wydział
Rehabilitacji przy Ministerstwie Obrony przydzielił jej większe mieszkanie
i wystarczającą rentę, zagwarantował pokrycie kosztów kształcenia dzieci itp.
Postawiono diagnozę, zaplanowano terapię.
Ale student, który znał Cassellowskie pojęcie historii życia, zdawał sobie
sprawę, że powinien dowiedzieć się czegoś więcej o życiu osoby badanej, więc
drążąc cierpliwie, odkrył coś, czego nikomu innemu nie udało się odkryć.
Kiedy pani R. była dzieckiem, zgwałcił ją ojciec. W wieku szesnastu lat zaszła
w ciążę. Nie miała wyboru - musiała wyjść za mąż za człowieka, którego
śmierć uczyniła ją bohaterką wojenną. Mąż często ją bił, traktował jak
maszynkę do robienia dzieci i tylko czasami zapewniał odpowiednie środki
do życia. Śmierć męża była najszczęśliwszym wydarzeniem w jej życiu. Po
raz pierwszy otworzyła się przed nią szansa - tylko szansa - by żyć przy-
zwoicie i po ludzku. Była zbyt słaba, by tę szansę wykorzystać. Rozwiązanie
problemów finansowych i zaplanowanie terapii to zabiegi konieczne, lecz
niewystarczające. Były nieoczekiwanym darem losu, ale nie stanowiły wystar-
czającej podstawy dla aktywnej adaptacji.
W tym miejscu konieczna jest pewna istotna dygresja. W pełni zdaję sobie
sprawę, że w wyniku przyjęcia orientacji salutogenetycznej zinstytucjonali-
y.owana organizacja systemu opieki zdrowotnej w społeczeństwie będzie na-
rażona na coraz większą kontrolę ze strony czynników rządowych. Na niebez-
pieczeństwo to zwrócili uwagę Zola (1972) i inni. Jako wykładowca, który
uczy studentów medycyny podstaw nauk o zachowaniu, od dawna jestem
wyczulony na niebezpieczeństwa, na jakie ich narażam, uświadamiając im,
/.c niemal każdy aspekt życia pacjenta wpływa na funkcjonowanie lekarza.
Nie znajduję żadnego prostego rozwiązania tej nieuchronnej sprzeczności.
Odpowiedź, jeżeli w ogóle jakaś istnieje, zależy od tego, kto rządzi - na
poziomie instytucjonalnym i na bezpośrednim, interpersonalnym poziomie
relacji między lekarzem a pacjentem. Jest to problem ważny, ale w tej chwili
jedyne, co mogę zrobić, to zwrócić uwagę na jego istnienie.
Wyjątki" a weryfikacja hipotezy
Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na pewien niefortunny produkt uboczny
metodologii naukowej, nie dostrzegany przez zwolenników orientacji patoge-
nctycznej. Dobry naukowiec formułuje hipotezę, jeśli ma ku temu podstawy,
poddaje ją rygorystycznej weryfikacji i cieszy się, kiedy kolejne próby ją
potwierdzają. Wielokrotnie i różnymi sposobami potwierdzono na przykład
/wiązek między paleniem tytoniu i rakiem płuc, rasą i nadciśnieniem, a więc,
)uk się zdaje, spełnione zostały kryteria wiarygodności, obowiązujące w nau-
kuch przyrodniczych. Mamy zatem prawo mówić o związkach przyczynowo-
=Ťkutkowych, wyodrębniać grupy o podwyższonym ryzyku zachorowania
i proponować rozwiązania. Najbardziej trafną hipotezą tego rodzaju w kręgu
hudań psychospołecznych wydaje się hipoteza o istnieniu związku między
w/orcem zachowania typu A a chorobą wieńcową.
Mimo to, chociaż z obliczeń komputerowych wynika, że znamienność
mutystyczna związku między czynnikiem ryzyka a stanem zdrowia jest na
poziomie p = o.oooo, nie umiemy wyjaśnić różnorodności wyników
|
WÄ
tki
|